Rosjanie wpadli na ciekawy pomysł! Powołali spec-komisję, która będzie przeciwdziałała fałszowaniu historii. Myślę, że Polska też powinna powołać taką komisję. Historia fałszowana jest nagminnie, dlatego też komisja miałaby pełne ręce roboty, to po pierwsze, a po drugie, to wszyscy kochają komisje! Czyż nie? Z tym, że komisja mego pomysłu nie mogłaby być spec-komisją tylko z nazwy, o nie! Jej modus operandi musiałby diametralnie różnić się od tego jakim posługują się inne komisje. W obliczu niejednej, bezczelnej i drastycznej próby gwałtu na historii trzeba odwołać się do drastycznych metod. Członków komisji zaopatrzyć w cacka widoczne na zdjęciu obok i puścić w teren. Myślę, że taka komisja ostudziła by nieco wybiegi o jakich można przeczytać tutaj. Ciekawe jak długo jeszcze Niemcy będą próbowali odwrócić kota ogonem? Do skutku? Relatywizm jest straszny, a w rękach Niemców, brrr.
Oczywiście to tylko mrzonki. Nasz rząd miłości pozbawiony jaj i kręgosłupa nie potrafi się nawet porządnie helmutom odszczekać, że o zdziałaniu czegoś konkretnego na arenie międzynarodowej nie wspomnę.
"Człowiek honoru", Czesław Kiszczak przy okazji składania wyjaśnień na procesie dotyczącym wprowadzenia stanu wojennego, stwierdził, że obniżając emerytury SBkom (a ściślej oficerom służb specjalnych) pozbawia się chleba ludzi stojących nad grobem. Zaraz się popłaczę. Zamiast stać nad grobem powinni już dawno w nim być, jak wielokrotnie już powtarzałem, powinno się ich powywieszać na latarniach w `89. Niestety ten postulat po dziś dzień nie został zrealizowany, nad czym bardzo boleję. SBckie gnidy swoją kromkę chleba już zjadły, a i nakradły przy okazji trochę mąki - nie sądzę aby obniżenie SBkom emerytur równało się z odebraniem im chleba - a nawet jeśli, tym lepiej! Na pohybel czerwonym! Szanowny pan Kiszczak chyba nie do końca się orientuje jakiej wysokości emerytury dostają ludzie w tym kraju. Życzę mu z całego serca by był zmuszony do utrzymania się za przeciętną, polską emeryturę. Wydaje mi się, ba, mogę się założyć, że wtedy śpiewałby inaczej.
Jak na czerwonego przystało Kiszczak jest w pewien groteskowy sposób zabawny w swej argumentacji, twierdzi, że oficerowie SB "uczciwie służyli Polsce". Normalnie w pale się nie mieści. Czerwoni zdrajcy uczciwie służą Polsce, przecież to jest oksymoron! Służyć to oni służyli, owszem, nie byli jednak w służbie ani Polski ani uczciwości. Ale cóż, czerwony beton pozostanie czerwonym betonem i do grobowej deski będzie odwracał kota ogonem szerząc moralny daltonizm. Kiszczak ustawę "odbierającą chleb" nazywa "średniowieczem i afrykańskim buszem" i ponownie się myli. Szkoda, bo zarówno w pierwszym jak w drugim przypadku po czerwonych dawno już została by mokra plama. Co ciekawe udało mu się też powiedzieć coś z sensem!
"Bez udziału służb specjalnych porozumienie w 1989 r. nie byłoby możliwe".
Powyższe zdanie warto zapamiętać, zarówno ze względu na jego "wartość poznawczą" jak i dlatego, że Kiszczak powiedział prawdę! Fakt, iż wypowiedź ta miała na celu wybielenie SBków, no ale - Szanowni Państwo - czerwony powiedział prawdę! Za to warto się napić!
Na koniec pozwolę sobie na małą dygresję. W ramach cyklu demaskowania polskich absurdów, demaskowanie to może za dużo powiedziane, bo żeby ich nie dostrzegać trzeba być z planety Melmak, zapraszam do zapoznania się z newsem na temat NFZ. Nie dość, że żyjemy w kraju, w którym urzędnik na zagrodzie równy półbogowi, w sądach pracują albo debile, albo skorumpowani debile, a jak już się trafi jakiś normalny to wyrok i tak można sobie wsadzić, ludzie, którzy ciężko pracowali całe życie potrafią dostawać 120 zł emerytury a SBckie ścierwo po kilka tysięcy, bez posmarowania nic nie idzie załatwić, to jeszcze NFZ wymyśliło sobie, że "nie każdy pacjent, który dotąd korzystał z zabiegów, powinien być poddawany rehabilitacji, a tylko ten, który rokuje szansę na wyleczenie lub znaczną poprawę stanu zdrowia". Ludzkie pojęcie przechodzi! Panie i Panowie łamiący sobie głowy w NFZ, powiem jedno, dziękujcie Bogu, że władza w tym kraju nie jest w moich rękach, bo gdyby była, to też byście nie "rokowali". Jeśli wiecie co mam na myśli...
Jestem PC! Dum(b), dum(b), dum(b)... Wszyscy razem! :)
Jeden z moich ulubionych chłopców do bicia daje o sobie znać kolejny raz. Walka o rząd dusz trwa, w wraz z nią postępuje kastracja intelektualna, jedną z metod kastracji jest poprawność polityczna, która, podobnie jak jej piewcy, kolejny raz udowadnia, że nie ma granic głupoty, których nie jest w stanie przekroczyć.
"Polityczna poprawność – zdaniem wielu - nakazuje ludziom mówić nie to, co myślą, ale to, co wypada. – Poprawność polityczna to jest właśnie cenzura". Zgadza się. Bo po co ludzie mają myśleć? Nic dobrego z takiego niekontrolowanego myślenia przecież nie może wyniknąć i choć w większości wypadków nie stanowi to wielkiego problemu, gdyż ludzie po prostu nie myślą (czego dowodem może być rozprzestrzenienie się PC) , to jeśli zdarzy się jakaś czarna owca, która popełni ten grzech, to na straży stoi PC. Nie ma wątpliwości co do tego, że jest to specyficzna forma cenzury. "Bo ktoś może poczuć się urażony". Straszne. Odwróćmy wszystko do góry nogami, zerwijmy z tradycyjną semantyką, dlatego, że ktoś może poczuć się urażony. Co z tego? Jeżeli ktoś będzie chciał kogoś obrazić, to i tak zrobi, w ten czy inny sposób. Natomiast jeżeli, ktoś lubi się obrażać na wszystko i wszystkich, nie potrafi interpretować tego co się do niego mówi, lub też interpretuje wszystko wg jednego klucza, to trudno, czemu mamy się tym przejmować? Czemu mamy ustępować obrażalskim ćwierć mózgom? Ja nie widzę ani jednego powodu. Powiem więcej, mam głęboko w dupie to, że ktoś może poczuć się urażony. Życie toczy się dalej, spróbuj nadążyć.
Piewcy równości bez granic nie ustają w swych dążeniach do całkowitej eufemizacji języka. Wycierając sobie przy tym nagminnie gębę hasłami takimi jak wolność, tolerancja czy równość. Podczas gdy w gruncie rzeczy nie mają z nimi nic wspólnego. To banda wykolejonych hipokrytów, faszystów wypisz wymaluj, dzielących świat na tych co z nimi i tych, których trzeba zniszczyć, w głębokim poważaniu mają wolność i równość, chcą tylko uprzywilejowanego statusu dla siebie, po to by mogli do woli i w spokoju propagować swe dewiacje.
A propos walki o "równość", warto wspomnieć o pomyśle Kampanii przeciw Homofobii, która postuluje o to, aby sankcja za znieważanie gejów była zawarta w kodeksie karnym. KpH chce, aby do art. 257 kk. dopisać: "z powodu orientacji seksualnej". Pomysł ten popiera dyżurny gej i (nomen omen) (pa)Jacyków. Ma on jednak, o dziwo, pewne, wg mnie bardzo uzasadnione wątpliwości co do praktycznego funkcjonowania tego zapisu. Dobrym pytaniem, jeśli taki zapis zostałby wprowadzony (o zgrozo!), jest jak wyglądałoby jego egzekwowanie? Jeżeli zmieniony przepis zabraniałby publicznego znieważania ze względu na orientację seksualną, to czy hetero mogliby pozywać homo za znieważenie? Czy byłby to przepis wpisujący się w dzisiejsze realia i tylko homo mogliby pozywać hetero? Albo lepiej, czy homo pozywaliby homo? Powstaje także kolejne pytanie, co jest orientacją seksualną a co nie? Bo z pewnością ustawa (jak to w Polsce) nie precyzowałaby tego zagadnienia. Więc, jeśli ktoś lubi 5-letnich chłopców, to czy mógłby kogoś pozwać na nazwanie go pedofilem? Przecież to orientacja seksualna! Ha!
Pomijając wątpliwość przytoczone powyżej, sprawa ta ilustruje to, że bojownicy o równość wcale o nią nie walczą. Walczą o większy kawałek tortu dla siebie. Powtórzmy dla SIEBIE. Nie chodzi o równość, chodzi o pewne grupy ludzi ich interesy. Bo czy nie jest tak, że każda współczesna dupokracja gwarantuje swoim obywatelom pewne niezbywalne, przyrodzone prawa, bez względu na to komu i co lubią pakować w tyłek, jaki mają kolor, płeć i religię? Ale nie to mało, potrzebne są oddzielne zapisy, najlepiej dla każdego po jednym. Pytanie dlaczego? Czy geje i inne "mniejszości" nie czują się ludźmi? Dlatego potrzebują oddzielnych zapisów? Czy wcale nie zależy im na promowaniu idei równości, na co wskazywałyby ich działania, tylko na preferencyjnym traktowaniu?
Na koniec kolejny raz przypomnę kwestię z filmu "Sami Swoi", sądy sądami, a państwo i tak Cie zgnoi! Oto czytamy, że sądem sądem, a fiskus swoje. Nie pierwszy raz słyszę o podobnych praktykach, jak i o samowoli fiskusa. Nasuwa się pytanie, po jaką cholerę nam te sądy? Skoro nawet one nie są w stanie ukrócić urzędniczej anarchii? Rozwiązać i pogonić kijami w jasną cholerę. Jakie to krzepiące wiedzieć, że żyje się w kraju, w którym wyrok sądu można sobie wetknąć w tyłek (po tym jak już się go doczeka). Żeby było śmieszniej to kwestia nie tyczy się tylko wyroków WSA, co jest i tak sprawą co najmniej kuriozalną, ale i NSA!
Sądy, sądami, tylko gdzie się podziały moje granaty?
Wszyscy wiemy, że dziennikarstwo w Polsce na bardzo wysokim poziomie stoi. Media są obiektywne i profesjonalne, rzetelnie przedstawiają otaczającą nas rzeczywistość, tak aby każdy mógł interpretować ją według swojego uznania. Nie brak ciekawych materiałów i wywiadów z ludźmi, którzy mają coś do powiedzenia. Takim właśnie wywiadem raczy nas (Der) Dziennik.
Bohaterem tegoż wywiadu jest wielkiej sławy, urody i intelektu aktorka Anna Korcz. Co ma ciekawego do przekazania? To, że mężczyźni w Polsce śmierdzą, że Tusk jest przystojny i, że "profesor" Bartoszewski jest "tirem napoleonek z kremem". Szalenie interesujące, prawda? Być może ktoś zada pytanie, po jaką cholerę przytaczam te bzdety? Po to, aby zilustrować pewne zjawisko, polegające na tym, że byle ćwok, który kilka razy ukazał się na szklanym ekranie czuje się legitymizowany do tego, by grać rolę autorytetu w przynajmniej kilku dziedzinach życia. Można także potraktować ten materiał jako ilustruję beznadziejność rodzimego, tfu, dziennikarstwa - typowy, tendencyjny zapychacz. Wolę jednak traktować ten materiał w kategoriach rozrywki. Pożal się Boże aktorka realizująca się głównie w telenowelach, która uważa, że hindusi są przepiękni, Tusk przystojny, a Bartoszewski mądry, plus osoba, która uważa, że warto o tym zrobić wywiad - prawdziwa pigułka śmiechu. A tak poważnie, to Who gives a fuck?
Będąc przy śmiechu i ćwokach, którym wydaje się, że są autorytetami, i że ludzi interesuje to co mają do powiedzenia, czytamy, że bojkot TVP nie wypalił, gdyż "zwyciężyła mentalność grillowa".
Do bojkotu TVP nawoływały "środowiska tfurcze", TVP jest teraz zła gdyż siedzi w niej Farfał, który poza tym, że jest złem wcielonym, to w dodatku nie należy do "Klubu" więc jest "be".
Krauze: [...]"to wstyd, żeby telewizją publiczną kierował człowiek z taką przeszłością". "Przeszłością" jest jeden z najcięższych grzechów, poza nie byciem członkiem "klubu", czyli przynależność do Młodzieży Wszechpolskiej! Gdyby był SBeckim konfidentem byłby OK!
Straszne to zaiste, całym sercem łączę się ze "środowiskiem tfurczym" w jego cierpieniu.
Krauze: "To świadczy o bezradności środowisk twórczych wobec propagandowej machiny telewizji". Warto dodać, że opisywana sytuacja świadczy o czymś jeszcze. Panowie i Panie reprezentujący "środowisko tfurcze", "elyto intelektualna" (przepraszam za wyrażenie) - ludzie mają was w DUPIE. To musi boleć. Coś mi mówi, że o wiele bardziej niż Farfał, który prędzej czy później z TVP wyleci. Bycie zmuszonym do wyjęcia głowy z własnej dupy i powąchania, choćby przez chwilę, czegoś innego niż własne bąki, przez co przez tę krótką chwilę, osamotniona szara komórka łapczywie łapie trochę tlenu, akurat tyle by być zdolną do stworzenia impulsu, który mówi: Nie jestem półbogiem, idolem, autorytetem... PIARD i powrót do błogostanu. Taka jest właśnie polska "elita" (ponownie przepraszam za wyrażenie), kisząca się własnym gównie, przeświadczona o swej wyższosći i prawie do ferowania wyroków, mówienia ludziom co mają myśleć. A tu prztyczek. Przegraliście z serialem. Tak zwany reality check, rzeczywistość vs. tfurcy: 1:0
A teraz coś o służbie zdrowia. Jak na Polskę przytsało pora na aburd. Lekarze nie chcą leczyć anotetkyczki, gdyż jest za chuda (sic!). Duh! Jakby miała normalną wagę to by nie musiała się leczyć! Niektórych nie powinno się leczyć ze względu na brak mózgu i ewidentną nieprzydatność dla społeczeństwa - lekarze odpowiedzialni za tę sytuację z pewnością by się zakwalifikowali. Tak to jest, gdy do pewnych zawodów trafiają ludzie, którzy nie kierują się powołaniem, a chęcią napchania kabzy. A tak jest w Polsce, gdzie jak wiadomo zamiast gospodarki rynkowej panuje zawoalowany feudalizm podszyty sitwokrajcą. Lekarze, podobnie jak chyba każda grupa zawodowa w tym kraju, dzięki, której można trochę zarobić to dobrze zorganizowana sitwa, kierująca się tylko i wyłącznie swoim interesem. Nie liczą się ludzie zdolni, z powołaniem, tylko członkowie klubu. Co tam człowiek... No chyba, że ma kasę, wtedy można się zastanowić... A biedni mogą zdychać. Polska to świetne miejsce. Macie wątpliwośći? Można je szybko rozwiać.
Dziwię się, że nie walą do nas drzwiami i oknami, kraj, który tak dba o swoich obywateli powiniem być oblegany ze wszystkich stron. Bez komentarza.