25 listopada 2009

Prasówka.

Zacznijmy od newsa, który utwierdzi Was w przekonaniu, że żyjemy w państwie prawa odzwierciedlającego zasady sprawiedliwości społecznej i zapewniającego swoim obywatelom poczucie bezpieczeństwa i tejże sprawiedliwości. Wrocławski sąd (tfu) okręgowy zastosował nadzwyczajne złagodzenie kary i tylko trzy lata więzienia dla sprawcy brutalnego gwałtu, którego ofiara została kaleką do końca życia. Sąd w rzeczonej sprawie doszukał się tak zwanych okoliczności łagodzących. Jeśli spodziewacie się w tym momencie pomroczności jasnej, czy też "sama się o to prosiła" - to się zawiedziecie. Sąd wykazał się inwencją i odnalazł wiele bardziej oryginalną okoliczność łagodzącą.
Uwaga! Sprawca gwałtu zaproponował zgwałconej kobiecie, że wezwie pogotowie a potem sam zgłosił się na Policję!
Fuck me sideways! Nie wiedziałem, że to są okoliczności łagodzące! Miał bym się na baczności wydając taki wyrok, gdyż niektórzy mogą wyciągnąć z niego wnioski, które mogą się okazać bardzo przykre w skutkach.
- Wysoki sądzie, prawdą jest, że oburzona wyrokiem sądu dopadłam sędzinę w ciemnej bramie i okładałam ją po głowie tępym narzędziem, ale zaraz potem zadzwoniłam po karetkę! Dlatego też proszę o nadzwyczajne złagodzenie kary...

Mi to się normalnie w "pale" nie mieści, zwłaszcza, że wyrok w sprawie wydała kobieta! To jest dopiero czeski film... Dużo bym dał za to, by wiedzieć co dzieje się w głowach ludzi takich jak ta sędzina. Mam jednak dziwne przeczucie, że byłyby to najgorzej wydane pieniądze w moim życiu.
- Zajrzyjmy do głowy nr 1... ZONK! Bardzo nam przykro nic tam nie ma... Gramy dalej?

Nieco spóźniony komentarz do kacapskiej krytyki 5 minut Wałęsy. Ambasador Rosji przy NATO oburza się na fakt, że Wałęsa podczas uroczystości rocznicowych zburzenia muru berlińskiego dostał na przemówienie 5 minut a cała reszta 2. "Dziwne, że wszystkim szefom państw dano po dwie minuty na wystąpienie, a Wałęsie pięć minut - jakby to on zburzył mur" [...] Nie zrozumcie mnie źle, wg mnie najlepiej by było jakby Wałęsa w ogóle się nie odzywał, zwłaszcza publicznie...
Wałęsa muru nie zburzył - fakt, ale, primo: nie zapominajmy kto i z czyim poparciem go stawiał, secundo: kacapki miały w Europie już swoje "5 minut", które trwały, powiedzmy od 1945 do 1990, dlaczego więc Wałęsa nie może mieć 3 minut więcej?
Na tym jednak nie koniec.
Dyplomata podkreślił, że "historia została napisana od nowa; roli Rosji w zjednoczeniu Niemiec już nie widać". "Jest to co najmniej nieetyczne" - ocenił.
--> --> Ciągle za to widać jej rolę w podziale Niemiec! Może jedna rola przysłania nieco tę drugą? Zresztą, co tu dużo mówić, o czym jak o czym, ale o pisaniu historii od nowa Rosjanie powinni mieć sporą wiedzę. Ba, zaryzykowałbym stwierdzenie, że są w tym zdecydowanymi liderami, a kto mieczem wojuje...

Żyjemy w świecie fobii i izmów. Dowodem tego jest przypadek z UK. Tyle zabawny co przykry. Związki partnerskie w Wielkiej Brytanii są tylko dla homoseksualistów, usłyszała heteroseksualna para, której nie pozwolono na jego zawarcie. To dyskryminacja heteroseksualistów, uznali mężczyzna i kobieta i zamierzają swoich praw dochodzić w sądzie. Para padła ofiarą HETEROFOBII! Tak, tak, heterofobii. Była homofobia, nadszedł czas na heterofobię. Czemu nie? W końcu mamy równość. Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że para chciała zawrzeć związek partnerski na znak solidarności z gejami, którzy nie mogą wstąpić w związek małżeński! The Beatels trafnie ujęli to już jakiś czas temu słowami piosenki: we all live in a yellow submarine, yellow submarine...

Najlepsze zostawiłem sobie na koniec. Zostajemy w UK, tym razem po to aby dowiedzieć się, że:
Globalne ocieplenie to oszustwo. - DUH!
Grupa czołowych na świecie klimatologów została oskarżona o manipulowanie danymi dotyczącymi globalnego ocieplenia, gdy ich prywatne e-maile zostały wykradzione przez hakerów [...] i dalej Analiza treści zawartych w mailach wskazuje, że naukowcy manipulowali danymi, tak by udowodnić tezę, że gwałtowne ocieplenie klimatu spowodowane jest ludzką działalnością.
Wygląda na to, że ekoterroyści i innej maści hippisi tulący drzewa mogą stracić poważny argument, którym tak bardzo lubili szermować. Pomijając fakt, że całe to globalne ocieplenie spowodowane rzekomym zbyt głębokim oddychaniem od samego początku trąciło zdradą na kilometr, to niech będzie to nauczką dla nas wszystkich. Nie w tej konkretnej kwestii, w ogóle. Naukowcy, niestety, mogą się poszczycić niechlubną i bogatą historią manipulacji badań i ich wyników. Dla sławy, profitów, jedynie słusznej sprawy, wymieniać można by długo... Mam wrażenie, że współczesne społeczeństwo za bardzo polega na opinii naukowców, zapominając o tym, że naukowcy też są ludźmi i mogą posługiwać się nauką dla różnych celów, niekoniecznie szczytnych.

Innymi słowy: "Strzeżcie się uczonych w Piśmie"

Będąc przy temacie "globalnego ogłupienia" tj. ocieplenia zachęcam do obejrzenia filmu pt. "The Global Warming Swindle".

24 listopada 2009

Zaklęte rewiry

czyli sitwa uber alles.

Gdański magistrat (jak to dumnie brzmi) na czele z Budyniem i wodami po nim konsekwentnie realizuje światły pomysł stworzenia "strefy prestiżu". Zaczęło się od podwyższenia czynszy co zmusiło niektórych z dotychczasowych najemców do opuszczenia zajmowanych do tej pory lokali. Ich miejsce mieli zająć nowi, "prestiżowi" najemcy, którzy mieli ożywić miasto. Najpierw sądziłem, że magistrat liczy na Vuittona , Prade, Hermesa, Burberry, Tiffanego, czy też inne prestiżowe firmy, które uszczęśliwiłyby mieszkańców Gdańska i okolic swoimi butikami i salonami. Bo przecież jak powszechnie wiadomo jesteśmy bardzo bogatym miastem i regionem, nie godzi się więc żeby przechadzając się gdańską starówką nie można było nabyć torebki od Hermesa - skandal! Rzecz jasna myliłem się! Jak się okazuje niezbadane są zamysły Budyniowych sług.

Oto na portalu trojmiasto.pl możemy przeczytać, że część lokali została przekazana Fundacji Gdańskiej, która to jeden z lokali przy Długim Targu ma zamiar przekazać w dzierżawę Markowi Kondratowi z pominięciem procedury przetargowej. Wszystko rzecz jasna jest zgodne z prawem, gdyż fundacja takiej procedury przeprowadzać nie musi. Nieźle pomyślane co?

Jak zauważa autor artykułu miasto najprawdopodobniej na całej imprezie straci, zarobi za to fundacja i dzierżawca. Nic to! Bo jak stwierdza Lisicki - Musimy zdecydować, co jest ważniejsze: czy stawka czynszowa, czy jakaś wartość dodana. Chciałbym wiedzieć o jaką dokładnie wartość dodaną się rozchodzi i do czyjej kieszeni ona powędruje?

Coraz częściej wydaje mi się, że powinniśmy zmienić niektóre zapisy w ustawie zasadniczej. Nic ważnego, kilka szczegółów związanych z nazewnictwem. Tak sobie myślę, skoro wszystko jest u nas tak dogłębnie popieprzone to może chociaż należy uczynić niektóre nazwy i określenia adekwatnymi? I tak, Rzeczpospolitą Polską należałoby zamienić na Rzeczpospolitą Esbecką, a zapisy mówiące o ustroju zastąpić jednym o następującej treści: ustrojem obowiązującym w RE jest sitwokracja...


25.11.2009
Mały dodatek do posta. Na trójmiasto.pl pojawił się kolejny artykuł o Kondtracie i dzierżawie lokalu na gdańskiej starówce. Fundacja broni się.
- Wraz z lokalami dostaliśmy też zadanie - tłumaczył Windorbski. - Znaleźć dla tych miejsc najemców, ale nie zwykłych, lecz takich, którzy w tych lokalach realizowaliby coś na kształt misji.
Misja - to jest dobre. Uwielbiam to słowo, zwłaszcza w odniesieniu do przedsiębiorców. No ale, co zrobić? Teraz każdy ma misję i wcale nie jest nią robienie pieniędzy. Nie, nie moi drodzy. Tesco ma misję, BP ma misję, Mc Donald ma misję, pani Jadzia i Marek Kondrat też ją mają! Tak tylko przy okazji wpadnie im parę złociszy do kieszeni, ale misja jest najważniejsza!
Oczywiście żadnego wpływu na wybór "misjonarza" nie miał fakt, że Kondrat i prezes fundacji Widnorbski są dobrymi znajomymi.
Wszystko jest OK!
- Do końca nie rozumiem szumu w tej sprawie. Według mnie wszystko jest jak najbardziej w porządku - kwituje Paweł Adamowicz.
Jestem pocieszony, skoro jego ekscelencja Budyń nie widzi problemu, to z pewnością go nie ma!

23 listopada 2009

O demokracji słów kilka.

Pamiętam jak będąc młodszym silnie popierałem demokrację. Z fascynacją czytałem o demokracji ateńskiej i o współczesnych modelach demokratycznych. Pokładałem w niej wielkie nadzieje, chyba tak samo jak i wielu innych Polaków. Zarówno poparcie, fascynacja jak i nadzieja topniały wprost proporcjonalnie do liczby wiosen jakie przeżyłem. Teraz pozostała tylko mętna kałuża.

O wadach demokratycznego systemu sprawowania władzy pisałem już wcześniej i szczerze powiedziawszy nie mam zbyt wiele do dodania. Poza jednym. Dziś rano czytając wiadomości na jednym z polskich serwisów informacyjnych natknąłem się na sondę, a właściwie to kilka sond. Dotyczyły one najnowszych pomysłów słońca kaszub na zmianę konstytucji czytaj nieważne kto na kogo głosuje... Dj Donek 2009 PO ratujmy stołki remix. Pierwsze pytanie dotyczyło tego, czy popierasz pomysł Tuska? Wyniki - zdecydowana większość popiera! Pozostałe pytania dotyczyły tego jak powinien wyglądać tryb wyboru prezydenta, jego kompetencje, jaki jest najlepszy model sprawowania władzy. Co ciekawe, wyniki kolejnych sond świadczą o tym, że głosujący wcale nie popierają pomysłów premiera. Zakładając, że głosy oddawali Ci sami ludzie mamy przed sobą piękny obraz debilizmu przeciętnego Polaka jak również kolejny dowód na to, że dupokracja jest do D. Bardzo mnie ciekawi, czy rozbieżność pomiędzy wynikami sondaży wynika ze zwykłego debilizmu, braku umiejętności czytania ze zrozumieniem, czy funkcjonalnego analfabetyzmu i zwykłej ignorancji, czy może ze wszystkich wyżej wymienionych? Zilustrowana powyżej dychotomia zdaje się być symptomatyczną dla Polaków. Pamiętam wyniki innego sondażu przeprowadzonego jakiś czas temu przez jedną z gazet. Pytanie brzmiało czy państwo powinno podnieść poziom pomocy socjalnej i różnego rodzaju benefitów dla obywateli. Wynik: około 90% respondentów odpowiedziała tak. Pytanie nr 2: czy jesteś skłonny w związku z powyższym płacić większe podatki? 95% - nie. Dum, dum, dum... Z pustego i Salomon nie naleje, nieprawdaż?

Ktoś może spytać co to ma wspólnego z demokracją? Wszystko! Należy mieć świadomość, że to właśnie ludzie na takim poziomie, ćwierć-mózgi i funkcjonalni analfabeci są tą siłą, która ma najwięcej do powiedzenia w systemie demokratycznym. To właśnie ta ciemna masa wleje się do lokali wyborczych by radośnie postawi X w jednych wyborach na Wałęsę, a w następnych na Kwaśniewskiego! To ta ciemna masa po lekturze jedynej słusznej gazety będzie wiedzieć kto wróg, a kto przyjaciel. I oczywiście nie jest ciemną masą. Jest inteligencją, która wzoruje się na elicie, autorytetach moralnych, idzie razem postępem... To tylko autor tego tekstu jest chorym z nienawiści zaściankowcem, który chce palić czarownice na stosie, pluje na bohaterów tego narodu i nie potrafi wybaczać...

bo zaiste nie w mojej mocy jest przebaczać...

09 listopada 2009

Prasówka.

Zapraszam na "przegląd prasy". Zacznijmy od wiadomości ze świata i od newsa o wdzięcznym tytule 5 000 krzyży na amerykańskim murze granicznym. News ten jest godny uwagi z przynajmniej dwóch względów. W wigilię Wszystkich Świętych obrońcy praw emigrantów umieścili ponad 5.000 białych krzyży na przebiegającym przez miasto Tijuana odcinku muru budowanego przez władze USA wzdłuż granicy między Meksykiem a Stanami Zjednoczonymi. Po pierwsze można się z niego dowiedzieć, że istnieją obrońcy praw emigrantów. Ja np. nie wiedziałem :) być może powinienem był wiedzieć, a jeśli nie, to chociaż się domyślać, bo przecież teraz są obrońcy praw wszystkich i wszystkiego, oczywiście poza obrońcami ludzi obdarzonych zdrowym rozsądkiem - Ci muszą bronić się sami. Stopniowe "uszczelnianie" granicy Stanów Zjednoczonych przed masowym napływem nielegalnych meksykańskich imigrantów i przerzutem narkotyków z Meksyku, zmusiło Meksykanów, według pani Siu, do wybierania najbardziej niebezpiecznych, prowadzących m.in. przez pustynie Arizony, dróg przedostawania się do Stanów. To głównie - podkreśliła - zwiększyło liczbę śmiertelnych ofiar wśród nielegalnych imigrantów. Po drugie zaś możemy się upewnić, że obrońcy praw wszelakich cechują bardzo podobnym sposobem myślenia (przepraszam za ten zwrot), a ich potencjał intelektualny (za ten też) nie różni się zbytnio. Ta sama śpiewka niezależnie od tego, czy broni się praw adopcji dzieci przez parę mężczyzna i koza czy też o wolności słowa surykatek.
Rząd U.S.A. powinien się wstydzić! Nie wiem jak można pozwolić sobie na to, aby utrudniać nielegalnym emigrantom przedostanie się przez granicę - do czego ten świat doszedł! Bardzo możliwe, że w skutek uszczelniania granicy z Meksykiem drastycznie zmniejszy się ilość narkotyków dostępnych w stanach i biedne ćpuny będą musiały raczyć się gorszym bądź droższym towarem. Mam nadzieję, że obrońcy praw narkomanów w ramach protestu też coś gdzieś powieszą. Dum, dum, dum...

Pamiętam jak jakiś czas temu komentowałem fakt promowania przez UE języka neutralnego płciowo, tzn. takiego, który w jednoznaczny sposób nie daje odczuć rozmówcy, że wiemy jaką ma płeć, vide nie powinniśmy używać zwrotów takich jak: pan, pani, panna, etc. Wspomniałem wtedy, o tym, że efektem tego będzie powstanie neutralnego społeczeństwa. Neutralnego płciowo, rasowo, religijnie i co najważniejsze intelektualnie, bo bez neutralności intelektualnej - do której to nota bene coraz bliżej - osiągnięcie pełnej neutralności nie będzie możliwe. Ludzi neutralnych intelektualnie nie brakuje, za świetny przykład niech tym razem posłuży Szwecja.
Żyje tam wesoła para, która postanowiła wychować swoje dziecko bezpłciowo - to znaczy ani jako chłopca, ani jako dziewczynkę. Latorośl zwie się Pop i jest wychowywane bez żadnych ograniczeń i nie było narażone na odgrywanie określonej roli, do jakiej zmuszają stereotypowe wzorce zachowań płci. Oryginalnie prawda? Zdaniem matki płeć jest tyko "konstrukcją społeczną". A jej głowa zapewne konstrukcja próżniową. Płeć w 100% narzuca nam społeczeństwo, biologia nie ma tu nic do rzeczy. Tysiące lat ewolucji też nie. Wszystko jest stanem umysłu albo czymś narzuconym przez społeczeństwo. Matka twierdzi także, że pomogliśmy Pop rozwinąć silne cechy charakter. Myślę, że nawet nie wie jakie cechy będzie musiało rozwinąć jej dziecko potem, np. jak pójdzie do szkoły... No ale nigdy nic nie wiadomo, w końcu to Skandynawia, tam pewnikiem inne obyczaje panują i jest więcej PC... Para ma drugie dziecko, które zamierza skrzywdzić w ten sposób. Historia ta jest żywym dowodem na to, że prawo do rozmnażania się powinno poddać się ścisłym restrykcjom.

Teraz nadszedł czas na dawkę polskiej paranoi. Zacznijmy od NFZ, czyli jak masz zamiar chorować w tym kraju to albo obrabuj bank i lecz się prywatnie albo od razu rzuć się z mostu.
Choć trzystu podopiecznych szpitala w Witkowicach może w każdej chwili oślepnąć, to urzędników to nie wzrusza. - Nie mamy pieniędzy, rozkładają ręce pracownicy NFZ.
No jak nie ma pieniędzy, to ich nie ma, proste prawda? Umywamy rączki i idziemy do domu. La, la, la...
To jednak nie koniec. NFZ jako żywo szatańskimi pomiotami stoi i potrafi się wykazać nie tylko w kwestii ludzi zagrożonych utratą wzroku. NFZ zakręcił kurek i od października niepełnosprawne dzieci nie są rehabilitowane w Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. Urzędnicy mówią, że trzeba było rozsądniej wydawać pieniądze. To jednak nie koniec - zdaniem urzędników, pieniądze należy wydawać „rozsądnie”, a rozsądku w Centrum zabrakło. – Świadczeniodawca, w tym wypadku dyrektor szpitala czy kierownik kliniki, wie, jakimi pieniędzmi dysponuje i wie, jak powinien nimi rządzić – ucina Aszkielaniec. Brak mi słów. Mogę tylko zacytować Billa Hicksa: "suck satan`s cock"!

Pieniędzy na leczenie dzieci brakuje ale na wojaże dla darmozjadów nie może zabraknąć. Jak ktoś ma nóż w kieszeni to niech go wyjmie bo może się poranić przy lekturze. Około miliarda złotych rocznie płaci polski podatnik za wyjazdy zagraniczne i inne zbędne przywileje urzędników administracji publicznej.
Około miliarda.... To weźmy ten "około" miliard i leczmy dzieci! A urzędasy niech siedzą na dupach, bo chyba tylko do tego się nadają...

Na koniec kolejny dowód na to, że polski system edukacji jest do dupy. Tylko dwa polskie uniwersytety - Warszawski i Jagielloński - są na liście 500 najlepszych uczelni świata...
A to niespodzianka! Polskie środowisko akademickie nie bierze tego jednak do siebie (kolejna niespodzianka) To sztuczny twór, stwarzający niepotrzebny i płytki szum. Nie mamy szans, by zająć w nim wysokie pozycje, bo uczelnie są oceniane według takich kryteriów jak liczba wykładowców i absolwentów z tytułami noblisty, czy liczba publikacji pracowników naukowych w najbardziej prestiżowych periodykach, czyli w "Science" i "Nature". Takich osiągnięć mamy mało, bo u nas badania opisywane są po polsku czyli w języku mało popularnym w środowiskach naukowych świata" - dodaje prof. Ziejka. Gdyby uczelnie były oceniane wg liczby półinteligentnych, niekompetentnych wykładowców bez znajomości języków obcych bylibyśmy w pierwszej dziesiątce, nie ma co do tego wątpliwości. Pomimo tego, że wypowiedź pana "rofesora" bije czystą głupotą na kilometr to zawiera w sobie trafny opis przyczyny obecnego stanu rzeczy (jednej z wielu oczywiście). Pytanie: czy należy się napuszyć i pielęgnować status quo, czy może jednak warto zastanowić się nad zmianami? Czy publikowanie w renomowanych pismach branżowych w języku angielskim nie okazałoby się niezłym pomysłem? A, nie, wróć, to oznaczałoby, że rofesorski panteon musiałby zacząć coś robić....

04 listopada 2009

Quo vadis Polsko?

Nie wiem, który raz zadaję to pytanie i chyba już nie wiem po co...

Zdjęcie, które widzicie obok zostało zrobione na Cabot Tower w Bristolu. Było to 3 tygodnie przed powrotem do kraju, doskonale pamiętam co wtedy czułem patrząc się na tę małą strzałeczkę z napisem "Warsaw 1000 M". Pamiętam jak dziś ten uśmiech na swojej twarzy i radość jaka mnie przepełniała - wracam do domu...

I wróciłem. Niektórzy pytali się po co? Ja mówiłem nie pytaj o nią... I mówię tak dalej, za każdym razem z coraz większym smutkiem. Polska rzeczywistość szybo uporała się z uśmiechem na mojej twarzy. Tu można być chyba tylko smutnym klownem.

Wracając nie spodziewałem wiele, nie sądziłem, że wrócę do krainy mlekiem i miodem płynącej, drugiej Irlandii, nie, Polska to Polska, płynie czystą i dziegciem. Wiele tego dziegciu i polskiego jadu dane było mi zjeść, po podlaniu go czystą człowiek przestaje mieć choćby cień wątpliwości gdzie się znajduje. Polska...

Taka pijana i zmęczona wciąż...

Czy jednak musi taką być? Wiecznie pijaną i zmęczoną matką karmiącą swoje wyrodne dzieci absurdem i beznadzieją? Zapewne nie musi. Mogłaby być drugą Irlandią - tak Irlandią, mówię zupełnie poważnie, mogłaby! Inną sprawą jest to, że pewnie prędzej świnie zaczną latać.

Jest coś niesamowitego i zarazem bardzo dziwnego w naszym narodzie. Coś czego chyba nigdy do końca nie zrozumiem. Przeszliśmy przez wiele. Mamy bogatą i dość barwną historię. Przetrwaliśmy wojny, najazdy, rozbiory, rusyfikację, germanizację, skreślenie z map, 2 wojny światowe i w końcu komunizm czy też jak kto woli "okres demokracji ludowej". Przetrwaliśmy to wszystko, pozostaliśmy Polakami, przetrwaliśmy...

Nie zrozumcie mnie źle. Nie chcę bawić się w martyrologię, nie. Nie jesteśmy jedynym narodem, któremu wiatr historii często wiał w oczy a nie w plecy. Jak śpiewał Kazik "inni mają jeszcze gorzej".

