19 lipca 2008

I kto to mówi vol. II

Amerykanie nie chcąc uchodzić za naród obdarzony mniejszym poczuciem humoru niż Francuzi postanowili wystosować rezolucje. Jest w nich mowa o tym, że Polska (między innymi) jest "be" bo nie kwapi się do oddawania zagrabionych majątków ich właścicielom.

Nawet nie będę się silił na oryginalność i powiem, może najpierw sami oddacie to co zabraliście rodowitym amerykanom, a dopiero potem zaczniecie przyganiać innym? No chyba, że jak Kali ukraść krowa to dobrze... Skoro jestem przy temacie, to jeśli USA tak świetnie odnajduje się w roli trybuna ludowego to może powinno także upomnieć Niemcy by sypnęły nam jurkami w ramach rekompensaty za małą pożogę jaką po sobie zostawili nie tak znowu dawno temu?

Ah ten rasizm...

Nieco spóźniony komentarz do jakże ciekawej konkluzji zrodzonej w ojczyźnie fish and chips.

Jak widać walka z rasizmem (i z innymi izmami) zatacza coraz szersze kręgi. Fakt, lepiej zapobiegać niż leczyć, a im wcześniej zacznie się zapobiegać, tym lepiej. Przyznaję, że układa to się w pewną logiczną całość. Co nie zmienia faktu, że bardzo ubolewam nad tym, że ktoś kiedyś nie wpadł na podobny pomysł i nie zaczął zapobiegać wodogłowiu, na które z dużą pewnością cierpią autorzy raportu.

Można by tę sytuację skwitować lakonicznym stwierdzeniem: Don`t blame them, the`re English! Dla niewtajemniczonych wyjaśnię, iż jestem zdania, że samo bycie anglikiem zobowiązuje do prezentowania swoją postawą skrajnego debilizmu, choćby od czasu do czasu. Tym razem jednak powyższe stwierdzenie nie wystarczy. Mówimy o dzieciach! O istotach, które są niewinne i jeszcze nieskażone łajnem tego świata. Wiem, że w założeniu i wiem, że do czasu, niech jednak pozostaną takimi jak najdłużej. Mieszanie dzieci i ich upodobań kulinarnych do pokrętnej logiki rozbisurmanionej politycznej poprawności jest bardzo przykrym nieporozumieniem. Nieporozumieniem tym bardziej przykrym ze względu na fakt, że może się ono okazać brzemiennym w skutkach. Hordy piewców nowego porządku świata jeszcze nie raz zdąża "zgwałcić" ich umysły, bez obaw, ale czy muszą zaczynać już od przedszkola?

10 lipca 2008

I kto to mówi?!

Zapraszam na solidną porcję rozrywki w wykonaniu przedstawiciela jednego z moich ulubionych "państw". (Cudzysłów jest konieczny, gdyż należy pamiętać, że Francja nie jest przecież prawdziwym państwem!)
O ile zgadzam się z Sarkozym co do tego, że Europa ma już dość tchórzliwych przywódców, to co jak co, ale Francja wypominająca Polsce tchórzostwo to już lekka przesada. Czy to czasem nie ten kraj, który nie może sobie na własnej ziemi poradzić z hołotą, którą sam sobie sprowadził? Nie wspominając już o niezwykłej waleczności jaką żabojady mogły się wykazać podczas drugiej wojny.

Zdaję sobie sprawę z tego, że Polska nie po raz pierwszy krzyżuje szyki włodarzom Eurokołchozu, wiem, że to doskwiera, cóż jednak mogę powiedzieć? Przyzwyczajcie się! My już tak mamy. A tak przy okazji, Panie Sarkozy, nie trzeba przypadkiem gdzieś pod Paryżem gasić samochodów, bo ktoś pierdnął?