A propos odruchu wymiotnego, o którym wspominałem we wcześniejszym poście, to jedno z doniesień przyprawia mnie o ten odruch nieco bardziej niż inne. Mianowicie zejście "króla popu". Po pierwsze dlatego, że po prostu nie mogę patrzeć na ten pastisz człowieka - jeden z minusów bycia estetą. Po drugie, dlatego, że co do zasady irytuje mnie masowa masturbacja nad czyimś grobem - nieważne czyim. Masowa histeria z powodu niepowetowanej stary "wielkiego" artysty, który nota bene ostatni w miarę ciekawy album nagrał 22 lata temu. Co zrobić, współczesna pop-kultura żyje dla takich właśnie zbiorowych masturbacji. Ciało króla jeszcze nie dobrze nie ostygło, gdy zapowiedziano, że zostaną wydane dotychczas niepublikowane utwory! Ciekawe czy Jacko zdoła dorównać w tej konkurencji 2 Pac`owi! Swoją drogą świetna metoda na zgarnięcie kasy. Facet nie żyje, ale zostało po nim sporo studyjnych kawałków, które najprawdopodobniej były na tyle kijowe, że nie trafiły na płyty. No ale jak wspomniałem facet nie żyje, więc nie można pozbawić fanów - tych unikalnych, niepublikowanych do tej pory rarytasów - a kaska leci... Życie jest piękne... Dla niektórych. Jeszcze jedno o Jacko i jego śmierci. Tym razem coś z naszego podwórka. Paweł Kukiz komentując śmierć i twórczość Jacksona nieprzychylnie odniósł się do jego osoby, głównie z powodu jego rzekomych skłonności do pedofilii. Skrytykował go za to nikt inny jak Michał Wiśniewski, twierdząc, że: "Jak można powiedzieć, że to był zwykły pedofil? Mówili to ludzie, którzy nawet nie otarli się o to, co ten człowiek osiągnął." Jest to szalenie interesująca wypowiedź. Czy Michael był pedofilem, tego nie wiemy na pewno, jeśli nim był, to należy o tym mówić! Jeśli to poprawi humor Wiśniewskiemu, to można dodać, że był to niezwykły pedofil! Wracając do tej kuriozalnej wypowiedzi, to warto by zadać Michałowi pytanie, czy sugeruje, że jeśli ktoś osiągnął tyle co Michael, to oznacza, to że może molestować dzieci? Jedno jest pewne, ten człowiek nie był NORMALNY. Kukiz ma w tym miejscu wiele racji, mówiąc, że coś musiało być na rzeczy, skoro Jackson nawet nie próbował dowieść swojej niewinności tylko wyciągnął z kieszeni gruby plik dolarów. Wiem, że zmarłych tylko dobrze, lecz o zboczeńcach tylko prawdę!
A propos, to pora na radosnego newsa, który mówi o tym, że Polacy (na swój sposób) są ciągle w miarę normalnym społeczeństwem. 75% polaków nie popiera małżeństw (tfu) homoseksualnych, a 87% sprzeciwia się adopcji (tfu do kwadratu) dzieci przez pary o tej samej płci. Serce rośnie, choć pod jednym względem Polska pozostaje oazą normalność. Nie jest to oczywiście po drodze pedrylskim bojówkarzom zrzeszonym w organizacji o wdzięcznej nazwie Kampania Przeciw Homofobii. Niejaki Szypuła reprezentujący tenże organizację twierdzi, że świadczy to o "lęku Polaków przed nieznanym" i "że środowiska gejowskie powinny być bardziej widoczne i powinny odważnie prezentować swoje stanowisko". Jestem bardzo ciekaw, kiedy gejowscy działacze wbiją sobie do swoich zakutych łbów, że nikt się ich nie boi, i że homofobia istnieje tylko w ich umysłach. Tak ciężko jest zrozumieć, że niektórym ludziom na wasz widok robi się niedobrze? Na pewno jeśli zorganizujecie więcej parad "równości", podczas których będzie się publicznie lizać po jajkach, to zrównacie sobie niezliczone rzesze zwolenników. Powodzenia.
Jeszce jeden news będący czymś w rodzaju światełka w tunelu. 39% polaków nie ceni żadnego polityka! Ha! Czyli jednak mieszkają tu jeszcze ludzie z krztą zdrowego rozsądku!
Na koniec komentarz do postawy bojowniczek, które zarówno w swej pomysłowości i inteligencji, jak i modus operandi dorównują działaczom gejowskim i innego tego rodzaju popapranym aktywistom walczącym o równoupośledzenie i prawa człowieka dla dżdżownic. Podczas Kongresu Kobiet Polskich (bunch of old skanks on their periods - jakby to powiedział Pan Garrison) dużo mówiono o wprowadzeniu parytetów do list wyborczych. Jeśli ktoś nie jest zorientowany co kryje się pod tym hasłem, to już wyjaśniam. Chodzi o to, aby oddać feminazistkom 50% miejsc na listach wyborczych do Sejmu, Parlamentu Europejskiego i samorządów. Ma to oczywiście na celu promować równouprawnienie i jest świetnym pomysłem. A ja powiem GÓWNO. Równouprawnienie my ass! Kobiety mogą kandydować i głosować - równouprawnienie jest. Pomysł ten jest oczywistym zamachem na dupokrację. Jeśli nikt na was nie chce głosować to się z tym pogódźcie i nauczcie z tym żyć. To jest jednak zbyt trudne, trzeba wprowadzić przymusową równość. 50% dla nas i chuj! Bo to jest równość! Społeczeństwo wybierze w wyborach 80 facetów i 20 babek, ale to nie jest równość, więc trzeba zabrać 30 miejsc facetom, bo społeczeństwo zagłosowało źle. Proste prawda? Pomysł kretyński i niebezpieczny zarazem. Już mamy spory odstetek debili w rządzie, a jeśli doszło by do tego, że jedynym kryterium załapania się do żłoba jest posiadanie jajników i nic poza tym, to wolę nie myśleć co by się działo. Kolejny raz nie chodzi o równości, chodzi o władzę. Dla nas.
Przepraszam, wcale nie o to chodzi, oto silny argument przeczący moim domysłom - "Politykę z kobietami robi się zupełnie inaczej, skupia się na tematach merytorycznych (...). Z kobietą-politykiem nie pójdzie się na wódkę".
I właśnie dlatego kobiety nie nadają się do polityki!!!
Bez pół litra nie razbieriosz!