20 stycznia 2008

Ścieżka kariery.

Kto lubi szukać pracy, ręka do góry!
Ja także, wprost uwielbiam...

Wiele ostatnimi czasy mówi się o polepszeniu sytuacji na rynku pracy w Polsce. Malejące bezrobocie, wyższe pensje, pracodawcy biją się o pracowników, żyć nie umierać. Czy aby na pewno? Nie mogę się zgodzić się z tą tezą, jak również nie mogę się przyłączyć do grona huraoptymistów malujących ten idylliczny obrazek.

Bezrobocie spadło, owszem, ale jak to udało się zauważyć co bystrzejszym obserwatorom fakt, że w ciągu ostatnich dwóch lat za pracą opuściło kraj około 2 miliony osób (na ile dokładne jest to wyliczenie - nie wiem) nie jest bez znaczenia. Pytanie czy w obliczu tego faktu możemy mówić o realnej poprawie warunków pracy? Nie posiadam, ani też nie zamierzam posiłkować się oficjalnym opracowaniami na ten temat, gdyż zgadzam się z twierdzeniem, że są kłamstwa, cholerne kłamstwa i statystyki, lub też jeśli wolicie, że statystycznie pan i jego pies mają po 3 nogi (matematyków proszę o nie komentowanie ostatniego stwierdzenia). Wolę oprzeć się na własnych doświadczeniach, które pozwalają mi stwierdzić, że szału nie ma.
Czy spodziewałem się szału? Nie. Staram się być realistą, nie ukrywam jednak, że spodziewałem się czegoś więcej. Po rocznej absencji na polskim rynku pracy jedyne co zaobserwowałem to impuls żółwim tempem wędrujący ku mózgom pracodawców, który niestety na razie objawia się tylko lekkim swędzeniem w okolicy skroni.

Nie dalej jak kilka dni temu w moje ręce dostał się artykuł, w którym była mowa o bezrobociu. Autor postawił w nim (pośród kilku innych) bardzo śmiałą tezę, twierdził, że w mamy teraz do czynienia w Polsce z bezrobociem naturalnym. Ilu z Was jest w stanie zgodzić się z tym twierdzeniem? Ja z pewnością nie.
Tak jest więcej miejsc pracy, lecz czy jest to zasługą polityki któregoś z rządów, czy jest to zasługą pracodawców? Tak. Zdecydowanie tak. W dużej mierze to właśnie ich nieudolność i krótkowzroczność przyczyniła się do tego, że sytuacja w naszym kraju kształtuje się tak a nie inaczej. Oczywiście mając to na względzie trzeba słowo zasługa wziąć w duży cudzysłów.
Do prawdy nie wiem dlaczego tak wielu ludzi przedstawia deficyt siły roboczej w kraju jako zjawisko pozytywne. Nie twierdzę, że to zjawisko nie jest w stanie przyczynić się do poprawy warunków na rynku pracy, chcę po prostu powiedzieć, nie tędy droga! Wypędzenie bezrobotnych z kraju najlepszą formą walki z bezrobociem! Pomożecie!?

Starczy jednak o polityce, politykach, rynku, i cwierćmózgich dziennikarzynach.
Myślę, że najwyższa pora aby się nieco rozerwać i po przydługim wstępie (wybaczcie) przejść do tytułowej ścieżki kariery. Ścieżka kariery jest hasłem, za którym kryje się wiele znaczeń, jest pewnym zjawiskiem i to bardzo obrazowym, dlatego warto mu się dokładniej przyjrzeć.

Ścieżka kariery jest jednym z tych terminów, które wywołują u mnie odruch wymiotny. Dlaczego? Dlatego, że brzydzę się wszystkim co ten termin reprezentuje. Brzydzi mnie sposób myślenia "wyznawców" ścieżki, ich podejście do życia i człowieka, ich hierarchia wartości, zaraz, zaraz, wartości? Przepraszam coś mi się delikatnie rzecz ujmując popierdoliło.

Obiecałem rozrywkę i słowa dotrzymam. Pisząc pierwsze zdanie widziałem las podniesionych rąk, poszukajmy więc pracy!!!
Jest XXI wiek, więc nawet nie trzeba ruszać dupy z krzesła, kilka kliknięć i na ekranie pojawią się ogłoszenia, luksus! Przeglądamy ogłoszenia, przeglądamy, przeglądamy....
Co daje się zauważyć? Jeśli pytacie mnie to rażąca dysproporcja pomiędzy sekcją wymagamy a oferujemy. Wykształcenie wyższe - wiadomo, magazynier przed nazwiskiem musi być, dokładność, dyspozycyjność, pracowitość, schludny wygląd, wysoka kultura osobista, elastyczność, odporność na stres, własny samochód, ..... Ile tego nie ma. Rzecz jasna listy wymagań różnią się między sobą, są mniej i bardziej niedorzeczne (możesz jakiś mały plebiscyt?), co nie zmienia faktu, że w większości przypadków czytając ogłoszenia myślę sobie jedno - takich ludzi do jasnej cholery nie ma! Wiek do 25 lat, wykształcenie wyższe, najlepiej 2 fakultety, własny samochód, 5 lat doświadczenia w branży, zamienianie gówna w złoto będzie dodatkowym atutem. Cv wraz z listem motywacyjnym i zgodą na wycięcie jednej nerki prosimy przesyłać.....
Sekcja oferujemy - praca w młodym dynamicznym zespole, możliwości rozwoju i awansu, w prężnie rozwijającej się firmie, a jedzie mi tu czołg? Typowe corporate bullshit. Oferujemy ostry zapierdol, a potem się zobaczy....

Po tym jak w mózgu pierdolnął bezpiecznik i jesteśmy już nieczuli nawet na najgorsze bzdury i nonsensy jesteśmy w stanie wybrać kilka ofert, które najbardziej nam odpowiadają. Cv - porad jak je napisać oraz gotowych wzorów jest cała masa, wypełniamy starannie rubryczki, nie zapominając o żadnym istotnym szczególe naszej dotychczasowej kariery, koloryzując wszystko jak tylko się da i w pełni korzystając dobrodziejstw nowomowy korporacyjnej.
Potrzebny jest jeszcze tylko list motywacyjny. W jednym z portali poświęconych pracy czytam: "Napisanie listu motywacyjnego jest trudniejsze od napisania CV". Trudno się nie zgodzić, zwłaszcza, że list motywacyjny jest kompletną bzdurą i w celu napisania go należy sobie usunąć z mózgu kolejny bezpiecznik. Dział HR ma moje CV, jeśli uzna za stosowne, zostanę zaproszony na rozmowę, itd. Motywacja? Proszę bardzo - potrzebuję pieniędzy żeby żyć - słaba motywacja? A przepraszam, nie, nie, firma X jest tak wspaniała, tylko w niej wyobrażam sobie moją przyszłość, ponadto moje wykształcenie i dotychczasowa historia zatrudnienia... Umiejętność bajkopisarstwa jako jeden z pierwszych elementów w procesie rekrutacji? Dobry temat na magisterkę, co nie zmienia faktu, że jeśli mój przyszły pracodawca chce abym koniecznie robił z niego idiotę, to znam kilka ciekawszych sposobów.

Dlaczego od człowieka, który chce się gdzieś zatrudnić oczekuje się, że będzie brał udział w tym cyrku? Nie, nie dam sobie upuścić krwi dla firmy, nie identyfikuję się z jej misją, nie będę lizał wam dup, nie byłem w szkolnym kółku teatralnym ani na 15 darmowych praktykach i stażach, nie studiowałem w międzyczasie 3 kierunków, pierwszy na sto w podstawówce też nie byłem. O ja grzeszny! Mea culpa maxima! Wybaczcie potężni bogowie korporacyjnego gówna.

Tak ciężko uwierzyć w to, że ktoś może być dobrym w powierzonej mu pracy jeśli nie spełnia wszystkich z dupy wyjętych wymagań jakie się przed nim stawia? Jeśli nie godzi się na to żałosne przedstawienie? Bo przecież nie ma już profesjonalistów. Nie ma już ludzi, którzy zawsze dają z siebie wszystko, nieważne co robią, dlatego, że mają pewne zasady i reprezentują sobą pewne wartości i standardy. Nie. Oni nie są zdolni do dobrego wywiązania z powierzonych im zadań, nie są materiałem na dobrego pracownika bo nie chcą podpisać cyrografu. Nie ma? Dla nich nie ma, bo oni nie widzą człowieka, wolą widzieć gówno, bo sami są pełni gówna.

[...] "oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys" [...]