28 czerwca 2008

Dolina Nicości i potęga relatywizmu.

Wczoraj skończyłem lekturę ostatniej powieści Wildsteina pt. Dolina Nicości. Książka ta, choć nie budzi tylu emocji co publikacja o Bolku, to w skuteczny sposób zdołała podnieść temperaturę w polskiej blogosferze (i nie tylko).

Jest to ten rodzaj książki, dla którego najważniejszymi kryteriami oceny nie będą wyszukane metafory, piękno użytego języka, czy też wysublimowany styl. W tym przypadku nie może być mowy o przewadze formy nad treścią. Treść gra tu pierwszoplanową rolę.

Szukam w głowie słów jakimi mógłbym posłużyć się, by naszkicować treści zawarte w książce. Przed oczami, nie wiedzieć czemu, pierwsza staje mi satyra. Nie, zdecydowanie nie, może tragikomedia? Tragedia, owszem, z komedią już ciężko. Zaraz potem przypomina mi się krótki opis z jednej księgarni wysyłkowej: "[...] w bezkopromisowy sposób obnaża mechanizmy rządzącę polską polityką". Dobre, może by sparafrazować? Nie. Ona niczego nie obnaża. Wildstein w swej książce po prostu opisał polksą rzeczywistość, taką jaką jest, taką, jaką każdy ma okazje oglądać na codzień. Tylko tyle i aż tyle.

Skłamałem, nie każdy, powinienem powiedzieć każdy, któremu oczy nie zarosły czerwonym bielmem, a jego mózg nie przesiąkł propagandą spod znaku Gówno Prawdy. Wildstein mówi o rzeczach oczywistych, które bardzo łatwo można wyczytać z pomiędzy wierszy. Jednakże jak powszechnie wiadomo czytanie pomiędzy wierszami wymaga pewnego wysiłku intelektualnego, od którego Kowalski jeżeli tylko może stara się uciec. Co nota bene jest mu na każdym kroku ułatwiane. Nie na darmo mamy elity intelektualne i autorytety moralne stojące na straży słusznych postaw i poglądów w społeczeństwie, podczas gdy umęczone mózgi maluczkich mogą popaść w błogi letarg. Dlatego też, bardzo dobrze się dzieje, że są ludzie, którzy decydują się pisać o rzeczach oczywistych, gdyż jak już wcześniej wspominałem, o nich nigdy za wiele. Zwłaszcza w czasach, w których nic nie chce być już czarne i białe, teraz mamy tysiąc odcieni szarości.

Z tego co zdążyłem zauważyć książka spotkała się z raczej chłodnym przyjęciem. Nic dziwnego, w końcu opisuje niewygodną prawdę, przedstawia zakłamanie i fałsz, "demaskuje" modus operandi sitwy panoszącej się w naszym kraju, mówi o zdradzie i egoizmie. Co gorsza posługuję się przy tym prawdziwymi postaciami i zdarzeniami. A to boli czerwonych i ich pomagierów, oj boli.

Treści jako takiej zdradzać nie będę. Może jeszcze kilka słów o formie. I ona spotkała się z krytyką, mniej lub bardziej konstruktywną, ale tym razem zasłużoną. W Dolinie znalazło się sporo "przedobrzonych", nieco pretensjonalnych ze względu na swoją konstrukcję opisów, które miejscami czynią lekturę nieco "toporną". Jeśli posłużyć by się językiem recenzentów gier komputerowych, można by powiedzieć, że przez nie powieść traci na miodności.
Nie zmienia to faktu, że książka jest strzałem w 10 i z czystym sumieniem mogę ją polecić. Rzecz jasna nie odnosi się to do to czerwonych, im może ona co najwyżej podnieść ciśnienie.

Jak jednak wspomniałem na początku, w Dolinie najważniejsza jest treść! Reasumując, dobra robota Panie Wildstein.

Będąc przy Wildsteinie pozwolę sobie na skromny do komentarz do filmu pt. "Trzech kumpli" wyemitowanego na antenie TVN (również niedostępny na YT). Film opowiada historię Wildsteina, Pyjasa i Maleszki. Jako, że film mówi o służbach bezpieczeństwa, kapusiach, lustracji i nie do końca wyjaśnionym morderstwie stał się przedmiotem ożywionej dyskusji. Dyskusja, jak zresztą każda inna choćby ocierająca się o temat lustracji, przebiega według schematu odwracania kota ogonem, wzajemnych oskarżeń i robienia ludziom wody z mózgu. Nie będę się jej na temat rozwodził, gdyż uważam, że nie ma nad czym. Przytoczę za to pewien cytat z ww. filmu, który w świetny sposób obrazuje sposób myślenia czerwonych, oraz tego jak niebezpieczna jest jedna z ich ulubionych broni - relatywizm. W filmie wypowiada się były minister MSWiA, który sprawował tę funkcję, o ile się nie mylę, w roku `90-tym. Zapytany o Maleszkę, mówi, że jest przeciwnikiem lustracji, a zwłaszcza takiej prywatnej, bez sądu, dowodów.... Na co reporterka: Przecież Maleszka się przyznał! - To nieważne....

Niech ktoś mi powie jak te gady ugryźć? Będą istniały podejrzenia - powiedzą, że nonsens, oczernianie, niczym nie potwierdzone plotki, znajdą się ludzie, którzy je potwierdzą - powiedzą, że kłamią, bo są zawistni i chorzy, znajdą się dokumenty (vide dowody) - powiedzą, że to ubeckie świstki i fałszywki, ktoś się przyzna bez bicia - powiedzą, że to nieważne....

Tak działa relatywizm. Tak działają czerwoni. Nieważne.... Ważne jest jedynie to, żeby ich czerwone zady były bezpieczne. W tym celu są gotowi dokonać każdej modyfikacji rzeczywistości. I pamiętajcie, posłużą się w tym celu wszystkimi dostępnymi im środkami, a mają w czym przebierać!

26 czerwca 2008

Monkey business, czyli planeta małp.

Wspominałem ostatnio o tym, że narasta we mnie chęć spakowania manatków i przeniesienia się do dżungli. Okazuje się jednak, że to dżungla postanowiła przyjść do mnie. Hiszpania ma zamiar przyznać małpom takie same prawa do życia i wolności jakim cieszą się ludzie.

Pomysłodawcami są filozofii i naukowcy, którzy najwidoczniej spędzali zbyt dużo czasu ze swoimi pupilami i dostali małpiego rozumu. W artykule pada stwierdzenie, że wielkie małpy są biologiczną rodziną, do której należą także ludzie. Nie jestem biologiem i nie chcę dyskredytować osiągnięć tej dziedziny nauki. Chcę jednak z całą stanowczością powiedzieć, że nie czuję się w żaden sposób spokrewniony z jakąkolwiek małpą! Oczywiście nie mogę powiedzieć tego samego o czerwono-zielonych - w ich przypadku podobieństwo jest aż nazbyt uderzające.

Idąc za ciosem proponuję zastanowić się nad przyznaniem większych praw ptakom. Jak widać coraz więcej europejczyków może pochwalić się ptasim móżdżkiem, co prawda nie wiem jak zapatrywaliby się na to biolodzy, ale warto zastanowić się czy ten fakt nie przemawia za tym, że ptaki i ludzie to też jedna biologiczna rodzina?

23 czerwca 2008

1984

Walka o rząd dusz trwa! Rada miasta w Brukseli wpadła na genialny pomysł - muzycy uliczni będą musieli uzyskać pozwolenie na granie poddając się egzaminowi, który zostanie przeprowadzony przez profesjonalnych muzyków. Nic dodać, nic ująć - Orwell jak w ryj strzelił. Coraz więcej przepisów, coraz mniej rozsądku.
Zastanawiam się czym będzie się zajmował Eurokołchoz po tym jak już obejmie bzdurnymi normami każdą dziedzinę życia.

Jak to powiedział Cejrowski, Europa to miejsce, w którym jest coraz więcej wolności, ale nie ma wolnych ludzi.
Równość poprzez ubezwłasnowolnienie - europejska recepta na szczęście. Co tu dużo gadać, znowu czuję zew dżungli.

Małe uzupełnienie. Spójrzcie na jaki news natrafiłem dzień po tym wpisie. Jeżeli dodać do tego dość popularne ostatnimi czasy działania mające na celu cenzurę netu, to 1984 ze szczyptą Raportu mniejszości made in UE zaczyna stawać się realną wizją. UE uporczywie realizuje model wrogiego państwa opiekuńczego, w którym być może już niedługo będzie można poślubić kozę, ale nie będzie można samodzielnie myśleć. Przykre, ale prawdziwe.

20 czerwca 2008

Bolkiem po łapkach!

Stało się! Bolek "wylądował". I to z jakim hukiem!
Aż miło patrzeć. Może sprawa jako taka nie jest w swej naturze miła, miło za to jest patrzeć jak wije się ze złości czerwona swołocz wszelkiej maści. Jak kraj długi i szeroki sprawa Bolka nie schodzi z ust, media codziennie donoszą o postępach batalii pomiędzy "obozem Wałęsy" i "obozem lustracyjnym". Pozwólcie więc, że i ja dorzucę swoje kilka groszy.

Czy Wałęsa współpracował z SB? Choć do tej pory nikomu nie udało się przedstawić na to niezbitych dowodów, to z nie ulega wątpliwości, że musi on mieć coś na sumieniu. Fakty mówią same za siebie, choć nie każdy chce słuchać.

Wyemitowany w TVP1 film pt. "TW Bolek" (niestety zdjęty z YT) dolał oliwy do ognia publicznej dyskusji na temat domniemanej agenturalnej przeszłości Wałęsy. Kto nie widział niech żałuje, ale nie tyle filmu, co dyskusji jaka toczyła się w studiu po filmie. Dlaczego? Dlatego, że argumenty jakimi posługiwali się przeciwnicy publikacji oraz filmu świadczyły przeciwko nim. Co nota bene jest typowe dla tonu w jakim utrzymana jest dyskusja na tematy lustracyjne. Pomijając absurdalne dla mnie stanowisko niektórych osób jakoby Wałęsie należał się status świętej krowy, muszę stwierdzić, że reszta dział jakie wytaczają przeciwnicy lustracji strzela ślepakami. Co między innymi można usłyszeć z ust gadzinowców i innych czerwonych pomiotów?
Że: IPN w ogóle nie powinien się tym zajmować, dokumenty zostały udostępnione instytutowi niezgodnie z prawem, książka powstała na zamówienie, nie wolno niszczyć legendy, nawet jeśli Wałęsa coś podpisał, to przecież były to ciężkie i trudne czasy... Lista jest długa, a argumenty w niej zawarte mają wspólny mianownik, wara od teczek! Bo prawda nie tylko w oczy kole, ale i w dupę parzy, a jak wiadomo dbanie o własną dupę jest jednym z ważniejszych zadań jakie postawiła przed człowiekiem natura.

Pozornie bitwa toczy się o prawdę o przeszłości Wałęsy, czy tak jest jednak naprawdę? Śmiem wątpić. Gdyby gra nie toczyła się o większą stawkę, gdyby sprawa Wałęsy bezpośrednio nie godziła w interesy szerszego grona osób, to jestem prawie pewien, że został by on z nieukrywaną przyjemnością rzucony na pożarcie lustratorom. Co innego mogę sądzić, gdy solidaryzuje się z nim Napieralski? PO podobnież planuje zmiany ustawy o IPN w ten sposób aby "[...] nie powstawały już więcej publikacje, które służą do politycznego linczu".
Czyżby szykował się sequel nocnej zmiany? PO może mieć mały problem, gdyż prezydent z pewnością zawetuje taką ustawę, więc aby ją przepchnąć musiałoby się skumać z SLD, a SLD najchętniej IPN wraz z całym dobrodziejstwem inwentarza wyprawiłoby w kosmos, a tego pomysłu PO już nie popiera. Czy dojdzie do tego sojuszu? Ciężko powiedzieć, ale szczerze powiedziawszy nie byłbym bardzo zdziwiony gdyby jednak do niego doszło. A propos politycznego linczu, to jak słusznie zauważył Ziemkiewicz, nie można określać sprawy Wałęsy mianem politycznej, gdyż Wałęsa nie zajmuje się już polityką. Kolejny dowód na to, że wcale nie chodzi o Wałęsę.

Ciekawa rzecz. Wałęsa twierdzi, że materiały wskazujące na to, że był Bolkiem są fałszywe, sfabrykowane przez SB, po to by go zdyskredytować. Nasuwa się proste pytanie. Skoro dokumenty są fałszywe, to po co za swej prezydentury Wałęsa wypożyczył je (nota bene z pominięciem odpowiednich procedur) i nieco uszczuplił? Co do tej kwestii chyba nie istnieją wątpliwości, w każdym razie dla mnie. Po co niszczyć fałszywe dokumenty? Nie wiem. Wiem za to, podobnie jak chyba każda osoba, która miała choćby krótką styczność z obiegiem dokumentów w instytucjach takich jak Policja, że fałszowanie istniejących akt byłoby nie lada wyczynem, że o fałszerstwie dokonanym post factum nie wspomnę. To po pierwsze, po drugie zaś nie sądzę aby SB miało fałszywki w swoich zbiorach. Jak mieliby się w tym połapać? Kto by wiedział, które akta są fałszywe, a które nie? O służbach typu SB można wiele powiedzieć, ale chyba nie to, że byli amatorami, ergo nie wprowadzaliby sami sobie chaosu informacyjnego.

Toczy się kolejna batalia o prawdę. Dzięki niej jak na dłoni widać kto po której stronie ma serce. Politycy od lewicy do prawicy pokazują swoje prawdziwe kolory. Jak mawiają uderz w stół, a odezwą się nożyce. Nie ukrywam, że z niepokojem obserwuję rozwój wydarzeń. Mam nadzieję, że tym razem nie uda się sprawie ukręcić łba. Mam również nadzieję, że w końcu doczekamy się lustracji z prawdziwego zdarzenia. Nadzieja matką wynalazców..., tak?

Na koniec kilka smaczków na temat Wałęsy. Strona, na której znajdziecie kilka niezłych fotek z Lechem, film zrealizowany przez TVP pt. "Plusy dodatnie, Plusy ujemne".

Wypowiedź Wałęsy - klasyk, z wszystko inne zapłacisz kartą


Na koniec (jeśli ktoś jeszcze nie widział) film pt. "Nocna zmiana".

16 czerwca 2008

Burn babe, burn... vel. prasówka.

Dla tych, którzy sądzą, że polityka ultratolerancji, laicyzacji i bycia francuzem to coś fajnego - bardzo fajny news - Francja znowu płonie! Mały bis z nie tak znowu odległych ekscesów paryskich. Dla ścisłości, jeśli chodzi o mnie, to jeśli chodzi o Francję - nie potrzeba wody niech jara się!!! Co nie zmienia faktu, że wolałbym żeby podpalacze byli innej narodowości - jak to ciemnogrodzianin. Fakt faktem, tym razem media ograniczyły się do lakonicznego stwierdzenia, że odpowiedzialną za zamieszki jest bliżej nieokreślona młodzież. Przecież trzeba być PC! Ja jednak nie mam wątpliwości co do tego kto jest odpowiedzialny za chuligańskie wybryki na żabojadzkiej ziemi.

A teraz czas na coś co zdarza się dość rzadko - w Wybiórczej puścili coś sensem! Może dlatego, że jest to wywiad, a nie tekst autorski, co nie zmienia faktu, że nadal jestem zdumiony! Jednak wszystko jest możliwe! Ha!

Na koniec dwa newsy, które ewidentnie świadczą o przeroście wyobraźni nad zdrowym rozsądkiem. Skomentować je mogę jedynie (poza szyderczym śmiechem) parafrazą kwestii z filmu Piłkarski Poker: Nie i jeszcze długo, długo nie!!!

Na koniec sarmacko-ciemnogrodzkie hasło będące odzwierciedleniem moich odczuć na temat tego co się dzieje w dzisiejszej Europie - jeszcze nam chuje będziecie dziękować za drugą odsiecz wiedeńską!!! Rzekłem!

13 czerwca 2008

Wot, kulturnyj narod!

Wiecie jakie są rodzaje prawdy? Cała prawda, też prawda, święta prawda i gówno prawda. Szybki rzut oka na otaczającą nas rzeczywistość pozwala stwierdzić, że rodzajem prawdy występującym w przyrodzie najczęściej jest ten ostatni. Jest tajemnicą poliszynela, że historię piszą zwycięzcy, jak również, to że każdy kraj przedstawia historię na swój sposób. Coś przemilczeć, przekoloryzować, odwrócić kota ogonem, lub w ogóle wykreślić z kart historii i gotowe! Kopernik była kobietą! (Skłodowska Curie też!) Jest to praktyka powszechna i nagminna, mogąca pochwalić się bogatą tradycją, dlatego też nie powinna dziwić.

I nie dziwi. Powiedzmy sobie jednak jasno, ani nagminność, ani powszechność procederu nie może go usprawiedliwiać. Niestety prawda jest w równej mierze towarem deficytowym co niepożądanym. O ile w odniesieniu do historii możemy w pewnych przypadkach mówić o poprawkach kosmetycznych, które można potraktować z przymrużeniem oka, to, to czego dopuszcza się Rosja mieści się jedynie w katalogu zwykłego skurwysyństwa. Nota bene sztuka, którą ten kraj pielęgnował przez długie lata i chyba jest bliski osiągnięcia perfekcji.

Katyń nie był ludobójstwem, a Rosja ma z nim niewiele wspólnego, bo to sprawka Stalina. Co prawda można odnaleźć w tej tezie nutkę optymizmu, gdyż jeszcze nie tak dawno jedyna słuszna wersja wydarzeń zakładała, że jest to sprawka hitlerowców. W żaden sposób nie zmienia to faktu, że Rosja po raz kolejny w sposób wyjątkowo bezczelny pokazuje gdzie ma Polskę.

Wiadomo, że miłości pomiędzy naszymi narodami nie było i nie ma, a szanse na jej zrodzenie są znikome. Są jednak pewne kwestie, do których moim zdaniem należy podejść z elementarną dozą szacunku do drugiego człowieka. Jak widać Rosji na to nie stać. Nie będą jej Polacziszki szczekać. Tak było i tak ma być.

Co mogę powiedzieć? Nie pierwszy i pewnie nie ostatni to raz jak w ten czy inny sposób kacapy chcą nas zgnoić. Nie pierwszy i nie ostatni raz połamią sobie na nas zęby! Z nami nie tak łatwo. Pod Moskwą byliśmy już dwa razy, a powiadają, że do trzech razy sztuka!

11 czerwca 2008

A na drzewach

zamiast liści będą wisieć komuniści...

05 czerwca 2008

Którędy do dżungli?

Nie wiem jak miewa się szympans, o którym pisałem wcześniej, wiem za to, że psy policyjne w Norwegii nie mają powodów do narzekań. Tamtejszy sąd uznał je równymi w prawach z funkcjonariuszami policji.
Norweska prokuratura jest zadowolona z wyroku i komentuje sytuację następująco:
" - Psy policyjne działają na rozkaz policjantów, więc przemoc wobec nich jest tym samym co przemoc wobec policjanta".

Nie popieram znęcania się nad zwierzętami, tak cywilnymi jak i mundurowymi, co nie zmienia faktu, że nie można postawić znaku równości pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem! Przecież to totalny absurd!

Za każdym razem, gdy dowiaduję się o takich kuriozach, coraz bliższa jest mi myśl salwowania się ucieczką do dżungli, bądź na jakąś tropikalną wyspę.

04 czerwca 2008

Wolność słowa.

Kolejny raz Europa udowadnia, że są sprawy, o których można mówić albo dobrze, albo w ogóle. Nie żeby mnie to dziwiło. Ciekawe w tej sprawie wydaje mi się to, że Bardot została ukarana za "nawoływanie do nienawiści rasowej". Może się nie znam, ale z tego co mi wiadomo, to muzułmanie nie są rasą, ale wyznawcami islamu. Czy nie lepiej w takim razie byłoby ukarać Bardot za nawoływanie do nienawiści religijnej? Tak dla ścisłość, bo jak wiadomo diabeł tkwi w szczegółach!

Szczegóły te często umykają ludziom, którzy z wielką chęcią zamykają usta tym, którzy odważą się naruszyć temat tabu.
Gdzie, o gdzie są obrońcy praw dżdżownic i wszelkiego rodzaju innych żyjątek pełzających i latających? Czemu nie protestują? Rytualne mordowanie zwierząt!!! Co, prościej wybić szybę w Mc Donaldzie niż podskoczyć muzułmanom? Gdzie jest prawo? Nie wiem jak w tej kwestii wygląda francuskie ustawodawstwo, ale nie sądzę, aby diametralnie różniło się od obowiązującego w innych krajach starego kontynentu.
Jeżeli dobrze pamiętam, prawo w większości tak zwanych cywilizowanych krajów zabrania znęcania się nad zwierzętami. Nie wiem jak wygląda rytualne zabijanie zwierząt w wykonaniu wyznawców religii miłości, ale coś mi się wydaje, że paragraf by się na to znalazł. Jeśli się mylę proszę mnie poprawić.

Wszystkie zwierzęta są równe, ale niektóre są równiejsze, nieprawdaż?