26 stycznia 2010

Globalne ocieplenie.

W związku z globalnym ociepleniem, którego skutki odczuwalne są zarówno w Polsce jak i w pozostałych krajach Europy - w tym roku wyjątkowo pod postacią siarczystych mrozów - zachęcam do lektury o pewnych, drobnych błędach, do których (o dziwo) zaczynają się przyznawać naukowcy zajmujący się globalnym ogłupieniem (czasem także ociepleniem). Wiodąca komisja Organizacji Narodów Zjednoczonych, zajmująca się zmianami klimatycznymi, przeprosiła za mylne dane opublikowane w raporcie z 2007 roku, w którym ostrzegano, że lodowce w Himalajach mogą stopić się do 2035 roku. IPCC przyznaje się do tego, że "odpowiednie standardy dowodowe nie zostały właściwie zastosowane". Choć IPCC przyznaje się do błędu, to jednak niechętnie i w bardzo ciekawy sposób: Teoretycznie, powiedzmy, że pomyliliśmy się co do jednej liczby, ale nie sądzę, by miało to wpływ na przytłaczające dowody naukowe pokazujące co dzieje się z klimatem na ziemi. Teoretycznie powiedzmy, że klimat na ziemi zmienia się cyklicznie od setek tysięcy lat bez naszej pomocy i z pewnością będzie się zmieniał w przyszłości. Cała "eko-lewacka" histeria związana z globalnym ociepleniem jest po prostu żałosna. Nie mam zamiaru specjalnie się rozwodzić na ten temat gdyż uważam, że nie ma nad czym. Dla mnie sprawa jest prosta jak konstrukcja cepa - globalne ocieplenie to ściema. Mogę tylko odesłać to stand upu Georga Carlina, w którym naśmiewa się z aktywistów chcących ratować co tylko się da. Ciężko mi się z nim nie zgodzić - ludzie nie stanowią zagrożenia dla Ziemi, dla samych siebie - owszem. Zwłaszcza Ci, którzy uważają, że człowiek stoi najwyżej na szczeblach drabiny ewolucyjnej i, że tak cholernie dużo od niego zależy. Śmiem wątpić. Jak na mój gust to przed nami jeszcze bardzo długa droga.



Krótko na temat jakości polskiej edukacji. Wśród naukowców zatrudnionych na uniwersytetach trudno znaleźć takich, którzy nie pracowaliby gdzieś indziej. Na co najmniej dwóch uczelniach jednocześnie jest zatrudnionych ponad 53 proc. O tym jak zatrudnienie na kilku etatach na raz wpływa na jakość pracy "rofesora" chyba nie muszę się rozwodzić.

Zostajemy w Polsce i przyglądamy się zjawisku, które osobiście lubię nazywać "jestem klinicznym debilem, niech ktoś ulży mi w cierpieniu i mnie zastrzeli". Według nowego zarządzenia NFZ, mammografii nie wolno robić, gdy pacjentka zgłasza "dolegliwości w obrębie piersi". WTF? Czemu ludzie odpowiedzialni za ważne decyzje w tym kraju są skończonymi idiotami?

Wróćmy na moment do naukowców i ich wesołych teorii. Czy pismo odręczne odejdzie wkrótce do lamusa? Według uczonej z USA to całkiem rychła perspektywa. Kto wie, być może tak się stanie, nie można tego wykluczyć. Zwłaszcza w obliczu postępującego rozwoju "digital nation". Jak wspomniałem przed chwilą z powyższą tezą można się zgodzić, nie jest ona specjalnie dziwna. Ciekawa jest za to argumentacja. Pisanie odręczne nie jest naturalną czynnością człowieka i zdaniem Anne Trubek pracująca w Oberlin College w Ohio w USA, nie powinno się zmuszać do tego uczniów. Ciekawe, prawda? Wydaje mi się, że w przypadku pani Trubek myślenie nie jest jej czynnością dla niej naturalną, raczej czymś w rodzaju hobby, któremu nie oddaje się ani przesadnie często, ani z większym zaangażowaniem. Idąc tym tokiem myślenia można by w katalogu "nienaturalnych czynności człowieka" umieścić prawie wszystko. Z pewnością czynnością jak najbardziej naturalną dla człowieka jest robienie z siebie idioty, czego świetnym przykładem jest wspomniana (niedo)uczona.

Na koniec "kontrowersyjny" akcent z Afryki. Szamani w Ugandzie nadal składają ludzi w ofierze swoim bóstwom. Ta praktyka rozprzestrzenia się w całej Afryce. A spróbuj tylko powiedzieć, że z czarni są "nie halo" to zaraz się oburzają, że "rasista"!

Brak komentarzy: