Witam. Długo zbierałem się do tego, aby zasiąść przed klawiaturą i napisać tego posta. Dlaczego? Przyczyn jest wiele. Jedną z nich jest to, że znów będę się powtarzał, drugą to, że temat jest w gruncie rzeczy przykry. Chodzi o Polskę i o Nas.
Z przykrością (dyplomatycznie rzecz ujmując) śledzę kolejne doniesienia prasowe, na podstawie których nie można dość do innego wniosku niż ten, że nierządem Rzeczpospolita stoi. To także jest bardzo dyplomatyczne ujęcie problemu, bo "macie tu koleżanki niezły burdel" też całkiem dobrze pasuje. Problem jest bardzo złożony, można by rzecz systemowy. Systemowy, bo zaczyna się na samej górze, patrz ogólnie pojęty rząd i instytucje państwowe, a kończy na szarym Kowalskim, Ujmując rzecz zwięźle tu po prostu nic nie działa. Przyczyn jak zwykle jest wiele. Jest jednak coś, co ostatnio bardzo zwróciło moją uwagę.
Weźmy przypadki, w których giną ludzie, bo nikt nie chce wysłać do nich karetki, albo nie chcą kogoś przyjąć do szpitala, albo zlecić badania na 10 złotych (Ci którzy oglądają wiadomości, wiedzą o jakich przypadkach mowa). Jakiś kozioł ofiarny się zawsze znajdzie, kogoś się odwoła, komuś być może zostaną postawione zarzuty, a potem będzie się szukało sposobu na naprawienie "systemu". Na ulepszenie procedur, ustanowienie nowego prawa, nowych regulacji. I tak dalej. Chyba mało kto dostrzega, że najlepsze prawo i procedury nic tu nie dadzą, bo (przynajmniej wg mnie) nie to jest tu najsłabszym ogniwem. Najsłabszym ogniwem (nie tylko w tych sytuacjach, ale także w wielu innych, kuriozalnych sprawach, w których cierpią ludzie) jest tu człowiek. Żadne procedury nie pomogą jeżeli nie będzie człowieka, który potrafi się wykazać dobrą wolą i rozsądkiem.
To przede wszystkim ludzie zawiedli. Ludzie, którzy mają wszystko w dupie, ludzie dla których sposobem na życie jest "spychologia" i "tomiwisizm". Niestety, ze smutkiem, można stwierdzić, że jest to ideologia życiowa większości Polaków. Człowieka nie da się "naprawić" procedurami i zmianami prawa. Rzecz jasna ustalenie "odpowiednich" procedur jest o wiele łatwiejsze niż naprawa ludzkiej duszy. Ot taki, prosty jak konstrukcja cepa, dupochron.
Co by nie mówić, to polska dusza wymaga naprawy, co ja mówię, generalnego remontu. Co chcę przez to powiedzieć? To, że możemy do końca świata i jeden dzień dłużej mówić, że w Polsce jest tak, a nie inaczej ze względu na położenie geopolityczne, historię, plamy na słońcu i złą wilgotność powietrza. Ale to nic nie da, dlatego, że rzeczywistość można zaklinać do woli, a ona i tak pozostanie niewzruszona. Prawda jest taka, że jesteśmy sami sobie winni. To, że w Polsce jest tak, a nie inaczej jest naszą winą. Tego jacy jesteśmy i tego, że nie chcemy się zmienić. Tego, że sami jesteśmy swoim największym wrogiem (nie żebyśmy nie mieli innych) i że nie zanosi się na to, abyśmy mieli zamiar coś z tym fantem zrobić.
Cytowana przeze mnie w jednym z wcześniejszych postów "Modlitwa Polaka" z filmu "Dzień Świra" zdaje się wyznaczać światopogląd i modus operandi 90% naszego narodu. Aby nie cytować samych filmów powiem za Churchillem "Pozostaje to tajemnicą i tragedią historii że naród [Polacy] gotów do
wielkiego heroicznego wysiłku, uzdolniony, waleczny, ujmujący powtarza
zastarzałe błędy w każdym prawie przejawie swoich rządów. Wspaniały w
buncie i nieszczęściu, haniebny i bezwstydny w triumfie. Najdzielniejszy
pośród dzielnych, prowadzony przez najpodlejszych wśród podłych". Część, którą podkreśliłem uważam za najbardziej trafną. Ujmując rzecz mniej poetycko - wszystko potrafimy spierdolić. Tak było kiedyś i tak jest teraz.
Przykład, który powraca jak zły szeląg (jeden z wielu rzecz jasna) - autostrady. Po raz kolejny, kolejny odcinek drogi A ileś tam nie może być dokończony, bo wykonawca X (kolejny) zbankrutował. Ogłaszamy więc nowy przetarg, wypowiada się p.o. dyrektora GDDKiA i oświadcza, że najważniejszym kryterium będzie cena (kolejny raz) gdyż chodzi o publiczne pieniądze. Dum, dum, dum... Pojęcie uczyć się na własnych błędach w tej szerokości geograficznej nie istnieje. Tu istnieje jedynie pojęcie powtarzania tych samych błędów do usrania. O ile każdy, trzeźwo myślący człowiek widzi, że to droga donikąd, to nikt niczego nie zrobił aby to zmienić - w każdym razie nic mi na ten temat nie wiadomo.
Czemu tak jest? Ciężko powiedzieć. Moją odpowiedzią jest bliżej nieokreślona, genetyczna choroba duszy, przenoszona rzecz jasna drogą płciową. Lekarzy od dusz chyba nigdy nie brakowało, ale historia pokazuje, że w znakomitej większości byli to szarlatani, teraz chyba nie jest inaczej. To, że duszę jest ciężko uleczyć jest jednym problemem. Drugim jest to, że taki stan rzeczy jest bardzo wielu osobom na rękę. Wszystkim tym, którym pasuje ten mafijno-koteryjny sytem, suto okraszony nepotyzmem z sitwokrajcą na deser. Zresztą co tu dużo mówić, "chorymi" ludźmi o wiele łatwiej kierować. Po co więc szukać leku na tego wirusa, który trawi nasz naród i kraj? Jest z nami od tylu lat. Wyhodowany na własnej piersi i krwawicy, Twój prywatny wróg... Dany Ci w genach, wyssany z mlekiem matki.
A prościej? Prościej jest tak: koń jaki jest każdy widzi, a to co się dzieje w kraju nad Wisłą wystarczyłoby za scenariusze dla 100 klonów Stanisława Barei. (Rimshot).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz