19 grudnia 2008

Nie kop pana...

Dziś rano ku mej wielkiej uciesze natrafiłem na newsa o wdzięcznym tytule "12 lat więzienia za klapsa dla dziecka." Pomijając typową (niestety) dziennikarską nadinterpretację/manipulajcę tytułem, sam fakt, że taki projekt zostanie poddany pod głosowanie nie wróży nic dobrego.
Nie dość, że bezhołowie szerzy się w tempie geometrycznym, większość młodzieży zachowuje się gorzej od przysłowiowego bydła, a większość rodziców odsuwa od siebie obowiązek wychowania swoich dzieci, chętnie wyręczając się telewizją, gadżetami, szkołą, etc. Jaki więc obraz możemy namalować jeśli do istniejącego obecnie pejzażu nędzy i rozpaczy dodamy ustawowy zakaz stosowania kar cielesnych? Ci z Was, którzy mają więcej czasu i pieniędzy mogą udać się do krajów, w których pomysły te zostały wprowadzone w życie i dokonać oględzin organoleptycznych. Jeśli jednak ktoś nie dysponuje ani wolnym czasem ani nadmiarem gotówki, a jest gotów uwierzyć mi na słowo, to mogę powiedzieć, że skutkiem takiej polityki jest jeszcze większe "zbydlęcenie" i tak już rozpuszczonej młodzieży, zanik więzów rodzinnych połączonych z wypaczeniem się relacji rodzice dziecko. Skutek tego jest taki, że dzieci wychowują się same, mają własne dzieci w wieku 16 lat, których z oczywistych względów nie mogą dobrze wychować - nawet jeśli by chciały. Reasumując: łajno, łajnitum et omnia łajnitas.

Oczywistym jest, że należy przeciwdziałać ogólnie pojętej przemocy w rodzinie, lecz czy ustawowy zakaz kar cielesnych jest na pewno najlepszym sposobem? Szczerze wątpię. Przysłowiowy klaps, czy też "danie po tyłku" było środkiem wychowawczym od dawien dawna, żeby nie powiedzieć od zarania dziejów i śmiem twierdzić, że nikomu jeszcze nie zaszkodził. Oczywiście nachalnie promowany model cywilizowanego społeczeństwa, w którym nic nikomu nie wolno bo może naruszać czyjeś prawo do czegoś (chyba, że mowa o "mniejszościach" im oczywiście wolno naruszać prawa innych bo przecież są uciemiężeni) nie dopuszcza takiej opcji. Czy mnożenie bezsensownych i szkodliwych przepisów coś zmieni? Owszem, ale na gorsze. Jeżeli ktoś nie widzi tego, że ustawowy zapis tego rodzaju jest de facto powiedzeniem Róbta co chceta, piekła nie ma! Jest albo ślepy albo po prostu głupi, niestety ani jednych ani drugich nie brakuje.

Być może znajdą się tacy, co powiedzą, że przesadzam, widzę wszystko w czarnych kolorach. Niestety obawiam się, że efektem tego typu polityki może być tylko jedno, mianowicie podejście pt.: "Nie kop pana bo się spocisz!" Pamiętajmy jednak, że życie to nie film Stanisława Barei, choć egzystencja w tym kraju ciągle drastycznie go przypomina.

Brak komentarzy: