26 stycznia 2011

O Polsce raz jeszcze.

 
Gdy wieczorne zgasną zorze,
zanim głowę do snu złożę,
modlitwę moją zanoszę,
Bogu Ojcu i Synowi.
Dopierdolcie sąsiadowi!
Dla siebie o nic nie wnoszę,
tylko mu dosrajcie, proszę!
Kto ja jestem?
Polak mały! Mały, zawistny i podły!
Jaki znak mój? Krwawe gały!
Oto wznoszę swoje modły do Boga, Maryi i Syna!
Zniszczcie tego skurwysyna!
Mojego rodaka, sąsiada, tego wroga, tego gada!
Żeby mu okradli garaż,
żeby go zdradzała stara,
żeby mu spalili sklep,
żeby dostał cegłą w łeb,
żeby mu się córka z czarnym
i w ogóle, żeby miał marnie!
Żeby miał AIDS-a i raka,
oto modlitwa Polaka!

Jeżeli ktoś się nie orientuje to powyższa "modlitwa" pochodzi z filmu Dzień Świra. Dlaczego ją przytaczam? Dlatego, że w moim mniemaniu niemal bezbłędnie obrazuje polską mentalność. Na zamieszczonym zrzucie ekranu komentarz do informacji o odnalezieniu w Anglii ciał dwójki Polaków brzmiący - "kto jedzie na zmywak? no dalej osiołki". Autorowi gratuluję wyczucia. Niestety tego typu bezmyślne komentarze nie są rzadkością. Oczywiście można zrzucić je na karb internetowej anonimowości, przez którą każdy z dostępem do netu może popisać się swoją głupotą. Na pewno w wielu przypadkach tak jest. Internet jest bardzo ciekawym "zjawiskiem" dającym możliwość obserwacji wielu zachowań, które prawdopodobnie nie ujrzały by światła dziennego gdyby nie on. Jeżeli dobrze pamiętam, to chyba Lem powiedział, że nie był świadom tego, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie odkrył internetu. Muszę przyznać, że coś w tym jest. Pozostawiając pytanie czy ludzie z wielką lubością wypisujący bzdury na różnego rodzaju internetowych forach gotowi byliby powtórzyć je w "realu" bez odpowiedzi chcę zaznaczyć, że komentarze tego typu poza przejawem głupoty są także odzwierciedleniem podłej, polskiej mentalności.

Muszę podkreślić powyższe PODŁEJ. Jest to kolejna smutna prawda o naszej narodowej naturze. Jest to także, moim zdaniem, jeden z powodów dzięki któremu życie w Polsce wygląda tak a nie inaczej. Nie wiem skąd w nas tyle podłości względem siebie. Wiem za to, że nic nie wskazuje na to aby miałoby to się zmienić, co rzecz jasna nie wróży dobrze.

21 stycznia 2011

Make love - raz jeszcze.

Często słyszę głosy, że Islam jest źle postrzegany, źle przedstawiany i że mylą się Ci, którzy twierdzą, że wyznawcy tej religii nie są zdolni do dialogu, kontrolowania swoich emocji, bądź też koegzystowania z innymi nacjami we współczesnym świecie. Dlaczegóż to niektórzy ludzie w ten a nie inny sposób postrzegają religię nazywaną przez wielu religią miłości? Nie mogę wypowiadać się w imieniu innych, ale mogę powiedzieć, że w moim przypadku incydenty takie jak ten utwierdzają mnie w przekonaniu, że ludzie ci mentalnie utknęli w XII wieku i za cholerę nie mogą, bądź raczej nie chcą się z niego wydostać. 

17 stycznia 2011

Soul food.

 Jakiś czas temu oglądając telewizję (tak, od czasu do czasu mi się jeszcze zdarza) natrafiłem na program rozrywkowy, kabaretowy jeśli kto woli. Nie oglądałem go zbyt długo, jednakże utwierdził mnie on w przekonaniu, że polski kabaret czasy swojej świetności ma za sobą. Nie wiem jaka grupa produkowała się w tym programie, wiem za to, że nie odbiegała specjalnie od poziomu prezentowanego przez kolegów po fachu.Proponuję więc małą powtórkę z rozrywki i nieśmiertelny, mistrzowski Sęk.

15 stycznia 2011

Prasówka.

Jeżeli ktoś miał wątpliwości co do tego, że nasz rząd to banda niekompetentnych debili, którym polska racja stanu zwisa i powiewa jak kilko kitu na agrafce - oto kolejny dowód na potwierdzenie tej tezy. 
Konwencja chicagowska nie wiąże Rosjan przy badaniu katastrofy smoleńskiej. "Rzeczpospolita" zaznacza, że przez dziewięć miesięcy Polska żyła fikcją. Rząd mówił, że śledztwo jest prowadzone w oparciu o konwencję chicagowską, a tymczasem - jak wynika z analiz "RZ" - konwencji nie można było zastosować do tej katastrofy. Jak wynika z art. 3 konwencji chicagowskiej dokument ten stosuje się wyłącznie do cywilnych samolotów, nie zaś państwowych.
Po raz kolejny trzeba zadać sobie pytanie, czy to karygodne "niedopatrzenie" jest działaniem zamierzonym, czy po prostu kolejną "wtopą" polskiego rządu? 
Będąc przy Smoleńsku chciałbym wspomnieć o tym co ma do powiedzenia na ten temat strona rosyjska. 
Na łamach prawda.ru możemy zapoznać się z wywodem pilota Grigorija Drugowiejki, który nie ma zastrzeżeń co do raportu MAK i nie rozumie dlaczego Polska nie zgadza się z opinią ekspertów, którzy przeprowadzili dochodzenie w sposób profesjonalny i kompleksowy. Twierdzi on także, że rosyjscy kontrolerzy lotu nie byli w stanie zapobiec katastrofie, ponieważ skoro piloci zdecydowali się na lądowanie, to kontroler mógł sobie krzyczeć pull up, a to i tak niczego by nie zmieniło. Wina leży nie tylko po stronie polskich pilotów ale i polityków, gdyż Ci chcieli wylądować blisko Katynia. Ciężko się nie zgodzić. Przecież gdyby wylądowali gdzieś przy granicy i stamtąd poszli na piechotę katastrofy z pewnością by nie było. 
Swoje 5 groszy, przepraszam kopiejek dokłada niezwistanaja, na łamach, której możemy się dowiedzieć, że dla Polski sprawa z samolotem nie zakończy się prawdopodobnie nigdy, gdyż dla nas winnych zawsze będzie zbyt mało. Ciekawe rozumowanie. 

Zmieniamy temat, teraz znowu o fiskusie. O inwencji tego urzędu pisałem na Zapiskach nie raz i nie dwa. Można powiedzieć, że jest ona wręcz epicka! Głównie jeżeli chodzi o stopień jej niedorzeczności, co nie zmienia faktu, że w pewnym sensie jest on godny podziwu. Inspektorzy kontroli skarbowej uzyskali nowe uprawnienia. Kajdanki, pałki, miotacze gazu, siatki obezwładniające, elektryczne paralizatory, broń z gumowymi pociskami - to wszystko nowe narzędzia kontroli skarbowej.
Wiem, że Uks to nie do końca to samo Us, niemniej jednak mam pewne obawy co do nowych uprawnień inspektorów. Głównie dlatego, że mam dziwne przeczucie, iż wspomniana wcześniej inwencja może być zaraźliwa, jeśli dodamy do tego zbyt entuzjastyczne podejście do pracy oraz fakt, że praca może polegać na egzekwowaniu nonsensownych przepisów - mamy gotowy przepis na katastrofę. 

Na koniec radosny akcent z państwa, o którym rzadko cokolwiek słychać w mediach, mianowicie Kanady. Piosenka Dire Straits "Money for Nothing", nagrana w 1985 roku, została oficjalnie uznana za nie nadającą się do emisji na antenie Kanadyjskiego radia. Powodem jest jedno słowo - "faggot", czyli po polsku "pedał".
Podobno jednym z podstawowych wyznaczników demokracji jest wolność słowa. Podobno. Bo jeśli chcemy użyć słowa pedał, to wolność ta nie ma racji bytu. Jak zapewne wiecie nie jestem wielkim fanem demokracji, jednakże fajnie by było się czegoś trzymać. Albo jest wolność albo jej nie ma. Oczywiście wolność jednych nie może być kosztem drugich, jednakże popadanie w skrajności tego typu nigdy nie jest dobre. 
Słowo "faggot", ma łamać zapisy o prawach człowieka zawarte w Kodeksie Etycznym komisji, ponieważ odnosi się do orientacji seksualnej w uwłaczający sposób.
Jak tu nie kochać PC? 
Katalog słów zakazanych w imię wolności i praw człowieka może się tylko powiększać, efektem czego będzie dalsza kastracja intelektualna oraz pogłębianie się aberracji semantycznych. Trzeba mieć nieźle pokręcony tok myślenia, by stwierdzić, że słowo pedał użyte w piosence łamie prawa człowieka. 
Posługując się tym tokiem myślenia możemy wyrugować z "pierwszego obiegu" większość piosenek, filmów lub książek.

Mam inną propozycję, może zakażemy wszystkiego tego co łamie zasady zdrowego rozsądku i uwłacza intelektowi? Katalog ten z pewnością szybko nabrał by monstrualnych rozmiarów.  

Skoro jesteśmy przy pe... znaczy się gejach i nonsensie. 
Jezus Chrystus był superinteligentnym gejem - powiedział w wywiadzie dla amerykańskiego magazynu "Parade" sir Elton John. 
Elton John jest supergłupim gejem, powiedziałem Ja.  

11 stycznia 2011

Soul food.

Jakiś czas temu obiecałem, że na łamach Zapisków będzie pojawiać się coś dla ucha lub oka, innymi słowy karma dla ducha. Wpisy te będą od tej pory pojawiały się pod tą samą nazwą - Soul food. 
Czasem będą towarzyszyły im refleksje, czasem po prostu będą to "gołe" rekomendacje. Mam nadzieję, że przypadną Wam do gustu.
Dziś będzie to wiersz pt. "Miasto" autorstwa Konstandinosa Kawafisa.


Powiedziałeś: "Pojadę do innej ziemi, nad morze inne.
Jakieś inne znajdzie się miasto, jakieś lepsze miejsce.
Tu już wydany jest wyrok na wszystkie moje dążenia
i pogrzebane leży, jak w grobie, moje serce.
Niechby się umysł wreszcie podźwignął z odrętwienia.
Tu, cokolwiek wzrokiem ogarnę,
ruiny mego życia czarne
widzę, gdziem tyle lat przeżył, stracił, roztrwonił".
Nowych nie znajdziesz krain ani innego morza.
To miasto pójdzie za tobą. Zawsze w tych samych dzielnicach
będziesz krążył. W tych samych domach włosy ci posiwieją.
Zawsze trafisz do tego miasta. Będziesz chodził po tych samych ulicach
Nie ma dla ciebie okrętu - nie ufaj próżnym nadziejom -
nie ma drogi w inną stronę.
Jakeś swoje życie roztrwonił
w tym ciasnym kącie, tak je w całym świecie roztrwoniłeś.

Ilekroć przypominam sobie chwile, gdy stałem na brzegiem innych mórz, pogrążony w zadumie, przepełniony poczuciem wolności, wpatrując się w nieistniejący punkt na horyzoncie, z dziwnym przeświadczeniem, że mogę ruszyć przed siebie i dotrzeć na kraniec świata, tylekroć przypomina mi się także ten wiersz. Zapewne dlatego, że wspomnianemu przeświadczeniu towarzyszył zawsze obraz mojego miasta. Byłem zawieszony gdzieś w przestrzeni, oczami kreślący trasę wędrówki na wyimaginowanej mapie, na której zawsze był jeden punkt - moje miasto. 
Dość dziwne uczucie. Z jednej strony wspaniała lekkość i wolność wynikająca z faktu, że jest się gdzieś, gdzie się nigdy nie było, wszystko jest nowe i gdziekolwiek nie pójdziesz będzie dobrze. Podświadomość podpowiada Ci, że to właśnie dlatego zapach wolności jest tu tak wyrazisty, dlatego że Twoje "miasto" jest tysiące mil stąd, dlatego, że jest tylko małym punktem na mapie, pomimo tego ciągle ma nad Tobą pewien rodzaj władzy... 


Wiersz o ile ma nieco pesymistyczny wydźwięk, to z pewnością skłania do refleksji i warto go sobie przypomnieć wpatrując się w dal po drugiej stronie wzgórza.

10 stycznia 2011

Kilka słów o studiach.

Czyli jakby na to nie patrzyć we don`t need no education - kolejna odsłona. Chciałbym Wam polecić artykuł Jacka Kobusa zatytułowany Po co nam studia? 
No właśnie po co? Teoretycznie wiadomo, rozwój, wiedza, kwalifikacje, praca itd. Wszystko fajnie, ale to jedynie przy założeniu, że nie żyje się po drugiej stronie lustra. Niestety w Naszym przypadku założenie to nie jest i zapewne jeszcze długo nie będzie spełnione, tak więc pozostaje ponowić pytanie, po co nam studia? Autor wspomnianego wcześniej artykułu daje dość dobrą odpowiedź na to jakże ważne pytanie. Nie wiem czy pośród moich czytelników znajdują się studenci, jeżeli tak to ich najbardziej zachęcam do lektury. Dla zachęty cytat
Pewnych błędów chyba bym już jednak nie powtórzył. Na przykład na studiach nie wymawiałbym się od picia wódki tak głupim pretekstem jak konieczność nauki do egzaminu! Egzamin można w końcu zdać także i w drugim terminie, a jak to nie pomoże, to w trzecim (czyli „komisyjnie”). Natomiast okazja do wypicia bruderszaftu z przyszłym posłem, ministrem, a bodaj przyszłą kochanką przyszłego podsekretarza stanu (co mogło mieć i doraźnie pewne uroki…) już się nie powtórzy…
To tylko jeden ze smaczków w tym jakże prawdziwym artykule pod którym mógłbym (z małymi wyjątkami) sam się podpisać. Jest takie anglojęzyczne powiedzenie - It`s not where you`re  from, it`s where your`re at - nieważne skąd jesteś, ważne gdzie zaszedłeś. Można je strawestować tak by posłużyło za uzupełnienie treści artykułu - nieważne co skończyłeś, ważne z kim pijesz. 

Więc spytam się jeszcze raz - po co nam studia?  

Małe post scriptum uzupełniające obraz stanu polskiej "nauki". 
Na 100 pracowników naukowych zatrudnionych w polskich uczelniach rocznie przypadają tylko 23 publikacje w uznanych czasopismach – wyjaśnia dr Aleksandra Parteka. – To najniższy wskaźnik w przebadanych krajach.

08 stycznia 2011

Przepaść cywilizacyjna

czyli o tym dlaczego nie należy pozwalać na wchodzenie z butami do łóżka i o tym jak bardzo cywilizacja wschodu różni się od cywilizacji zachodu. 
Wszystko to w artykule o wszystko mówiącym tytule "Śmierć w imieniu prawa". Artykuł jest długi, niemniej zachęcam do lektury, gdyż ma dużą "wartość poznawczą". Możemy się z niego dowiedzieć za można zostać skazanym na karę śmierci w państwach, w których panuje jedynie słuszna religia miłości i pokoju.

05 stycznia 2011

Prasówka.

Kilka zaległych newsów i krótkie komentarze do nich.
 Borusewicz mówi, że nikogo takiego nie pamięta, a ja mówię, nic nowego. Bo komuż miałby pomagać Bolek jeśli nie "swoim"? Nie pierwszy zresztą raz. Należy jeszcze się spytać kogo rozumie się przez Solidarności i co rozumie się przez pomoc. Z pewnością patrząc pod odpowiednim kątem można powiedzieć, że SB wielokrotnie pomagało Solidarność... 

Teraz odpowiedź na pytanie dlaczego potrzebujmy Apteczki oraz realnego ustawodawstwa umożliwiającego pociągniecie urzędników do odpowiedzialności za swoje wybryki/zaniechania/niedociągnięcia/partactwo... bądź to zwyczajny debilizm/skurwysyństwo/bezduszność...
Jedna kreska - tyle zabrakło Ani, wzorowej uczennicy jednego z wrocławskich gimnazjów, aby otrzymać stypendium za dobre wyniki w nauce. We wniosku, w miejscu na NIP zamiast postawić kreskę, zostawiła puste miejsce. Urzędnicy wniosek odrzucili i nie dają prawa do odwołania.

Jeżeli ktoś nadal sądzi, że z muzułmanami jest wszystko ok, to niech się zastanowi.
Aktorka znana z filmów o młodym czarodzieju Harrym Potterze została przez bliskich pobita i nazwana "dziwką" tylko dlatego, że spotkała się z chłopakiem, który nie jest muzułmaninem - donosi prasa w Wielkiej Brytanii. 22-letniej Afshan Azad, aktorce pochodzącej z muzułmańskiej rodziny imigrantów z Azji, bliscy grozili śmiercią [...]
Ci którzy myślą, że dialog z tego typu ludźmi jest możliwy także powinni się dobrze zastanowić, a Ci którzy uważają, że powinniśmy (jako europejczycy) obchodzić się z muzułmanami jak z jajkiem powinni się popukać w czoło i to mocno. Nie wiem ile razy można o tym pisać, ale jeśli pozwoli się komuś żeby będąc w "gościnie" wchodził z butami do łóżka to bardzo szybko wejdzie nam na głowę... 

To co napisałem powyżej tak naprawdę tyczy się wszelkiego rodzaju fanatyków/ortodoksów/bojowników i ludzi, którzy popadli w skrajność niezależnie od ich wyznania, rasy czy narodowości. Problem w tym, że środowisko muzułmańskie zdaje się mieć sporą nadwyżkę ludzi dotkniętych skrajnościami, a co gorsza będących mentalnie w średniowieczu i to wczesnym.  

Legalize it.

Internetowe sklepy z dopalaczami, a także zwykli handlarze, są poza zasięgiem policji i inspekcji sanitarnej. Winny jest brak rozporządzenia, na podstawie którego służby mogłyby dokonywać zakupu kontrolowanego - odkrył "Dziennik Gazeta Prawna".

 Czyli kolejny dowód na brak wyobraźni i nieudolność osób stanowiących prawo w kraju nad Wisłą. Smutne status quo, nad którym nie ma co się kolejny raz rozpisywać. A ja powiem kolejny raz - zalegalizować, opodatkować i problemie. No bo skoro nawet w teorii nie jesteśmy w stanie stworzyć przepisów, które miałyby przeciwdziałać sprzedaży narkotyków/dopalaczy (że o egzekwowaniu tego prawa nie wspomnę) to może jednak lepiej pójść w drugą stronę? Spójrzmy prawdzie w oczy prawa na tyle restrykycjnego i surowego, ażeby rzeczywiście odstraszało od handlu i używania narkotyków współczesne ustawodawstwo tak zwanych demokratycznych krajów nie przyjmie za nic, a nasz tak zwany demokratyczny kraj dodatkowo nie ma pieniędzy na egzekwowanie jakiegokolwiek prawa, a co tu dopiero mówić o restrykcyjnym? Muszę nadmienić, że utrudnianie życia losowo wybranym, uczciwym obywatelom nie liczy się. 


Pozwólcie, że powtórzę - każdy powinien mieć prawo do trucia się tym na co ma właśnie ochotę. Nie występujmy przeciwko naturze, selekcja naturalna jest bardzo ale to bardzo potrzebna!