Zostawmy to. Nie licytujmy cierpieniem naszych przodków. Spójrzmy na to co dzieje się teraz. Jak wygląda Polska A.D. 2009... Nie będę zbytnio się rozpisywał na ten temat, gdyż równie dobrze mógłbym przepisać w tym miejscu 3/4 wpisów z tego bloga, tych starych i tych, które dopiero napiszę. Koń jaki jest każdy widzi... W przeciwieństwie do konia Polskę taką jest widzą nieliczni, co być może jest jedną z głównych przyczyn dlaczego ciągle jest jaka jest. Większość jest ślepa, inni odwracają wzrok, są też tacy, którzy widzą, nie dajmy się jednak zwieść, owszem oni widzą, ale ktoś nałożył im na nos różowe okulary. Z nimi wszystko jest prostsze, może trochę rozmazane, ale jednak prostsze, nie trzeba się tyle zastanawiać, od razu wiadomo kto jest wrogiem, a kto nie... Są jeszcze Ci z jednym okiem, Ci którzy nie odwracają wzroku i nie noszą okularów - takie mają przyzwyczajenie, sposób bycia, lecz oni wbrew temu co można by wnioskować kierując się porzekadłami nie są królami pośród tłuszczy ślepców. To oni są kalekami, ich nie wypada słuchać... Ich punkt widzenia nie jest godny uwagi - w końcu mają tylko jedno oko!

Pomimo tego wszystkiego, pomimo regularnego pomstowania na Polskę i Polaków na łamach tego bloga, pomimo smutnych wniosków płynących z naszej historii, ciągle twierdzę, że mamy ogromny potencjał. Gdyby tylko udało nam się ten potencjał właściwie wykorzystać, to kto wie czy tuczniki nie wzbiłyby się w przestworza i nie zdarzył się drugi cud nad Wisłą. Niestety cuda zdarzają się rzadko, a nad Wisłą... Sami wiecie. Pozostała mi już resztka nadziei na to, że Polska kiedyś będzie się liczyła na świecie, na to, że nie spieprzymy wszystkiego tak jak zawsze. Pytam się ponownie, dlaczego nie możemy wykorzystać naszego potencjału po to aby zmienić ten kraj na lepsze? Dlaczego zamiast tego potencjał ten zazwyczaj znajduje swoje ujście w cwaniactwie, robieniu sobie pod górkę, ciągłej prywacie, tworzeniu nonsensów... Naprawdę sądzę, iż gro problemów z jakimi boryka się nasz kraj mamy na własne życzenie. Większości z nich można było uniknąć. Jasne, że nie mieliśmy łatwego startu, ale jak już wspominałem inni też nie... Jesteśmy sami sobie winni. Chcieliśmy dobrze, a wyszło jak zawsze... Zapewne wielu z Was zna to powiedzonko, które jak ulał pasuje to opisania większości dowolnie wybranych przedsięwzięć w tym kraju. Pytanie czy aby na pewno "chcieliśmy dobrze"? To pewnie też "mądry Polak po szkodzie". Fajnie by było, gdyby tak było, a tak nie jest! Pod tym względem (co może być w pewnym sensie pocieszające) drastycznie nie odbiegamy od reszty świata i możemy powtarzać do znudzenia "historia nauczyła nas jedynie tego, że niczego nas nie nauczyła"!

Chciałbym, żeby Polska była Polską. Pamiętająca o swym dziedzictwie i tradycjach. Wolałbym jednak, żebyśmy jako Polacy mogli być dumni nie tylko z tego, że nasi przodkowie niejednokrotnie przelewali krew za jej wolność, ale także z tego, że żyjemy w normalnym kraju. W kraju, który potrafi zapewnić godziwy byt swoim obywatelom. W państwie, które spełnia podstawowe funkcje państwa, a nie tworzy niekończące się iluzje. Aby Polak nie był Polakowi wilkiem... Czy naprawdę chcę za dużo? Czy naprawdę to o czym mówię jest tak trudne? Czy może urodziłem się w złym miejscu i czasie? Sam już nie wiem... Może ktoś mi odpowie...

Czemu ciągle podążamy tą samą drogą donikąd?