25 listopada 2010

Make love.

Włodzimierz Cimoszewicz komentuje awanturę wokół zaproszenia do Rady Bezpieczeństwa Narodowego w następujący sposób Cała dzisiejsza awantura była zupełnie niestosowna. Prezydent może zapraszać, kogo chce. Dla mnie to był przejaw rozsądku i rodzaj uwiarygodnienia jego hasła wyborczego, czyli "Zgoda buduje" - powiedział w "Kropce nad i" w TVN 24 Włodzimierz Cimoszewicz. I trochę racji ma. Prezydent może zapraszać kogo chce, pytanie tylko czy powinien? Myślę, że nie będzie wielkim zdziwieniem, gdy napiszę, że nie powinien. No ale jak to Cimoszewicz zauważył prezydent stara się być konsekwentny i realizuje swoje hasło Zgoda Buduje. Nie wiem dlaczego, ale mam dziwne przeczucie, że jest to jedyny postulat jaki uda mu się zrealizować, choć pewnie i tak nie w pełni, gdyż z pewnością nie odnosi się on do wszystkich. Zgoda buduje, ale jak uczy życie nie z każdym można się pogodzić, ze zbrodniarzami owszem, z ludźmi, jak by to ująć, wyznającymi nieco inne zasady niż Jaruzelski czy Komorowski już raczej nie. 

Starczy o Komorowskim. To co powiedział Cimoszewicz jest o wiele ciekawsze. Jak przystało na personę spod czerwonej gwiazdy Cimoszewicz jest zwolennikiem hasła make love not ... (wstawić odpowiednie słowo, zależnie od zaistniałej sytuacji). 
Ci, którym historia przyznała rację, okazaliby wielkoduszność, gdyby nie okazywali pewnej mściwości uniemożliwiającej rozmowę - dodał.
Zdaniem Cimoszewicza jest już najwyższy czas, by odejść od panującego przez lata obyczaju, zgodnie z którym przez polskie społeczeństwo przebiegał głęboki podział, a dyskusję zastępowała niechęć oraz odwracanie się do siebie plecami.
- Tacy ludzie, jak generał Jaruzelski przecież nie kwestionują swojej odpowiedzialności. Apelują jedynie o to, by w sądach uwzględniać pewne okoliczności historyczne - przypominał były marszałek Sejmu.
Nóż otwiera się w kieszeni. Wielkoduszność? Jestem zdania, że na wszystko trzeba zapracować, a piękne hasła o wielkoduszności można sobie wsadzić w wiadome miejsce. Czy Jaruzelski i jemu podobni okazali wielkoduszność w stosunku do własnych rodaków? NIE. Chyba, że przez wielkoduszność można rozumieć wysyłanie bliźnich do lepszego miejsca. 
Głęboki podział, cóż, zgadzam się w całej rozciągłości należy go w końcu zlikwidować. Oddzielić katów od ofiar i wymierzyć katom stosowną karę. I nie ma tu o czym dyskutować. Powtarzam nie ma tu absolutnie żadnego, nawet najmniejszego pola do dyskusji. Ludzie odpowiedzialni za zdradę Polski powinni zostać osądzeni z całą możliwą surowością. Ciągle postuluję sąd polowy. 
Jaruzelski nie kwestionuje swojej odpowiedzialności? Dobre, boki zrywać. Pewne okoliczności historyczne? Jeszcze lepsze. Kochany relatywizm, czerwoni nie mogą bez niego żyć. Zginęli ludzie, ale pewne okoliczności historyczne pozwalają rozważyć ten fakt w nieco innymi świetle. NIE. Zbrodnia jest zbrodnią, zdrada jest zdradą. Okoliczności historyczne w większości wypadków nie mają nic do rzeczy, czasami jedynie mogą być katalizatorem wyzwalającymi głęboko uśpione pokłady pierwotnego skurwysyństwa. A jak wiadomo u czerwonych poziomy skurwysyństwa są zazwyczaj nieco większe od przeciętnego człowieka. 

Ulubiona argumentacja czerwonej swołoczy, okoliczności obiektywne, konieczność historyczna, było minęło, kochajmy się i nie pogłębiajmy podziałów. A sprawiedliwość? Spra... co? Nie, nie, to była zemsta, tak nie wolno, kochajmy się. UB, SB, represje, mordy? Okres błędów i wypaczeń, nie ma co do tego wracać... 

Na tym jednak nie koniec, Cimoszewicz uważa, że Katyń nie był zbrodnią ludobójstwa, tylko zbrodnią wojenną. To nie znaczy, że ta zbrodnia była "mniejsza", ale po prostu miała inny charakter - dodał.
I po co nam wrogowie z zewnątrz jeśli na własnym podwórku mamy takich asów? Mówcie co chcecie ale trzeba mieć coś nie tak z głową żeby twierdzić, że zamordowanie ponad 20 tys. osób to nie ludobójstwo. Czerwona gorączka robi swoje. Ciekawy czym wg wykładni cimoszewiczowskiej był głód na Ukrainie? Ludobójstwem pewnie nie, zbrodnią pewnie też nie, może nieprzewidzianą konsekwencją źle rozplanowanej redystrybucji zasobów żywnościowych?

22 listopada 2010

What you readin` for?

Jeżeli ktoś jeszcze nie zna to czas aby poznał Billa Hicksa. Jest to jeden z moich ulubionych komików uprawiających stand up. Właściwie to był, gdyż nie żyje od jakiegoś czasu, ale ciągle nie ma sobie równych. 
Jeżeli lubicie cięty, inteligenty humor to na pewno się nie zawiedziecie. Dziś Bill i jego przygoda z kelnerką w Waffle House oraz pytanie, które już niedługo (mając na uwadze kierunek w jakim zmierza świat) będzie można usłyszeć dość często - po co czytasz?

21 listopada 2010

Pomnik.

Kilka słów o pomniku Chrystusa w Świebodzinie. Dzieło zaiste monumentalne, z pewnością robi wielkie wrażenie. Patrząc na nie potrafię nie zadać sobie pytania komu jest ono potrzebne? Z doniesień prasowych na temat pogromcy Zbawiciela z Rio wynika, że jest to pomnik wiary. Sama figura bez korony i podstawy ma dokładnie 33 metry, czyli tyle, ile liczba lat życia Jezusa. To nie koniec symboli. Wysokość korony ma 3 metry, odpowiada to liczbie lat publicznej działalności Chrystusa. Kopiec zbudowany jest z pięciu kręgów oznaczających kontynenty. Figura waży 440 ton i mierzy 36 metrów. Jest największą konstrukcją tego typu na świecie.
- Nie chodziło mi o to żeby bić rekordy. Pomnik ma spełniać funkcję katechetyczną, ma nam przypominać, że Chrystus jest Królem - dodał prałat Zawadzki. 
Jeżeli brać pod uwagę rozmiary pomnika, to można by rzec, że wiara w nas wielka. Niestety nie mogę oprzeć się wrażeniu, że takie przedsięwzięcia z wiarą nie mają nic wspólnego. Pierwsze skojarzenie to raper, który zamawia sobie wisior z Chrystusem na krzyżu inkrustowany diamentami o wartości, która mogłaby pokryć deficyt budżetowy małej bananowej republiki. Po co mu taka ozdoba? Bo jest wielkiej wiary i musi to zamanifestować. (Mniej więcej tak to ujął). 

Nie mam zamiaru udawać eksperta od spraw wiary, ale mam dziwne wrażenie, że budowanie gigantycznych pomników nijak się ma do nauk Chrystusa. Niektóre źródła szacują wartość inwestycji (nazwijmy rzeczy po imieniu) na ok. 4 miliony złotych. Nie wiem  kto wyłożył tę niebagatelną sumkę, myślę jednak, że gdyby wziąć te 4 miliony i kupić za nie obiady głodnym, to byłby to o wiele piękniejszy pomnik wiary niż 33 metrowy Chrystus. Zakładając, że jeden obiad to 10 złotych, 4 000 000/10= 400 000. 

Chyba, że odpowiedzialni za to przedsięwzięcie wychodzą z założenia, że w Polsce nie ma głodnych, nieodzianych i zmarzniętych. Zapewniam, że są. Ale bez obaw teraz mają pomnik, który im przypomni, o tym kto jest królem. Z pewnością jest im teraz o wiele lepiej, w brzuchach mają tak samo pusto jak mieli, za to ich zasób wiedzy jest bogatszy.

20 listopada 2010

Wybory.

Już niedługo będziemy mogli wziąć udział w teatrzyku potocznie zwanym wyborami samorządowymi. W tym roku zaciekawiła mnie jedna rzecz. Pośród wielu plakatów wyborczych pieczołowicie rozwieszonych na każdym możliwym słupie, znaku, ogrodzeniu, bilbordzie, drzewie i czymkolwiek do czego się da coś przyczepić moją uwagę zwróciły plakaty kandydatów, którzy chcą być z dala od polityki. 

Pomysł, co by nie mówić oryginalny, ale wg mnie totalnie chybiony. Nie wiem jak Wy, ale ja z całą pewnością nie głosowałbym na osobę, która kandyduje do rady miasta, bądź sejmiku wojewódzkiego i chce być z dala od polityki. Wiadomo, że z dala od polityki nie będzie, bo po prostu nie ma takiej opcji, ale już sama deklaracja jest dowodem na to, że dany kandydat ma swoich potencjalnych wyborców za skończonych idiotów. Nie mogę powiedzieć, że się bardzo temu dziwię, gdyż w większości przypadków tak właśnie jest (schemat debil nade mną, debil pode mną). Nie zmienia to jednak faktu, że nie można robić polityki z dala od polityki. Jeżeli komuś się wydaje, że praca w radzie miasta, bądź w sejmiku wojewódzkim może obyć się bez polityki to jest po prostu ciężkim idiotą. 

Żeby nie zostać posądzonym o agitację zamazałem kilka szczegółów na plakatach :) Ciężko mi jednak nie wspomnieć, że przesłanie widocznych na nich haseł wpisuje się w nową "strategię" partii z ramienia której kandydują widniejące na nich osoby. Plakaty z wizerunkiem premiera Donalda T.(nikt nie wie o kogo chodzi)  z hasłami takimi jak "Nie róbmy polityki. Budujmy boiska." są równie głupie. Choć muszę przyznać, że gdyby wspomniany Donald T. zamiast polityką zajął się budowlanką to byłbym niezmiernie uradowany. No to jednak chyba nie mam co liczyć.

19 listopada 2010

Koń by się uśmiał



Czyli coś dla tych, którzy nie wierzą w zdolności plastyczne zwierząt i sztukę przez duże "S".Osobiście nie widzę większej różnicy pomiędzy końskim dziełem, a obrazami, dajmy na to Pollocka (patrz obok), tudzież wielu innych mniej lub bardziej współczesnych artystów. Jeszcze jedna gratka dla niedowiarków, mianowicie małe przypomnienie/dowód na to, że sztuka od jakiegoś czasu to niezłe gówno.

15 listopada 2010

Pożycz mi płuca.

Dziś w ramach nowego pomysłu będzie nieco inaczej. Jako, że nie samym psioczeniem na pływanie w kisielu człowiek żyje, postanowiłem, że od czasu do czasu będę starał się poczęstować Was czymś dla ucha lub oka. Dziś będzie to teledysk warszawskiego rapera Eldo do piosenki o wszystko mówiącym tytule Pożycz mi płuca. Wg mnie najlepszy kawałek z jego ostatniej płyty, bardzo dobry pod względem muzyki i jeszcze lepszy pod względem tekstu. Nawet jeśli nie przepadacie za rapem, to naprawdę warto posłuchać, gdyż Eldo stanowi miłą przeciwwagę dla nieco bardziej rozpowszechnionego rapu spod znaku nie do rymu nie do taktu. 




Pożycz mi płuca, bo moje się zapadły
Możesz pomyśleć też o butach, moje się już zdarły
Pożycz mi oczy, ja nie widzę już nic
Pożycz mi nogi, moje nie mają już siły iść
Pożycz serce, moje wciąż bije, ale to kamień
Pożycz rozsądek, ja wciąż czuję się jak błazen
Pożycz wiedzę, ja nic nie wiem do dzisiaj
Uszy też daj, w moich tylko głucha cisza (pożyczaj)
Wiem, że oddam, nie wiem kiedy, przepraszam
Wiem, że się nie poddam, nawet kiedy się wywracam
Działam na twoich częściach zastępczych, pożycz dłonie
Włożę w nie długopis i napiszę wersy do niej
Pożycz dystans, ja często tracę nerwy
Pożycz swój czas, ja pozamieniam go w litery
Wiedz jedno - jeśli my to wspólnie
Oddam ci wszystko, długów żadnych nie masz u mnie

(Tak...) Długi to nie materia
To nasze ciała, słowa, myśli, krew w arteriach
To coś więcej, bo już na zawsze pod skórą
A moje oczy są twoje, jeśli chcesz bierz, strach jest bzdurą
A jeśli jestem tak śmiały by o coś prosić
By z twej osobowości workami wynosić
Inspirację, to pożycz siłę
Albo daj tysiąc atletów, bo sam nie wiem jak pociągnę tę lokomotywę
I muszę nocami słuchać tępych fletów
A mógłbym siedzieć z diabłem u kelnerów
I pożyczyć czas na godzinę, przy barze tuż przed świtem
Zacząć dzień klinem
Z cyrografem w ręku wiedzieć, że za to zgniję
Nie żałować przez chwilę
Czy chce aż tyle wiem, że może to krępować
Ale to w jedną stronę bilet gdy mógłbym wszystko oddać
Pożycz mi duszę, bym mógł się zobowiązać
Podpisać papier bo wszystko albo nic
Pomyśleć najpierw, nie gdy serce nie ma siły bić
Pożycz odwagę ja gdy wstaję mam problem
Bo wiem ile mam mocy, nie chcę rozmienić jej na drobne
Wzajemny portfel, bierz ile potrzebujesz
Drę te weksle, tylko to co czujesz mnie interesuje

Wiem kim jestem, znam moc samorodków
Myśli, serce wielkie, ognisko płonie w środku
Wiem i jeśli mam czelność ciebie prosić
To tylko dlatego, że za ciebie mógłbym nosić
Każdy ciężar, oddaj plecak chętnie wezmę
Oddaj strach, daj zaufanie, chwyć za rękę
Pożycz, nic nie chcę, wszystko mam tu obok
Pożycz, bierz, jeśli chcesz ja jestem Tobą
Zawsze obok, bo dla nas my transparentni
My, czyn i słowo choć nie raz tak obojętni
Bo duma bo bla bla... strach, myśli, klatka
A miłość jest bezcenna, eskapizm to pułapka

14 listopada 2010

Gwałt.

Dziś coś a propos sztuki, a konkretnie gwałtu na sztuce. Więcej, lepiej, ostrzej. Najlepsze dyplomy Akademii Sztuk Pięknych w Polsce.  
Tytuł artykułu od razu mnie zainteresował, klikam i widzę śliczną instalację. Manekin w kominiarce ubabrany keczupem obok którego leży wielki, czarny dildo (w skrócie). Fragment pracy dyplomowej będącej jedną z najlepszych. Kliknijcie na link i obejrzyjcie sami, ja tylko się pytam jeśli to jest jedna z najlepszych prac, to jak wyglądają te kiepskie? 

Rzecz jasna jestem mało postępowy i nie znam się na sztuce nowoczesnej. Cóż, jeśli to ma być sztuka to zdecydowanie nie chcę się na niej znać i nie chcę z nią mieć nic wspólnego. Oczywistym faktem jest, że sztuka zmienia się od stuleci i że od wielu lat jej elementem jest doza kontrowersyjności. Wiadomo także, że spory o to co sztuką jest, a co nią nie jest w większości przypadków są zupełnie pozbawione sensu. Niemniej jednak od jakiegoś czasu sztuką stało się wszystko to co zostaje ustawione w galerii lub muzeum. Koniec. Żadne inne kryteria nie mają tu zastosowania. No może czasem głos jakiegoś autorytetu w danej dziedzinie. Lecz z autorytetami w dzisiejszych czasach jest podobnie jak dziełami, które wynoszą na piedestał - są niezwykle wątpliwej jakości. Być może niektórzy z was pamiętają film pt. "Nie lubię poniedziałku", na końcu którego główną nagrodę otrzymuje przypadkowo pozostawiony w galerii wał rozrządu od kombajnu. Scena ta z biegiem lat nabrała nowego znaczenia i z filmu przeniosła się do rzeczywistości znajdując wspólny mianownik ze sztuką współczesną, która jest niczym filmowy nośnik treblinek - ze sztuką łączy ja jedynie to gdzie jest pokazywana. Jest to smutne, gdyż mam wrażenie, że to co teraz się dumnie nazywa sztuką wypiera wartościowe dzieła. 


Spójrzmy prawdzie w oczy, dziś nie trzeba mieć za grosz talentu żeby zostać artystą i tworzyć. Często wystarczy na coś nasrać (literalnie) i dorobić do tego odpowiednią ideologię. Pod tym względem wielu współczesnych artystów wykazuje największą kreatywność - z pewnością o wiele większą od tej jaką wkładają w tworzenie swoich pożal się Boże "dzieł". Dlaczego gówna, które wielu ludzi stara się sprzedać jako  sztukę nie uważam za sztukę? Głownie dlatego, że nie mogę się przemóc do pomysłu, że sztuką może być coś co jest w stanie stworzyć szympans, któremu da się ręki pędzel i postawi przed nim płótno. Może jestem staroświecki, ale uważam, że sztuka to coś więcej. Nie bez kozery wspominam o szympansie. Pewien znany marszand postanowił zakpić ze znawców sztuki, tudzież rzeszy snobów i zrobił numer z szympansem. Przedstawił jego (konkretnie jej bo to była szympansica) jako swoje najnowsze odkrycie z Japonii. Mlaskaniom i podziwom nie było końca, nabywcy dzieł wybitnego debiutanta też się znaleźli. Niestety nie wiem jakie mieli miny, gdy dowiedzieli się, że zostali zrobieni w bambuko, ale z pewnością za wszystko inne można zapłacić kartą. 
Przypadków jak ten opisany powyżej jest wiele. W jednym z muzeów w USA nagrodę dostało rusztowanie, którego robotnicy nie zdążyli zdemontować przed konkursem. Takie jest teraz postrzeganie sztuki. Gryzmoły, czyste płótna, powyginane rury, drzewa owinięte folią - sztuka przez duże S. To jednak jest sztuka spod znaku szajsu jednakże jeszcze nie literalnie gówniana. Niestety ludzi, którym się wydaje, że manifestowanie jednego ze zboczeń jest sztuką przybywa. Instalacje z odchodów, bądź też performance, podczas, których ktoś smaruje się kałem nie należą do rzadkości. Sztuka bez dwóch zdań. Jest lepiej. Czytałem o "twórcy", który w ramach swego performance stał w muzeum nago i się onanizował. Bez wątpienia sztuka. Byłbym zapomniał o wrzucaniu biblii do słoika z sikami, bądź "rodzeniu" lalki barbie. Też sztuka. 


Całe szczęście, że jestem zacofanym chamem i nie znam się na sztuce. No koniec dodam, że kiedyś za sztukę uważano rzeźby takie jak na załączonym obrazku, a teraz... 
Pomimo tego, że na sztuce się nie znam, to wyczuwam pewną subtelną różnicę, nie wiem jeszcze jaką, ale jakaś musi być. Być może gdybym skończył ASP to bym wiedział. Oczywiście więcej, lepiej i ostrzej, bo mniej, dobrze i ładnie niestety nie w modzie.

07 listopada 2010

Dopalacze.


Powyżej przykład na to jak newsy mogą poprawić humor. Oczywiście nie chodzi o fakt, że szef inspekcji sanitarnej wymaga ochrony, tylko o to, że za sklepami z dopalaczami mogą stać grupy przestępcze. DUH. W artykule czytamy, że MSWiA otrzymało ten sygnał od CBŚ. Dobrze wiedzieć, że w CBŚ pracują ludzie, którzy byli się w stanie tego domyślić. Choć pewności chyba jeszcze nie mają. Bądź co bądź nagroda za spostrzegawczość, tudzież zdolność logicznego myślenia komuś się tu należy. MSWiA najwidoczniej jest nieco mniej spostrzegawcze - nagrody nie będzie. 

Będąc przy dopalaczach muszę wspomnieć o tym, że bardzo ciekawi mnie co by było gdyby akcja zamykania sklepów z artykułami kolekcjonerskimi została przeprowadzona przez ekipę Pis a nie Po. Myślę, że byłoby baardzo zabawnie. Może nie super zabawnie, bo scenariusz tego co by się działo jest prosty jak konstrukcja cepa, ale z pewnością byłby w stanie dostarczyć sporą porcję rozrywki. Jak wiadomo to co zrobiła ta ekipa (z lekkim, nazwijmy to opóźnieniem czasowym) było koniecznym krokiem mającym na celu zapewnienie bezpieczeństwa obywatelom. Gdyby jednak zamienić ekipy byłoby to niechybnie działanie niezgodne z prawem i kolejny zamach na demokrację i wolności obywatelskie. Jak tu nie kochać relatywizmu?

Muszę także wspomnieć o jeszcze jednej rzeczy. Otóż wg mnie dopalacze powinny być legalne, "tradycyjne" narkotyki też. Dajmy ludziom wolność. Każdy powinien mieć prawo do decydowania o swoim życiu włączając w to czym ma się zamiar truć. Czemu tego zabraniać? Należy opodatkować marychę, koks i wszystkie kolorowe tabsy, wydać licencję na sklepy i niech się ludzie trują jak chcą. Albo jest wolność albo jest wolność pozorna, tej drugiej jak wiadomo jest zdecydowanie więcej. Rzecz jasna należałoby wykluczyć leczenie schorzeń powstałych z powodu żarcia tabsów z podstawowego ubezpieczenia medycznego, tak aby podatnik nie musiał płacić za to, że ktoś chce się truć (podobnie powinno być z fajkami) i tyle. Proszę tylko nie podejrzewać mnie o sympatyzowanie z ruchami w stylu legalize it. Nic z tych rzeczy. Po prostu uważam, że ludzie powinni mieć wolność wyboru nawet jeśli na 99% wybiorą źle. Poza tym można na to spojrzeć jak na rodzaj selekcji naturalnej, którą uważam za niezwykle pożyteczną i potrzebną. Z biegiem lat rozwój cywilizacji sukcesywnie ograniczał skuteczność jej działania. A tu pojawia się furtka dzięki, której selekcja naturalna ma szansę na wielki come back. Chcesz wciągać dziwne proszki nosem? Wciągaj! Nie chcesz zapinać pasów? Nie zapinaj! To twoje życie.


P.S. 
Jeśli ktoś się zastanawia cóż to za wspaniałe tabsy umieściłem na zdjęciu, to już wyjaśniam. Są to kapsułki wypełnione 24 karatowymi złotymi listkami. Być może ktoś się zastanawia, po co komu takie kapsułki? Zgodnie z opisem znajdującym się na stronie producenta mają one zamienić twoje organy wewnętrzne w komnaty bogactwa. Ujmując rzecz mniej poetycko, jeśli chcesz by twoje gówno miało złoty glanc, to produkt ten jest dla ciebie. To nie jest żart, kapsułki można nabyć tu za jedyne $425. 

05 listopada 2010

Order.

Dziś przekonałem się po raz kolejny, że zwyczaj jakiemu hołduję od wielu lat, mianowicie przeglądanie/czytanie wiadomości przy śniadaniu, może okazać się zgubnym. Tak to kęs świeżej, pachnącej bułki przestaje być smaczny, gdy czytam, że prezydent Komorowski ma zamiar poszerzyć grono odznaczonych Orderem Orła Białego o zacną osobę Adama Michnika. O ile w gronie tym już dawna (niestety) znajduje się kilka "nieciekawych" person, to umieszczenie tam Michnika jest horrendalną kpiną, która w moich oczach sprawi, że Ci, którzy naprawdę zasłużyli na to odznaczenie będą się czuli jak rodzynki w gównie. 

Posiedzeń Kapituły Orderu Orła Białego - najstarszego i najważniejszego polskiego odznaczenia - nie zwoływano od 10 kwietnia. Jej członkowie o odznaczeniach dla Michnika, Bieleckiego i Halla dowiedzieli się... z mediów

W tym miejscu chciałbym podziękować prezydentowi za to, że kolejny raz nasrał na Polskę. Nie róbmy polityki - budujmy wychodki. W ten sposób spełni się marzenie ludzi utożsamiających się z "wartościami" jakie promuje Michnik oraz gros ekipy rządzącej, z zaścianku przemienimy się w piękny postępowy ustęp. 
Tak trzymać.