17 marca 2011

Siuga, siuga...

honey, honey, czyli gdzie macie rozum, kochani? Czyli o głupocie eurokołchozu raz jeszcze. Zapewne większość Was zaobserwowała drastyczną podwyżkę cen cukru (i nie tylko). Obecnie jego cena wynosi nawet ponad 6 złotych, niektórzy spekulują, że zatrzyma się na 10. Żyć nie umierać. 

Jako, że jestem zwolennikiem teorii przyczynowo-skutkowej, postanowiłem sprawdzić jaka jest przyczyna tego stanu rzeczy. Szybko ustaliłem, że jest ona dość prozaiczna i nazywa się głupota. Ktoś może powiedzieć, że wszystko tłumaczę głupotą - i będzie miał rację. Nie jest jednak moją winą, że to właśnie najzwyklejsza w świecie głupota ludzka jest przyczyną większości "nieszczęść" z jakimi musi borykać się ludzkość.

Do rzeczy. Otóż ukochana przeze mnie unia debiloeuropejska kilka lat temu postanowiła wprowadzić limity produkcji cukru. Z tego co udało mi się wyczytać było to spowodowane kilkoma czynnikami, między innymi "przegranym panelem WTO" w wyniku, którego eksport z UE został ograniczony, a zwiększony został import z krajów "najmniej rozwiniętych". Zainteresowanych szczegółami odsyłam do przyjaciela mas - pana googla. Nie zagłębiając się w technikalia, czy też meandry rokowań i paneli WTO, UE i innych wynalazków przyjrzyjmy się ich wynikowi. UE wprowadziła limity produkcji cukru dla państw członkowskich. Zamknięto wiele cukrowni, wielu ludzi straciło pracę, a UE musiała wypłacać rolnikom rekompensaty, rzecz jasna ze swojej kieszeni, przepraszam z naszej. W Polsce zamknięto (jeżeli mnie pamięć nie myli 22 cukrownie), w 2009 nasz limit produkcji cukru zmniejszył się o 366 tysięcy ton. Żeby było jeszcze ciekawiej, to jakakolwiek nadwyżka nie może zostać sprzedana w obrębie UE tylko musi zostać wyeksportowana. dum, dum, dum.....

Liczbami z pewnością mógłbym wypełnić wiele stron, ale nie o to mi chodzi. "Brakujący" cukier UE importowała z krajów "najmniej rozwiniętych" i wszystko grało i buczało (powiedzmy). Do czasu. Do czasu nieurodzaju w krajach - "najmniej rozwiniętych". No i co? Żarło, żarło i zdechło, albo jak kto woli się zesrało, a zesrać się musiało. Dlaczego? Dlatego, że wierchuszka UE, składająca się z ludzi "najmniej rozwiniętych umysłowo", nie jest świadoma jednego, prostego jak konstrukcja cepa, faktu/prawa/stałej w przyrodzie - mianowicie tego, że KAŻDA gospodarka sterowana musi się ZESRAĆ. Przykładów potwierdzających to prawidło jest aż za dużo, a że UE jest de facto czymś w rodzaju gospodarki sterowanej nie trzeba chyba nikogo przekonywać - termin limity produkcji, chyba mówi sam za siebie.

Niestety UE jest tworem wyjątkowo odpornym na wiedzę, prawidła i, co chyba najgorsze, zdrowy rozsądek. Dlatego też pławi się w limitach, rekompensatach, ustawowych krzywiznach bananów i innych fantasmagoriach. Muszę przyznać, że jest to dość smutny i przykry widok, gdyż UE sama w sobie nie była złym pomysłem. Powiem więcej, UE była całkiem fajnym pomysłem, jak to jednak zazwyczaj bywa do czasu. Do czasu, w którym z "organizacji" o charakterze gospodarczym przemieniła się w organizację o charakterze politycznym. Wiadomo, gdzie polityka - tam nieuchronnie syf i szlam wszelaki. Gdyby UE nadal miała charakter unii gospodarczej sprawy z pewnością miałyby się inaczej. Niestety jednak już od dawna tak jest, że żeby coś ludziom "sprzedać" to trzeba do tego dorobić ideologię. Tak też się stało w przypadku UE. Mamy więc teraz "zjednoczoną jełropę", która kumuluje w sobie zjednoczoną głupotę jej mieszkańców i to zdaje jej się obecnie wychodzić najlepiej. To i otumanianie tychże mieszkańców szeroką gamą mrzonek. Choć ludzie chętnie kupują euromrzonki, to mrzonki te nie są w stanie zmienić pewnych, odwiecznych praw natury, zgodnie z którymi UE w końcu runie - tak jak każdy kolos na glinianych nogach przed nią i po niej.

2 komentarze:

ciaho pisze...

"(...)i zjadamy naszego brata cukra, robionego z naszego brata buraka, wszyscy powinniśmy jeździć tylko rowerami, a autobusy powinny być na olej słonecznikowy(...)"

Pomijając europejską głupotę która doprowadziła do tej chorej sytuacji, chciałem zwrócić uwagę na drugi aspekt całej sprawy. Mianowicie na reakcję narodu. W Biedrze zabrakło cukru bo ludzie kupują po 16 kg. Z kolei w innych sklepach jedna osoba nie może kupić więcej niż 1kg żeby dla innych nie zabrakło?! Co to kurna za szopka - nagle wszyscy mają cukrzycę?
Cała sytuacja wydaje mi się co najmniej niedorzeczna. Jeśli o mnie chodzi to cukier może być i po 20 ziko za kilogram - średnio zużywam jedno opakowanie na trzy miesiące więc jakoś nie ogarniam całego tego szału.

MIT pisze...

Fakt, to co się dzieje jest nieco niedorzeczne, tak jakby ktoś zużywał 10 kg cukru miesięcznie, albo lepiej - oczywiście mam na myśli normalnego zjadacza cukru/chleba :)
Myślę, że to jedna z pozostałości po okresie błędów i wypaczeń, kiedy ludzie rzucali się na wszystko co zostało rzucone do sklepów. O ile w tamtych czasach można to było zrozumieć, to teraz raczej ciężko.