24 grudnia 2009

Rzeź debilątek

...czyli o polskim szkolnictwie raz jeszcze.
Zachęcam do zapoznania się artykułem dotyczącym wprowadzenia obowiązkowej matury z matematyki.

Co czwarty polski maturzysta, jak pokazały wyniki tegorocznej próbnej matury, nie umie rozwiązywać zadań z matematyki na poziomie podstawowym. 24% oblało egzamin, nie przekroczywszy progu wymaganego minimum punktów, czyli 30%. – Na prawdziwej maturze będzie jeszcze gorzej. Przewiduję, że może ją oblać nawet co drugi uczeń

Nie będę się zbytnio rozpisywał, ponieważ liczby mówią same za siebie, a artykuł pomimo tego, że może nie jest wyczerpującą analizą problemu, to daje dość dobry obraz beznadziejnego poziomu zarówno polskiego szkolnictwa jak i uczniów. Powtórzę: polski system szkolnictwa jest do dupy!
Niestety, jak zapewne większość z Was wie, nie stanowi on niechlubnego wyjątku, lecz przykrą normę. Świetnie wpisuje się krajobraz wszechobecnej, polskiej dupowatości. Jeśli nie przebudzimy się z chocholego tańca, to niedługo obudzimy się z ręką w nocniku, co niestety także nie będzie niczym nowym.

Dlaczego polski system edukacji uporczywie obniża poziom i przyczynia się do hodowli półanalfabetów? Dlaczego każda reforma daje skutki odwrotne od zamierzonych? Z pominięciem opcji, która zakłada właśnie takie skutki. Szkolnictwo od podstawówki przez gimnazjum po liceum jest w większości przypadków przykrym żartem, tragikomiczną szopką. Co gorsza, szopka ta wcale nie kończy się na szkolnictwie średnim. Dumnie zwane szkolnictwo wyższe (często będące wyższym tylko z nazwy) także jest jej częścią. Opłakany poziom większości polskich uczelni na wespół z prywatnymi Mc Uczelniami będącymi prawdziwą fabryką debili z dyplomem dopełniają obrazu nędzy i rozpaczy polskiej edukacji.

Wróćmy jednak do matur. MEN twierdzi, że matura z matematyki zdziała cuda zarówno dla przyszłych studentów jak i dla polskiej gospodarki już teraz cierpiącej na deficyt inżynierów, przynajmniej takie odnoszę wrażenie słuchając wypowiedzi ludzi z ministerstwa. Fajnie by było gdyby tak było, ale nie oszukujmy się, realny świat rządzi się trochę innymi prawami niż chore umysły kolejnych ekip rządzących, nieważne jaką ideologią wycierają sobie aktualnie mordy. Cudów nie będzie. Po pierwsze dlatego, że cofnięcie postępującego odmóżdżenia młodych pokoleń jeśli miałoby się udać, to będzie długotrwałym i trudnym procesem. Po drugie, musiałaby istnieć realna wola, by taki proces zapoczątkować, a tej jak na razie ze świecą szukać.

Jeśli ktoś mógłby mi wytłumaczyć dlaczego i jak to się stało, że próg zdawalności na maturze wynosi 30%, to będę wdzięczny. Do tej pory nie potrafię się oswoić z tym faktem. Jak również z faktem, że pomimo tego żałośnie niskiego progu jest masa ludzi, dla których zdanie matury okazuje się zadaniem zbyt trudnym. Wiem, że jedynie nieskończony jest wszechświat i ludzka głupota, a co do tego pierwszego, to nie można być pewnym, no ale, litości... 30%....
Zadania na maturze z polskiego, do których są podane, gotowe fragmenty tekstu, na podstawie, którego można pracować. Zadania z matematyki, których część będzie miała charakter zamkniętych? [...] kiedy nie potrafili rozwiązać zadania z puli zadań zamkniętych, podstawiali kolejno do treści zadania jedną z czterech wymienionych odpowiedzi [...]
Nietrudno przewidzieć, że efektem tej co najmniej dziwnej polityki wobec nieuków (obniżanie wymagań, zamiast podnoszenia poziomu edukacji) będzie jeszcze większe rozplenienie się i tak już wszechobecnego schematu "debil nade mną, debli pode mną". Można też będzie z całą pewnością trawestować i mówić: debili i nieuków banda. Co ja gadam! Już można! Niech żyje przeciętność, Prl bis babe! Albo i nie bis. Prl ciągle żyw, na swój sposób, w naszej mentalności...

"A jeśli Polska, to ta oszczana klapa właśnie"?

Zmieniamy temat. Krótko o szczycie klimatycznym. Belgijska prasa ubolewa nad kształtem "porozumienia" wypracowanego w wyniku szczytu. Szczyt sam w sobie był bardzo ciekawym wydarzeniem w kategoriach zjawiska geopolitycznego. Po części ukazał on jak hipisowskie mrzonki, pomimo tego, że wszechobecne i popularne nie mają szans w konfrontacji z murem zbudowanym z żywej gotówki. Komentarze pojawiające się w światowej prasie także, jak to zazwyczaj bywa, dawały wiele do myślenia. Pragmatyczne, suche i profesjonalne niemieckie, przepełnione obawami - z krajów "rozwijających się", te z USA, nieco kosmiczne.... Do wyboru do koloru. A te belgijskie? Cóż...

Zdaniem gazety, konferencja w Kopenhadze pokazała, że nie da się zjednoczyć bogatych i biednych krajów świata wokół jednego celu. - Panie i Panowie - przyszli laureaci nagrody Nobla, a jeśli nie, to nagrody wielkiego DUH....

Na koniec coś o Polonii w USA. Przyjaciele 24-letniego Polaka, który zginął od kul amerykańskiej policji nie wierzą, że mężczyzna mógł terroryzować siekierą ulice Des Plaines w stanie Illinois. Nie wiem jak Wam, ale mi po przeczytaniu tego zdania od razu przed oczami stanął następujący obraz: starsza Pani przed kamerami proszona o komentarz na temat swojego sąsiada, który okazał się być mordercą, mówi "to był taki miły, młody człowiek, zawsze mi się kłaniał". Choć po części rozumiem, że czasem ciężko uwierzyć w to, że ktoś kogo się zna i uważa za spokojnego mógł nagle zacząć latać z siekierą po ulicy, to nie zmienia faktu, że takie rzeczy się zdarzają. Ludziom po prostu czasem odbija i tyle. Zresztą, co to znaczy kogoś znać?
Współlokator zastanawia się również dlaczego nie oddano strzału ostrzegawczego i dlaczego nie postrzelono go np. w rękę lub w nogę, tylko od razu dostał strzały w klatkę piersiową.
A mnie zastanawia, jak można być tak pozbawionym wyobraźni jak rzeczony współlokator.
Sprawa opisana jest zdawkowo, więc nie chciałbym wyciągać pochopnych wniosków, ale czy tak trudno jest sobie wyobrazić sytuację, w której jesteśmy policjantem wezwanym do interwencji, na którego wybiega facet z siekierą? Sam nigdy nie byłem w takiej sytuacji i nie zazdroszczę nikomu kto był. Coś mi jednak mówi, że jak wyskakuje na Ciebie facet z siekierą, to nie bawisz się w strzały ostrzegawcze i, że strzały w nogi itp. sprawdzają się głownie w filmach. Wydaje mi się także, że zdecydowana większość ludzi sięgających po broń po to, aby odeprzeć atak strzela tak żeby zabić. I wcale im się nie dziwię.

16 grudnia 2009

Grzeszne myśli.

Na początek informacja o poczynaniach sług szatana vel swołoczy z Gówno Prawdy. We Wrocławiu trwa batalia o nadanie alei spacerowej imienia rotmistrza Witolda Pileckiego. Niektórym jednak patron się nie podoba. W tym publicystce lokalnej „Gazety Wyborczej”.
Jakoś mnie to nie dziwi. Wybiórczej nie podoba się nic co związane z patriotyzmem, bo to przecież trąci zaściankiem, a na to nie możemy sobie pozwolić! A już na pewno nie postępowa swołocz z Wybiórczej.
Murem przeciwko Pileckiemu stanęła lokalna „Gazeta Wyborcza”, poświęcając inicjatywie serię artykułów. Publicystka wrocławskiej „Wyborczej” Beata Maciejewska argumentuje, że „na Starym Mieście powinny obowiązywać nazwy historyczne, a jeśli nie można do nich wrócić, należy się dostosować do dawnych obyczajów nazewniczych”.
Ja także jestem za dostosowaniem się, choć powinienem powiedzieć przywróceniem dawnych obyczajów. Dla ścisłości dodam, że tylko niektórych, gdyż tak jak jedyna słuszna gazeta bywam wybiórczy. Całym sercem popieram dawny obyczaj polegający na karaniu zdrajców. Wróćmy więc do tej pięknej świeckiej tradycji i niech na drzewach w końcu zawisną komuniści i ich klakierzy. Do takich obyczajów miłośnicy czerwonego, nomen omen, fallusa belzebuba skupieni w antypolskiej gazecie wybiórczej pewnie nie mają ochoty powracać? Pewnie woleliby, aby aleja została nazwana imieniem Mi... Mii... Miii... Michnika... Adama zresztą.

Skoro rytualne biczowanie GW mamy z głowy, to czas na dawkę science-fiction. Polityka liberalna, daleka od protekcjonizmu, uchroniła Polskę przed recesją - mówił minister finansów Jacek Rostowski [...] + Myślę, że to dzięki temu, że kontynuowaliśmy politykę liberalną i wolnorynkową, Polska jest jedynym państwem europejskim, które nie zaznało kryzysu światowego. Rozumiem, że PO lubi propagandę sukcesu, przepraszam politykę, wszak co do tego nie ma żadnych wątpliwości, ale musi pamiętać, że nie każdy ma dostęp do tak dobrego towaru jakim raczy się ekipa PO. Napisałem science-fiction, lecz po chwili zastanowienia lepiej by chyba było napisać tragicomic political-fiction. Drogie PO - za dużo "miodku", oj za dużo...

A propos tak zwanego good shit - znów zrobiło się ciekawie za sprawą Piesiewicza i filmu, w którym dla odmiany występuje nie jako scenarzysta, lecz gra w nim główną rolę.



Jak widać Piesiewicz wyznaje zasadę "Coco Jambo i do przodu!" Pomimo tego, że wyznawców tejże zasady jest wielu, to zachowanie Piesiewicza przedstawione na filmie spotkało się negatywnym odzewem. Wiele osób uważa, że senatorowi oraz "autorytetowi moralnemu" takie zachowanie nie przystoi. Pamiętajmy jednak, że jak mówi porzekadło "każdy kij ma dwa końce", a na drugim końcu kija znajdują się osoby, które solidaryzują się z Piesiewiczem. Jedną z tych osób jest Maleńczuk, który powiedział co wiedział: Krzysztof Piesiewicz to wybitny artysta, a artystom więcej wolno. A tym krajem rządzi stara baba, kołtun i kler uzurpujący sobie prawo do moralnych wyroków. Jak dobrze, że tego prawa nie uzurpują sobie muzycy po zawodówce, to by dopiero było! Wiem, że "artysty" in gremio uważają, że mają carte blanche na dziwactwa, prowokacje, ćpanie, pieprzenie nastolatek w dupę itd., jednakże powinni być świadomi tego, że są w błędzie i to w dość poważnym. Nie Panie Maleńczuk, artystom wolno tyle samo co każdemu innemu obywatelowi, bo co do zasady każdy jest wobec prawa równy. Ta sama zasada znajduje odzwierciedlenie w odniesieniu do oceny zachowań ludzi piastujących pewne stanowiska oraz aspirujących do pewnego miana. Jak mawiali drzewiej noblesse oblige...
Tylko gdzie to noblesse?

10 grudnia 2009

Którędy do domu?

Znów oddałem się refleksjom spod znaku Nie pytaj o Nią...
W wyniku czego przypomniałem sobie znakomita piosenkę wykonywaną przez
Ester Phillips.

Nosi ona tytuł "Home is where the hatred is".
Nic dodać, nic ująć...

Junkie walking through the twilight
I'm on my way home
I left three days ago, but no one seems to know I'm gone
Home is where the hatred is
Home is filled with pain and it,
might not be such a bad idea if I never, never went home again

stand as far away from me as you can and ask me why
hang on to your rosary beads
close your eyes watch me die
you keep saying, kick it, quit it,
Lord, but did you ever try
to turn your sick soul inside out
so that the world, so that the world
can watch you die

home is where I live inside white powder dreams
home was once an empty vacuum that's filled now with my silent screams
home is where the needle marks
try to heal my broken heart
and it might not be such a bad idea if I never, never went home

stand as far away from me as you can and ask me why
hang on to your rosary beads
close your eyes to watch me die
you keep saying, kick it, quit it,
Lord, but did you ever try
to turn your sick soul inside out
so that the world, so that the world
can watch you die


08 grudnia 2009

Moc siarki i nie tylko.

Na
zdjęciu obok produkt, który z pewnością zainteresuje
panie. Tonik antybakteryjny do twarzy o wszystko mówiącej nazwie "Siarkowa moc" - jedyne 10,99.
Marketing po kilku głębszych, czy może Siarkopol poszerza gamę produktów?

Teraz coś z innej beczki. Nie sądziłem, że to powiem, ale powoli zaczyna rodzić się we mnie sympatia do Jacykowa!
Głownie za sprawą wywiadu jakiego ostatnio udzielił Dziennikowi.pl Padają tam stwierdzenia, z którymi ciężko mi się nie zgodzić, co więcej padają z ust osoby otwarcie deklarującej bycie gejem. Jakie to stwierdzenia?
Faceci, którzy w tej chwili zdecydowaliby się wspólnie wychowywać dziecko, musieliby być skończonymi sku….ami i egoistami.
i
[...] moim zdaniem środowisko polskich homoseksualistów to najbardziej nietolerancyjna społeczność w naszym kraju.
Powiedzcie, że nie należy mu się pół litra?

Z cyklu po drugiej stronie lustra. Pijany kierowca (2,2 promila) jechał pod prąd, spowodował wypadek, został zatrzymany przez Policję, sąd uznał, że nie zachodzi potrzeba zastosowania środka zapobiegawczego w postaci aresztu. Brawo sąd! Areszty i tak przepełnione, a jazda po pijaku... Nie pierwszy, nie ostatni, tym razem nikt nie zginął - po co areszt? Ciekawe czy szanowny sąd (tfu!) doszukał by się przesłanek do zastosowania aresztu, gdyby tenże kierowca podczas swej przejażdżki wjechał w syna/wnuka/żonę sędziego? Państwo prawa? Z takimi debilami w sądach - not in a million years...

Na koniec coś spod znaku Folwarku zwierzęcego, czyli demokracja jest ok, dopóki jest taka jak nam pasuje. Liga Arabska, UE, USA na wespół ze strażnikami demokracji nie kryją oburzenia z wyników referendum przeprowadzonego w Szwajcarii. W czym rzecz? W tym, że Szwajcarzy opowiedzieli się w nim przeciwko budowie nowych minaretów!

Sekretarz generalny Ligi Arabskiej Amr Mussa potępił wynik referendum i wyraził nadzieję, że będzie on zniesiony na drodze prawnej.

Carl Bildt - minister spraw zagranicznych Szwecji, sprawującej obecnie rotacyjne przewodnictwo Unii Europejskiej - postawił z kolei pod znakiem zapytania dalszy sens działalności biur ONZ na terytorium Szwajcarii.

"Haniebny głos za nietolerancją" - tak nazwał zakaz liberalny "New York Times" w swoim artykule redakcyjnym. Możemy tylko mieć nadzieję, że zakaz zostanie szybko zakwestionowany i sądy szwajcarskie znajdą sposób pozbycia się go"


Yippy kai yay! Demokracja? Tak! Demokracja, która nie idzie w parze z PC? Nie! Bo jak ludzie zadecydują niezgodnie z JEDYNĄ RACJĄ to pieprzyć demokrację. Unieważnić! Bo nie będziesz miał demokracji ni zdania swojego jeśli nie będzie ono PC! Warto wspomnieć tylko, że referendum jest instrumentem tak zwanej demokracji bezpośredniej! Przypominam o tym fakcie głównie tym bezkrytycznie zakochanym w demokracji, której nota bene zazwyczaj i tak nie pojmują...

25 listopada 2009

Prasówka.

Zacznijmy od newsa, który utwierdzi Was w przekonaniu, że żyjemy w państwie prawa odzwierciedlającego zasady sprawiedliwości społecznej i zapewniającego swoim obywatelom poczucie bezpieczeństwa i tejże sprawiedliwości. Wrocławski sąd (tfu) okręgowy zastosował nadzwyczajne złagodzenie kary i tylko trzy lata więzienia dla sprawcy brutalnego gwałtu, którego ofiara została kaleką do końca życia. Sąd w rzeczonej sprawie doszukał się tak zwanych okoliczności łagodzących. Jeśli spodziewacie się w tym momencie pomroczności jasnej, czy też "sama się o to prosiła" - to się zawiedziecie. Sąd wykazał się inwencją i odnalazł wiele bardziej oryginalną okoliczność łagodzącą.
Uwaga! Sprawca gwałtu zaproponował zgwałconej kobiecie, że wezwie pogotowie a potem sam zgłosił się na Policję!
Fuck me sideways! Nie wiedziałem, że to są okoliczności łagodzące! Miał bym się na baczności wydając taki wyrok, gdyż niektórzy mogą wyciągnąć z niego wnioski, które mogą się okazać bardzo przykre w skutkach.
- Wysoki sądzie, prawdą jest, że oburzona wyrokiem sądu dopadłam sędzinę w ciemnej bramie i okładałam ją po głowie tępym narzędziem, ale zaraz potem zadzwoniłam po karetkę! Dlatego też proszę o nadzwyczajne złagodzenie kary...

Mi to się normalnie w "pale" nie mieści, zwłaszcza, że wyrok w sprawie wydała kobieta! To jest dopiero czeski film... Dużo bym dał za to, by wiedzieć co dzieje się w głowach ludzi takich jak ta sędzina. Mam jednak dziwne przeczucie, że byłyby to najgorzej wydane pieniądze w moim życiu.
- Zajrzyjmy do głowy nr 1... ZONK! Bardzo nam przykro nic tam nie ma... Gramy dalej?

Nieco spóźniony komentarz do kacapskiej krytyki 5 minut Wałęsy. Ambasador Rosji przy NATO oburza się na fakt, że Wałęsa podczas uroczystości rocznicowych zburzenia muru berlińskiego dostał na przemówienie 5 minut a cała reszta 2. "Dziwne, że wszystkim szefom państw dano po dwie minuty na wystąpienie, a Wałęsie pięć minut - jakby to on zburzył mur" [...] Nie zrozumcie mnie źle, wg mnie najlepiej by było jakby Wałęsa w ogóle się nie odzywał, zwłaszcza publicznie...
Wałęsa muru nie zburzył - fakt, ale, primo: nie zapominajmy kto i z czyim poparciem go stawiał, secundo: kacapki miały w Europie już swoje "5 minut", które trwały, powiedzmy od 1945 do 1990, dlaczego więc Wałęsa nie może mieć 3 minut więcej?
Na tym jednak nie koniec.
Dyplomata podkreślił, że "historia została napisana od nowa; roli Rosji w zjednoczeniu Niemiec już nie widać". "Jest to co najmniej nieetyczne" - ocenił.
--> --> Ciągle za to widać jej rolę w podziale Niemiec! Może jedna rola przysłania nieco tę drugą? Zresztą, co tu dużo mówić, o czym jak o czym, ale o pisaniu historii od nowa Rosjanie powinni mieć sporą wiedzę. Ba, zaryzykowałbym stwierdzenie, że są w tym zdecydowanymi liderami, a kto mieczem wojuje...

Żyjemy w świecie fobii i izmów. Dowodem tego jest przypadek z UK. Tyle zabawny co przykry. Związki partnerskie w Wielkiej Brytanii są tylko dla homoseksualistów, usłyszała heteroseksualna para, której nie pozwolono na jego zawarcie. To dyskryminacja heteroseksualistów, uznali mężczyzna i kobieta i zamierzają swoich praw dochodzić w sądzie. Para padła ofiarą HETEROFOBII! Tak, tak, heterofobii. Była homofobia, nadszedł czas na heterofobię. Czemu nie? W końcu mamy równość. Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że para chciała zawrzeć związek partnerski na znak solidarności z gejami, którzy nie mogą wstąpić w związek małżeński! The Beatels trafnie ujęli to już jakiś czas temu słowami piosenki: we all live in a yellow submarine, yellow submarine...

Najlepsze zostawiłem sobie na koniec. Zostajemy w UK, tym razem po to aby dowiedzieć się, że:
Globalne ocieplenie to oszustwo. - DUH!
Grupa czołowych na świecie klimatologów została oskarżona o manipulowanie danymi dotyczącymi globalnego ocieplenia, gdy ich prywatne e-maile zostały wykradzione przez hakerów [...] i dalej Analiza treści zawartych w mailach wskazuje, że naukowcy manipulowali danymi, tak by udowodnić tezę, że gwałtowne ocieplenie klimatu spowodowane jest ludzką działalnością.
Wygląda na to, że ekoterroyści i innej maści hippisi tulący drzewa mogą stracić poważny argument, którym tak bardzo lubili szermować. Pomijając fakt, że całe to globalne ocieplenie spowodowane rzekomym zbyt głębokim oddychaniem od samego początku trąciło zdradą na kilometr, to niech będzie to nauczką dla nas wszystkich. Nie w tej konkretnej kwestii, w ogóle. Naukowcy, niestety, mogą się poszczycić niechlubną i bogatą historią manipulacji badań i ich wyników. Dla sławy, profitów, jedynie słusznej sprawy, wymieniać można by długo... Mam wrażenie, że współczesne społeczeństwo za bardzo polega na opinii naukowców, zapominając o tym, że naukowcy też są ludźmi i mogą posługiwać się nauką dla różnych celów, niekoniecznie szczytnych.

Innymi słowy: "Strzeżcie się uczonych w Piśmie"

Będąc przy temacie "globalnego ogłupienia" tj. ocieplenia zachęcam do obejrzenia filmu pt. "The Global Warming Swindle".

24 listopada 2009

Zaklęte rewiry

czyli sitwa uber alles.

Gdański magistrat (jak to dumnie brzmi) na czele z Budyniem i wodami po nim konsekwentnie realizuje światły pomysł stworzenia "strefy prestiżu". Zaczęło się od podwyższenia czynszy co zmusiło niektórych z dotychczasowych najemców do opuszczenia zajmowanych do tej pory lokali. Ich miejsce mieli zająć nowi, "prestiżowi" najemcy, którzy mieli ożywić miasto. Najpierw sądziłem, że magistrat liczy na Vuittona , Prade, Hermesa, Burberry, Tiffanego, czy też inne prestiżowe firmy, które uszczęśliwiłyby mieszkańców Gdańska i okolic swoimi butikami i salonami. Bo przecież jak powszechnie wiadomo jesteśmy bardzo bogatym miastem i regionem, nie godzi się więc żeby przechadzając się gdańską starówką nie można było nabyć torebki od Hermesa - skandal! Rzecz jasna myliłem się! Jak się okazuje niezbadane są zamysły Budyniowych sług.

Oto na portalu trojmiasto.pl możemy przeczytać, że część lokali została przekazana Fundacji Gdańskiej, która to jeden z lokali przy Długim Targu ma zamiar przekazać w dzierżawę Markowi Kondratowi z pominięciem procedury przetargowej. Wszystko rzecz jasna jest zgodne z prawem, gdyż fundacja takiej procedury przeprowadzać nie musi. Nieźle pomyślane co?

Jak zauważa autor artykułu miasto najprawdopodobniej na całej imprezie straci, zarobi za to fundacja i dzierżawca. Nic to! Bo jak stwierdza Lisicki - Musimy zdecydować, co jest ważniejsze: czy stawka czynszowa, czy jakaś wartość dodana. Chciałbym wiedzieć o jaką dokładnie wartość dodaną się rozchodzi i do czyjej kieszeni ona powędruje?

Coraz częściej wydaje mi się, że powinniśmy zmienić niektóre zapisy w ustawie zasadniczej. Nic ważnego, kilka szczegółów związanych z nazewnictwem. Tak sobie myślę, skoro wszystko jest u nas tak dogłębnie popieprzone to może chociaż należy uczynić niektóre nazwy i określenia adekwatnymi? I tak, Rzeczpospolitą Polską należałoby zamienić na Rzeczpospolitą Esbecką, a zapisy mówiące o ustroju zastąpić jednym o następującej treści: ustrojem obowiązującym w RE jest sitwokracja...


25.11.2009
Mały dodatek do posta. Na trójmiasto.pl pojawił się kolejny artykuł o Kondtracie i dzierżawie lokalu na gdańskiej starówce. Fundacja broni się.
- Wraz z lokalami dostaliśmy też zadanie - tłumaczył Windorbski. - Znaleźć dla tych miejsc najemców, ale nie zwykłych, lecz takich, którzy w tych lokalach realizowaliby coś na kształt misji.
Misja - to jest dobre. Uwielbiam to słowo, zwłaszcza w odniesieniu do przedsiębiorców. No ale, co zrobić? Teraz każdy ma misję i wcale nie jest nią robienie pieniędzy. Nie, nie moi drodzy. Tesco ma misję, BP ma misję, Mc Donald ma misję, pani Jadzia i Marek Kondrat też ją mają! Tak tylko przy okazji wpadnie im parę złociszy do kieszeni, ale misja jest najważniejsza!
Oczywiście żadnego wpływu na wybór "misjonarza" nie miał fakt, że Kondrat i prezes fundacji Widnorbski są dobrymi znajomymi.
Wszystko jest OK!
- Do końca nie rozumiem szumu w tej sprawie. Według mnie wszystko jest jak najbardziej w porządku - kwituje Paweł Adamowicz.
Jestem pocieszony, skoro jego ekscelencja Budyń nie widzi problemu, to z pewnością go nie ma!

23 listopada 2009

O demokracji słów kilka.

Pamiętam jak będąc młodszym silnie popierałem demokrację. Z fascynacją czytałem o demokracji ateńskiej i o współczesnych modelach demokratycznych. Pokładałem w niej wielkie nadzieje, chyba tak samo jak i wielu innych Polaków. Zarówno poparcie, fascynacja jak i nadzieja topniały wprost proporcjonalnie do liczby wiosen jakie przeżyłem. Teraz pozostała tylko mętna kałuża.

O wadach demokratycznego systemu sprawowania władzy pisałem już wcześniej i szczerze powiedziawszy nie mam zbyt wiele do dodania. Poza jednym. Dziś rano czytając wiadomości na jednym z polskich serwisów informacyjnych natknąłem się na sondę, a właściwie to kilka sond. Dotyczyły one najnowszych pomysłów słońca kaszub na zmianę konstytucji czytaj nieważne kto na kogo głosuje... Dj Donek 2009 PO ratujmy stołki remix. Pierwsze pytanie dotyczyło tego, czy popierasz pomysł Tuska? Wyniki - zdecydowana większość popiera! Pozostałe pytania dotyczyły tego jak powinien wyglądać tryb wyboru prezydenta, jego kompetencje, jaki jest najlepszy model sprawowania władzy. Co ciekawe, wyniki kolejnych sond świadczą o tym, że głosujący wcale nie popierają pomysłów premiera. Zakładając, że głosy oddawali Ci sami ludzie mamy przed sobą piękny obraz debilizmu przeciętnego Polaka jak również kolejny dowód na to, że dupokracja jest do D. Bardzo mnie ciekawi, czy rozbieżność pomiędzy wynikami sondaży wynika ze zwykłego debilizmu, braku umiejętności czytania ze zrozumieniem, czy funkcjonalnego analfabetyzmu i zwykłej ignorancji, czy może ze wszystkich wyżej wymienionych? Zilustrowana powyżej dychotomia zdaje się być symptomatyczną dla Polaków. Pamiętam wyniki innego sondażu przeprowadzonego jakiś czas temu przez jedną z gazet. Pytanie brzmiało czy państwo powinno podnieść poziom pomocy socjalnej i różnego rodzaju benefitów dla obywateli. Wynik: około 90% respondentów odpowiedziała tak. Pytanie nr 2: czy jesteś skłonny w związku z powyższym płacić większe podatki? 95% - nie. Dum, dum, dum... Z pustego i Salomon nie naleje, nieprawdaż?

Ktoś może spytać co to ma wspólnego z demokracją? Wszystko! Należy mieć świadomość, że to właśnie ludzie na takim poziomie, ćwierć-mózgi i funkcjonalni analfabeci są tą siłą, która ma najwięcej do powiedzenia w systemie demokratycznym. To właśnie ta ciemna masa wleje się do lokali wyborczych by radośnie postawi X w jednych wyborach na Wałęsę, a w następnych na Kwaśniewskiego! To ta ciemna masa po lekturze jedynej słusznej gazety będzie wiedzieć kto wróg, a kto przyjaciel. I oczywiście nie jest ciemną masą. Jest inteligencją, która wzoruje się na elicie, autorytetach moralnych, idzie razem postępem... To tylko autor tego tekstu jest chorym z nienawiści zaściankowcem, który chce palić czarownice na stosie, pluje na bohaterów tego narodu i nie potrafi wybaczać...

bo zaiste nie w mojej mocy jest przebaczać...

09 listopada 2009

Prasówka.

Zapraszam na "przegląd prasy". Zacznijmy od wiadomości ze świata i od newsa o wdzięcznym tytule 5 000 krzyży na amerykańskim murze granicznym. News ten jest godny uwagi z przynajmniej dwóch względów. W wigilię Wszystkich Świętych obrońcy praw emigrantów umieścili ponad 5.000 białych krzyży na przebiegającym przez miasto Tijuana odcinku muru budowanego przez władze USA wzdłuż granicy między Meksykiem a Stanami Zjednoczonymi. Po pierwsze można się z niego dowiedzieć, że istnieją obrońcy praw emigrantów. Ja np. nie wiedziałem :) być może powinienem był wiedzieć, a jeśli nie, to chociaż się domyślać, bo przecież teraz są obrońcy praw wszystkich i wszystkiego, oczywiście poza obrońcami ludzi obdarzonych zdrowym rozsądkiem - Ci muszą bronić się sami. Stopniowe "uszczelnianie" granicy Stanów Zjednoczonych przed masowym napływem nielegalnych meksykańskich imigrantów i przerzutem narkotyków z Meksyku, zmusiło Meksykanów, według pani Siu, do wybierania najbardziej niebezpiecznych, prowadzących m.in. przez pustynie Arizony, dróg przedostawania się do Stanów. To głównie - podkreśliła - zwiększyło liczbę śmiertelnych ofiar wśród nielegalnych imigrantów. Po drugie zaś możemy się upewnić, że obrońcy praw wszelakich cechują bardzo podobnym sposobem myślenia (przepraszam za ten zwrot), a ich potencjał intelektualny (za ten też) nie różni się zbytnio. Ta sama śpiewka niezależnie od tego, czy broni się praw adopcji dzieci przez parę mężczyzna i koza czy też o wolności słowa surykatek.
Rząd U.S.A. powinien się wstydzić! Nie wiem jak można pozwolić sobie na to, aby utrudniać nielegalnym emigrantom przedostanie się przez granicę - do czego ten świat doszedł! Bardzo możliwe, że w skutek uszczelniania granicy z Meksykiem drastycznie zmniejszy się ilość narkotyków dostępnych w stanach i biedne ćpuny będą musiały raczyć się gorszym bądź droższym towarem. Mam nadzieję, że obrońcy praw narkomanów w ramach protestu też coś gdzieś powieszą. Dum, dum, dum...

Pamiętam jak jakiś czas temu komentowałem fakt promowania przez UE języka neutralnego płciowo, tzn. takiego, który w jednoznaczny sposób nie daje odczuć rozmówcy, że wiemy jaką ma płeć, vide nie powinniśmy używać zwrotów takich jak: pan, pani, panna, etc. Wspomniałem wtedy, o tym, że efektem tego będzie powstanie neutralnego społeczeństwa. Neutralnego płciowo, rasowo, religijnie i co najważniejsze intelektualnie, bo bez neutralności intelektualnej - do której to nota bene coraz bliżej - osiągnięcie pełnej neutralności nie będzie możliwe. Ludzi neutralnych intelektualnie nie brakuje, za świetny przykład niech tym razem posłuży Szwecja.
Żyje tam wesoła para, która postanowiła wychować swoje dziecko bezpłciowo - to znaczy ani jako chłopca, ani jako dziewczynkę. Latorośl zwie się Pop i jest wychowywane bez żadnych ograniczeń i nie było narażone na odgrywanie określonej roli, do jakiej zmuszają stereotypowe wzorce zachowań płci. Oryginalnie prawda? Zdaniem matki płeć jest tyko "konstrukcją społeczną". A jej głowa zapewne konstrukcja próżniową. Płeć w 100% narzuca nam społeczeństwo, biologia nie ma tu nic do rzeczy. Tysiące lat ewolucji też nie. Wszystko jest stanem umysłu albo czymś narzuconym przez społeczeństwo. Matka twierdzi także, że pomogliśmy Pop rozwinąć silne cechy charakter. Myślę, że nawet nie wie jakie cechy będzie musiało rozwinąć jej dziecko potem, np. jak pójdzie do szkoły... No ale nigdy nic nie wiadomo, w końcu to Skandynawia, tam pewnikiem inne obyczaje panują i jest więcej PC... Para ma drugie dziecko, które zamierza skrzywdzić w ten sposób. Historia ta jest żywym dowodem na to, że prawo do rozmnażania się powinno poddać się ścisłym restrykcjom.

Teraz nadszedł czas na dawkę polskiej paranoi. Zacznijmy od NFZ, czyli jak masz zamiar chorować w tym kraju to albo obrabuj bank i lecz się prywatnie albo od razu rzuć się z mostu.
Choć trzystu podopiecznych szpitala w Witkowicach może w każdej chwili oślepnąć, to urzędników to nie wzrusza. - Nie mamy pieniędzy, rozkładają ręce pracownicy NFZ.
No jak nie ma pieniędzy, to ich nie ma, proste prawda? Umywamy rączki i idziemy do domu. La, la, la...
To jednak nie koniec. NFZ jako żywo szatańskimi pomiotami stoi i potrafi się wykazać nie tylko w kwestii ludzi zagrożonych utratą wzroku. NFZ zakręcił kurek i od października niepełnosprawne dzieci nie są rehabilitowane w Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. Urzędnicy mówią, że trzeba było rozsądniej wydawać pieniądze. To jednak nie koniec - zdaniem urzędników, pieniądze należy wydawać „rozsądnie”, a rozsądku w Centrum zabrakło. – Świadczeniodawca, w tym wypadku dyrektor szpitala czy kierownik kliniki, wie, jakimi pieniędzmi dysponuje i wie, jak powinien nimi rządzić – ucina Aszkielaniec. Brak mi słów. Mogę tylko zacytować Billa Hicksa: "suck satan`s cock"!

Pieniędzy na leczenie dzieci brakuje ale na wojaże dla darmozjadów nie może zabraknąć. Jak ktoś ma nóż w kieszeni to niech go wyjmie bo może się poranić przy lekturze. Około miliarda złotych rocznie płaci polski podatnik za wyjazdy zagraniczne i inne zbędne przywileje urzędników administracji publicznej.
Około miliarda.... To weźmy ten "około" miliard i leczmy dzieci! A urzędasy niech siedzą na dupach, bo chyba tylko do tego się nadają...

Na koniec kolejny dowód na to, że polski system edukacji jest do dupy. Tylko dwa polskie uniwersytety - Warszawski i Jagielloński - są na liście 500 najlepszych uczelni świata...
A to niespodzianka! Polskie środowisko akademickie nie bierze tego jednak do siebie (kolejna niespodzianka) To sztuczny twór, stwarzający niepotrzebny i płytki szum. Nie mamy szans, by zająć w nim wysokie pozycje, bo uczelnie są oceniane według takich kryteriów jak liczba wykładowców i absolwentów z tytułami noblisty, czy liczba publikacji pracowników naukowych w najbardziej prestiżowych periodykach, czyli w "Science" i "Nature". Takich osiągnięć mamy mało, bo u nas badania opisywane są po polsku czyli w języku mało popularnym w środowiskach naukowych świata" - dodaje prof. Ziejka. Gdyby uczelnie były oceniane wg liczby półinteligentnych, niekompetentnych wykładowców bez znajomości języków obcych bylibyśmy w pierwszej dziesiątce, nie ma co do tego wątpliwości. Pomimo tego, że wypowiedź pana "rofesora" bije czystą głupotą na kilometr to zawiera w sobie trafny opis przyczyny obecnego stanu rzeczy (jednej z wielu oczywiście). Pytanie: czy należy się napuszyć i pielęgnować status quo, czy może jednak warto zastanowić się nad zmianami? Czy publikowanie w renomowanych pismach branżowych w języku angielskim nie okazałoby się niezłym pomysłem? A, nie, wróć, to oznaczałoby, że rofesorski panteon musiałby zacząć coś robić....

04 listopada 2009

Quo vadis Polsko?

Nie wiem, który raz zadaję to pytanie i chyba już nie wiem po co...

Zdjęcie, które widzicie obok zostało zrobione na Cabot Tower w Bristolu. Było to 3 tygodnie przed powrotem do kraju, doskonale pamiętam co wtedy czułem patrząc się na tę małą strzałeczkę z napisem "Warsaw 1000 M". Pamiętam jak dziś ten uśmiech na swojej twarzy i radość jaka mnie przepełniała - wracam do domu...

I wróciłem. Niektórzy pytali się po co? Ja mówiłem nie pytaj o nią... I mówię tak dalej, za każdym razem z coraz większym smutkiem. Polska rzeczywistość szybo uporała się z uśmiechem na mojej twarzy. Tu można być chyba tylko smutnym klownem.

Wracając nie spodziewałem wiele, nie sądziłem, że wrócę do krainy mlekiem i miodem płynącej, drugiej Irlandii, nie, Polska to Polska, płynie czystą i dziegciem. Wiele tego dziegciu i polskiego jadu dane było mi zjeść, po podlaniu go czystą człowiek przestaje mieć choćby cień wątpliwości gdzie się znajduje. Polska...

Taka pijana i zmęczona wciąż...

Czy jednak musi taką być? Wiecznie pijaną i zmęczoną matką karmiącą swoje wyrodne dzieci absurdem i beznadzieją? Zapewne nie musi. Mogłaby być drugą Irlandią - tak Irlandią, mówię zupełnie poważnie, mogłaby! Inną sprawą jest to, że pewnie prędzej świnie zaczną latać.

Jest coś niesamowitego i zarazem bardzo dziwnego w naszym narodzie. Coś czego chyba nigdy do końca nie zrozumiem. Przeszliśmy przez wiele. Mamy bogatą i dość barwną historię. Przetrwaliśmy wojny, najazdy, rozbiory, rusyfikację, germanizację, skreślenie z map, 2 wojny światowe i w końcu komunizm czy też jak kto woli "okres demokracji ludowej". Przetrwaliśmy to wszystko, pozostaliśmy Polakami, przetrwaliśmy...

Nie zrozumcie mnie źle. Nie chcę bawić się w martyrologię, nie. Nie jesteśmy jedynym narodem, któremu wiatr historii często wiał w oczy a nie w plecy. Jak śpiewał Kazik "inni mają jeszcze gorzej".

Zostawmy to. Nie licytujmy cierpieniem naszych przodków. Spójrzmy na to co dzieje się teraz. Jak wygląda Polska A.D. 2009... Nie będę zbytnio się rozpisywał na ten temat, gdyż równie dobrze mógłbym przepisać w tym miejscu 3/4 wpisów z tego bloga, tych starych i tych, które dopiero napiszę. Koń jaki jest każdy widzi... W przeciwieństwie do konia Polskę taką jest widzą nieliczni, co być może jest jedną z głównych przyczyn dlaczego ciągle jest jaka jest. Większość jest ślepa, inni odwracają wzrok, są też tacy, którzy widzą, nie dajmy się jednak zwieść, owszem oni widzą, ale ktoś nałożył im na nos różowe okulary. Z nimi wszystko jest prostsze, może trochę rozmazane, ale jednak prostsze, nie trzeba się tyle zastanawiać, od razu wiadomo kto jest wrogiem, a kto nie... Są jeszcze Ci z jednym okiem, Ci którzy nie odwracają wzroku i nie noszą okularów - takie mają przyzwyczajenie, sposób bycia, lecz oni wbrew temu co można by wnioskować kierując się porzekadłami nie są królami pośród tłuszczy ślepców. To oni są kalekami, ich nie wypada słuchać... Ich punkt widzenia nie jest godny uwagi - w końcu mają tylko jedno oko!

Pomimo tego wszystkiego, pomimo regularnego pomstowania na Polskę i Polaków na łamach tego bloga, pomimo smutnych wniosków płynących z naszej historii, ciągle twierdzę, że mamy ogromny potencjał. Gdyby tylko udało nam się ten potencjał właściwie wykorzystać, to kto wie czy tuczniki nie wzbiłyby się w przestworza i nie zdarzył się drugi cud nad Wisłą. Niestety cuda zdarzają się rzadko, a nad Wisłą... Sami wiecie. Pozostała mi już resztka nadziei na to, że Polska kiedyś będzie się liczyła na świecie, na to, że nie spieprzymy wszystkiego tak jak zawsze. Pytam się ponownie, dlaczego nie możemy wykorzystać naszego potencjału po to aby zmienić ten kraj na lepsze? Dlaczego zamiast tego potencjał ten zazwyczaj znajduje swoje ujście w cwaniactwie, robieniu sobie pod górkę, ciągłej prywacie, tworzeniu nonsensów... Naprawdę sądzę, iż gro problemów z jakimi boryka się nasz kraj mamy na własne życzenie. Większości z nich można było uniknąć. Jasne, że nie mieliśmy łatwego startu, ale jak już wspominałem inni też nie... Jesteśmy sami sobie winni. Chcieliśmy dobrze, a wyszło jak zawsze... Zapewne wielu z Was zna to powiedzonko, które jak ulał pasuje to opisania większości dowolnie wybranych przedsięwzięć w tym kraju. Pytanie czy aby na pewno "chcieliśmy dobrze"? To pewnie też "mądry Polak po szkodzie". Fajnie by było, gdyby tak było, a tak nie jest! Pod tym względem (co może być w pewnym sensie pocieszające) drastycznie nie odbiegamy od reszty świata i możemy powtarzać do znudzenia "historia nauczyła nas jedynie tego, że niczego nas nie nauczyła"!

Chciałbym, żeby Polska była Polską. Pamiętająca o swym dziedzictwie i tradycjach. Wolałbym jednak, żebyśmy jako Polacy mogli być dumni nie tylko z tego, że nasi przodkowie niejednokrotnie przelewali krew za jej wolność, ale także z tego, że żyjemy w normalnym kraju. W kraju, który potrafi zapewnić godziwy byt swoim obywatelom. W państwie, które spełnia podstawowe funkcje państwa, a nie tworzy niekończące się iluzje. Aby Polak nie był Polakowi wilkiem... Czy naprawdę chcę za dużo? Czy naprawdę to o czym mówię jest tak trudne? Czy może urodziłem się w złym miejscu i czasie? Sam już nie wiem... Może ktoś mi odpowie...

Czemu ciągle podążamy tą samą drogą donikąd?

20 października 2009

Prasówka.

Zacznę od radosnego akcentu zza Odry. Jeżeli ktoś ciągle ma wątpliwości co do tego jaki stosunek (nota bene niezmienny) mają do nas Niemcy, to najwyższy czas na to, aby je rozwiać. Niemiecki rząd odmawia uchylenia hitlerowskiego dekretu o likwidacji mniejszości polskiej w tym kraju.
Dlaczego? Bo w świetle niemieckiego ten przepis nie obowiązuje, więc nie ma sensu go uchylać... O ile przepis ten mógł stracić swoją moc prawną, to czy uchylenie go rzeczywiście byłoby pozbawionym sensu? Pewnie dla wielu Niemców tak. Z całą pewnością dla wielu Polaków taki gest miałby nie dość, że sens, to i kolosalne znaczenie. Kto by się jednak przejmował Polakami? Z pewnością nie Niemcy.

Powyżej kolejna odpowiedź na pytanie "Dlaczego nie lubię Niemców"? A oto odpowiedź na pytanie "Dlaczego nie lubię Francuzów"? [...] Polacy to najbardziej antysemicki naród, a inni goście dorzucili jeszcze, że jesteśmy najbardziej antyeuropejskim krajem. Oczywiście, nie ma co do tego wątpliwości. Nie od wczoraj powszechnie wiadomo, że każdy Polak wyssał nienawiść do Żydów z mlekiem matki (tak jak każdy Francuz bycie pipą). Prześladowanie Żydów w Polsce ma bardzo bogate tradycje, które (jak się pewnie niedługo okaże) sięgają paleolitu. Od Piastów przez Jagiellonów aż po Poniatowskiego mordy i nagonki na Żydów stały na porządku dziennym jako ulubiona rozrywka polskiego dworu, polskich miast i wsi. No i nie zapominajmy o "polskich obozach koncentracyjnych"! (Nie niemieckich dla niepoznaki nazywanych nazistowskimi - tak jakby owi naziści nie posiadali narodowości). Nie dziwota więc, że nawet będąc członkiem zjednoczonej Europy Polska usilnie hołduje swoim antysemickim tradycjom i ciągotkom a w dodatku jest antyeuropejska! I tak lepsze to niż być francuską pipą! Lepiej zbudujcie sobie drugą linię Maginota - tym razem dla ochrony przed arabusami, choć pewnie tak jak i ta poprzednia na niewiele wam się zda. A tak na marginesie, to Francja jest niby wzorem tolerancyjnego, filosemickiego państwa? Oczywiście, że nie! Choćby dlatego, że Francja to nie prawdziwe państwo!!!

Jak już wspomniałem, każdy Polak to antysemita z dziada pradziada, a jak każdy to i ja też. Antysemitą będąc pozwolę sobie na antysemicki komentarz dotyczący szoah. Wyobraźcie sobie, że ktoś ośmielił się zadać pytanie (nie pierwszy raz zresztą) Czy zagłada Żydów była wyjątkowa? Pewnie jakiś antyeuropejski antysemita! Pewnie Polak! Na stos z nim! Kurde, niestety nie, nie tym razem! Nad wątpliwą wyjątkowością szoah zastanawiał się Nicolas Zomersztajn z belgijskiego stowarzyszenia żydowskiego CCLJ. Choć niewątpliwie istnieją Żydzi będący antysemitami, to w tym przypadku ciężko szermować argumentem jakim jest antysemityzm, po to by zbesztać przeciwnika i odebrać mu prawo do wypowiadania się na dany temat. Argument ten nie padł, padły za to słowa krytyki pod adresem Zomersztajna, co nie powinno dziwić, jak tu nie krytykować kogoś, kto podważa czyjąś rację bytu, podnosi rękę na dogmat, neguje sine qua non czyjegoś istnienia? Nie wiem, czy pan Zomersztajn jest historykiem. Jeżeli jednak jest, to bardzo złym. Holokaust był bowiem wydarzeniem całkowicie wyjątkowym, czymś, co nie ma żadnego odpowiednika w dziejach świata – powiedział „Rz” Efraim Zuroff, znany „łowca nazistów”, szef Centrum Szymona Wiesenthala.
Także nie wiem czy Zomersztajn jest historykiem, ja nim nie jestem, wiem, że Zuroff jest - o ile nie wiem czy jest on dobrym czy złym historykiem, to chyba jednak niezbyt bystrym. Cóż takiego ośmielił się powiedzieć Zomersztajn? "Organizowanie zawodów, które ludobójstwo było gorsze, nie ma sensu". I chwała mu za to! Konia z rzędem i pól litra! (I rękę księżniczki!) Zuroff chyba nie dostrzega tego, że nikt nie chce spierać się o historię, czy fakty sensu stricte. (Choć nie wiem, czy mogę przestawiać takie wnioski będąc gojem i nie będąc historykiem). Czy można wycenić cierpienie? (Widać niektórzy mogą i w dodatku chcą mieć na to pełną wyłączność). Jak określić kto więcej wycierpiał? Liczbami ofiar? Sposobem mordu? Ideologią, która mu przyświecała? NIE. Dla mnie to wszystko nonsens. Powiem więcej, jest to brak szacunku dla tych, którzy zginęli, bo z pewnością nie ginęli po to, aby potem stać się kartą przetargową w partii rozgrywanej przez ich potomnych. No ale jak tu dyskutować z takim stwierdzeniem: Holokaust jest wydarzeniem o skali tak apokaliptycznej, że nie można go zestawiać z niczym innym. Chłop swoje, baba swoje, to ja też swoje, czemu nie!
“You are not special. Your are not a beautiful or unique snowflake. You are the same decaying organic matter as everything else”.

Czas na polskich urzędników. Chciałbym z tego miejsca zapewnić, że jestem głęboko przekonany o tym, że poziom ich głupoty jest tak apokaliptyczny, że naprawdę ciężko go zestawić z czymś innym. Żyją sobie nasi kochani urzędnicy jak pączki w głupocie i jest im dobrze. Niestety, trzeba pamiętać o tym, że wszystko co dobre może się skończyć. Nad pączkami nadzianymi głupotą zaczęło krążyć widmo bata na nich kretyńskie poczynania. Bat ten miałby przybrać formę kar finansowych za bezprawne decyzje. Pośród aromatu kawusi, sernika, tomiwisizmu i spychologii powiało grozą! Projekt ustawy o odpowiedzialności materialnej urzędników za bezprawne decyzje, wystraszył i zmobilizował skarbowców [...] Domagają się oni od swego szefa - Jacka Rostowskiego - objęcia pracowników polisą OC, opłacaną z... funduszy resortu finansów. Niezłe, co? Polisa od odpowiedzialności urzędnika z naszych pieniędzy. Przecie to się w pale nie mieści. Odpowiedzialność finansowa może spadać na urzędników nawet wtedy, gdy ich wina będzie wątpliwa. A urzędników po prostu nie stać na opłacenie adwokata, o ewentualnym zapłaceniu odszkodowania już nie wspominają.
A na co stać ludzi, których z większa lub mniejszą premedytacją zniszczyliście, zadaliście sobie to pytanie? To po pierwsze, po drugie, to moim zdaniem wspomniana wina rzadko kiedy jest wątpliwa.

Na koniec zachęcam do lektury całkiem fajnego artykułu, będącego kolejnym potwierdzeniem mojej tezy "Polski system szkolnictwa jest do dupy".

10 października 2009

Po której stronie?

Lobby żydowskie w Wielkiej Brytanii (yeah babe, 5 o` clock hate time) obawia się europosła Michała Kamińskiego, który to jako członek PIS znajduje się w jednej partii w parlamencie UE z Torysami. Jak powszechnie wiadomo PIS to partia skrajnie prawicowa, żeby nie powiedzieć nacjonalistyczna, skupiająca jedynie niepostępowych oszołomów, o zgrozo często wyznania rzymsko katolickiego i rzecz jasna antysemitów! Mając na uwadze powyższy fakt, trudno się dziwić, że 5 o` clockowi Żydzi boją się Kamińskiego. Nie wiem czym konkretnie tak ich przeraża jego osoba, podobnież tym, że w jego przeszłości mogą być jakieś "ciemne" strony - cóż nie bez kozery mówi się, że strach ma wielkie oczy!
Nie może się jednak równać z głupotą! Żydzi nie są jedynymi mieszkańcami wysp, którym nie podoba się współpraca Torysów z PIS. Grupa aktorów na czele z komikiem i prezenterem radia oraz telewizji BBC Stephenem Fry'em wystosowała na ręce lidera Konserwatystów list. No proszę, list protestacyjny! Symptomatyczne, nieprawdaż?
Na uwagę zasługuje nie tyle sam list, co wywiad jakiego udzielił Fry w Channel 4 i poglądy jakie w nim zaprezentował. Fry zaatakował rzekomy wzrost tendencji prawicowo-nacjonalistycznych w Polsce. - Pamiętamy, po której stronie granicy był Auschwitz - powiedział. Oto złote myśli pedzia cyklofrenika. Nie wiem czy Fry tego dnia zapomniał wziąć rano różowe pigułki, wiem za to, że skoro ma tak dobrą pamięć, to powinien też zakodować sobie, po której stronie jego sodomickiego tyłka może znaleźć się polski but,(choć nie wiem jakim stopniu byłoby to dla niego karą) a tych w UK ciągle nie brakuje! To po pierwsze, a po drugie (co niestety tyczy się większości angoli) polecam korepetycje z historii - you ignorant 5 o` clock wanker!

07 października 2009

Z serii priceless!

Jak dla mnie coś co można umieścić w kategorii bezcenne, choć można za niego zapłacić kartą :)
Oto na co natknęliśmy się na półce z alkoholami w jednym z marketów - napój winopodobny "Ziomal żołądkowy".
Tym razem zdrowy rozsądek wziął górę nad ciekawością, dlatego też nie mogę podzielić się wrażeniami po konsumpcji.


06 października 2009

Co jeść?

Zapraszam do zapoznania się ze wskazówkami co jeść i pić, by się nie zestarzeć - nota bene cieszącymi się niesłabnącą popularnością. Nie ma się czemu dziwić, w końcu, kto by nie chciał dobrze wyglądać i długo żyć?
Cudownych diet jest cała masa, inna na każdy dzień tygodnia, często jedna głupsza od drugiej, mało która skuteczna, prawie każda w jakiś sposób zabawna. Od siebie dodam, że wierzę, iż jedyną słuszną dietą (w wąskim znaczeniu tego słowa) jest dieta NIE ŻREĆ. Wspomniany powyżej poradnik także dostarcza sporo rozrywki.

Pkt. 1:
białe pieczywo lepiej zastąpić chlebem razowym lub brązowym ryżem. O ile zastąpienie chleba białego razowym jest dla mnie w 100% zrozumiałe i wykonalne, to konia z rzędem temu, kto mi powie jak mam sobie zrobić kanapkę z brązowego ryżu.

Pkt. 2: Krieger szczególnie poleca sałatkę ze szpinaku, czosnku i szalotek skropioną sosem winegret z dodatkiem orzeszków pini. Fajnie, ale w Polsce nie ma zwyczaju jedzenia lunchu (może dlatego, że nie ma na to czasu), a poza tym to czosnek na lunch, a potem do obsługi klienta...
Dalsze punkty, Orzechy i pestki (1/3 filiżanki dziennie), Odtłuszczone mleko i jogurty (pół litra dziennie), Herbata (co najmniej cztery filiżanki dziennie). Wszystko ok, ale kto ma na to czas i pieniądze? Chyba nie ulega wątpliwości, że przeciętny pracujący Polak nie i jeszcze długo, długo nie, że o chęciach nie wspomnę. Denerwuje mnie wymyślanie miliona diet cud oraz cudownych porad dotyczących niemal każdej dziedziny życia, które "zwykli" ludzie mogą sobie wsadzić w wiadome miejsce. Pomijając fakt, że nikt przy zdrowych zmysłach i choćby przeciętnym intelekcie nie sądzi chyba, że stosując którąś z "diet gwiazd" będzie wyglądał tak jak one.

Wyżej opisane zjawisko jest symptomatyczne dla czasów w jakich żyjemy. Robi się ludziom gówno z mózgu (tym, którzy go jeszcze mają), pakuje im do łba tysiąc potrzeb, to co powinni osiągnąć, jak wyglądać... Szybko jednak okazuje się, że to se ne da! Wtedy pojawia się w TV "ekspert" jako żywo 2 dni wcześniej sprowadzony na ziemię z jakiegoś bardzo odległego miejsca i mówi jak żyć, jeść, ubierać się i spółkować by dołączyć do niego i pławić się w błogostanie po wsze czasy. Nie mam wątpliwości, że tego typu sprzedawcy złotych rad zastąpili ryżem nie tylko chleb ale i zawartość głowy...

03 października 2009

Rewitalizacja.

Trójmiasto.pl donosi o tym, że UE sypnie jurkami na rewitalizację najbardziej zaniedbanych dzielnic Gdańska, takich jak: Nowy Port, Letnica, Dolne Miasto, czy Dolny Wrzeszcz. Każda z dzielnic ma swój projekt i pomysł na rewitalizację, ten który okaże się najlepszy dostanie worek jurków, proste. Pomysł tak potrzebny jak i zacny, bo chyba nie można zaprzeczyć, że tym dzielnicom przydałby się mały "retusz". Jak to jednak zwykle bywa nasuwa się wiele wątpliwości. Wiele bardzo słusznych wątpliwości, takich jak "Co z tego, że zostaną odnowione domy, jeżeli za chwilę zostaną zniszczone"? Chyba ciężko nie zgodzić się i nie dostrzegać tego, że nowe chodniki, ławki i elewacje budynków nie są w stanie zmienić charakteru tych dzielnic, że byłby to zabieg nie dość, że czysto kosmetyczny, to w dodatku nietrwały. O dziwo problem ten dostrzegają "włodarze" vide urzędnicy, którzy rewitalizacją chcą objąć nie tylko budynki ale także społeczność lokalną.
Dlatego też program rewitalizacyjny ma pomóc przeciwdziałać wykluczeniu społecznemu, ma aktywizować zawodowo, poprawić stan bezpieczeństwa, ale przede wszystkim zmienić sposób myślenia mieszkańców tych dzielnic. Nie można remontować domów, jeżeli ci ludzie będą je zaraz niszczyli. Musimy ich przywrócić do życia w społeczeństwie. No i pięknie. Dobre założenie, pytanie tylko jak je zrealizować? Na to także jest plan! Uwaga: "Organizacje, które będą realizować program w gdańskich dzielnicach mają różne pomysły, jak to osiągnąć - od klubo-kawiarni po terapię przez sztukę". W tym momencie cały plan idzie w pizdu. Skłamałbym, gdybym powiedział, że mam jakikolwiek sensowny pomysł na to jak "przeciwdziałać wykluczeniu społecznemu" w takich dzielnicach jak Dolne Miasto (może poza AK 47, ale chyba nie o to się rozchodzi). Mogę się za to założyć, że klubo kawiarnie i terapia przez sztukę nie mają żadnych szans na powodzenie. Zero, nul, nada... Nie wiem jaka perła intelektu stoi za tymi konceptami, ale mogę z dużą dozą pewności stwierdzić, że musi "przestać palić to gówno". Terapia przez sztukę w Dolnym Mieście? Prędzej świnie zaczną latać. Nie wszyscy chyba zdają sobie sprawę z jak głęboką patologią mamy lub możemy mieć tu do czynienia. Terapia przez sztukę dla kogoś kto jest w 3 pokoleniu alkoholikiem i większość życia spędził w pierdlu. Mówimy tu o degeneratach pierwszego sortu, o patologii przez duże P wyssanej z mlekiem matki, mówimy o ludziach spalonych w blokach, półanalfabetach i kryminalistach, o rynsztoku. Jak naiwnym trzeba być, żeby sądzić, że właściwa w takich przypadkach jest terapia przez sztukę? Smutnym efektem rewitalizacji będzie duża suma pieniędzy wrzucona do wspomnianego rynsztoku. Przez jakiś czas będzie się unosić na powierzchni ciesząc oko, a potem z cichym bulgotem pójdzie na dno. To jednak nie jest ważne. Ważna jest rewitalizacja i to, że podejmie się szczytną inicjatywę mająca na celu "przeciwdziałaniu wykluczeniu społecznemu". Będzie się świetnie o tym pisało i mówiło na konferencjach, będą zdjęcia i kamery, słupki pójdą w górę, a potem... A potem się powie chcieliśmy dobrze, a wyszło jak zawsze. No chyba, że miasto potajemnie przeniesie patogenny element, który uczynił te miejsca tym czym są w jakąś odległa lokację - na co rzecz jasna bym nie liczył. Chciałbym się mylić, niestety jednak mylę się rzadko, to po pierwsze, a po drugie - to w końcu Polska - taka pijana i zmęczona wciąż...

02 października 2009

13 n good!

Tak, będzie o Romusiu (między innymi). You can run, but you cannot hide! Takie powiedzonko, które można często usłyszeć w amerykańskich filmach w momencie, w którym chce się dać komuś do rozumienia, że nawet jeśli ten spieprzy do Indochin to nasz czarnuch zaczai się w jego miseczce z ryżem i pośle mu kulkę - w dupę :) No i Romuś couldn`t hide... a reszta jest historią - chciałoby się rzec. Sprawa Polańskiego wróciła (jeszcze nie na wokandę) po ponad 3 dekadach budząc wiele emocji w kraju i zagranicą. Mnie rzecz jasna nieco bardziej interesują te "krajowe" emocje. Tym razem będzie bez linków i bez zbytniego rozwodzenia się. W ogóle nie byłem zaskoczony obserwując "efekt kliki" a.k.a. "listu" vide elyty wstawiają się za biednym Romkiem, który jest prześladowany bo jest Żydem, wielkim twórcą, porządnym człowiekiem, i w ogóle jest cacy - co oczywiście nie ma tak naprawdę znaczenia, bo, co najważniejsze dla całej hecy, jest członkiem "klubu"! Gdyby był katolickim księdzem pewnie już by "wisiał". Reasumując, nieważne, że popełnił czyn będący karalnym w miejscu i czasie jego popełnienia, nieważne, że po prostu dał nogę by uniknąć ewentualnej odpowiedzialności, nieważne, że dopuścił się czynu moralnie nagannego (tak, użyłem określenia MORALNIE NAGANNEGO, nie, nie jestem z Melmak), - seks z dzieckiem, nieważne - Romuś jest ok! Przecież, gdyby go zamknęli to by nie zrobił tych fajnych filmów! I ona tego chciała! Bla, bla, bla, bla... I tak do usrania, wszystkie zwierzęta są równe...!
Nie uważam, że wszystko "gra" w sprawie przeciwko Polańskiemu, ale cytując South Park - dude, you fuck children....! - muszę zgodzić się z postulatem Ziemkiewicza - "wykastrować obrońców Polańskiego". Zwłaszcza jak słyszę argumenty pt. wielki twórca - no i? Jakby kogoś zastrzelił też byłoby to usprawiedliwienie? Pewnie dla niektórych tak. Jakby zerżnął waszą 13 letnią córkę? Dum, dum, dum - pewnie bieglibyście po obcęgi skrzynki z narzędziami, by "get medieval on his ass", nie mam racji? No ale nie wiadomo, bo jak stwierdziła Stalińska, 13 latki same pchają się do łóżka. Cóż mogę powiedzieć, Stalińska powinna wiedzieć, że nie należy oceniać każdego swoją miarą - ona pewnie nie tylko musiała się pchać, ale jeszcze dopłacać... Koniec, końców - nawet jeśli była to nieletnia dziwka i chciała przewalić Romka na kasę, lub ktoś mu ją podsunął lub, lub, lub - to i tak konkluzja jest jedna - dude, you fuck children! I to jest chore, i trzeba to sobie powiedzieć, jasno i wyraźnie. Nie mówię, że Polańskiego należy ukamienować, ale do ciężkiej cholery, nie można "wybielać", bo to i tamto. Moim zdaniem w są pewne kwestie, w których nie powinno być "szarej strefy". Kolejna mrzonka, co? Viva la relatywizm...

28 września 2009

Italian spiderman.

... czyli jakby na to nie patrzeć absurdu ciąg dalszy.

Zacznijmy jednak od prasy, czy też mediów jak kto woli. Od pewnego czasu coraz bardziej uderza mnie różnica pomiędzy mediami krajowymi i zagranicznymi. Jak się zapewne domyślacie polskie media nie wypadają zbyt dobrze, gdy postawić je obok mediów zachodnich - wszechobecna amatorszczyzna, koncentrowanie się na pierdołach, o stronniczości i manipulacji nie będę pisał, gdyż mam dziwne przeczucie, że bez nich media przestałyby istnieć. Nie warto chyba się zbytnio rozpisywać na temat niedoskonałości mediów, muszę jednak zaznaczyć, że ku mojemu zdziwieniu media niemieckie są o wiele bardziej rzetelne niż się tego spodziewałem, a rosyjskie o wiele bardziej "wyjebane w kosmos" niż się tego spodziewałem. Prawdę powiedziawszy, to media rosyjskie powinny być poza konkursem - pure nonsens polityczno-historyczny na każdym froncie. Wróćmy jednak na własne podwórko. Wiem, że czasem nie ma o czym pisać i trzeba się posiłkować bzdetnymi tematami, ale wiadomość pt. "Papież wygłosił przemówienie z pająkiem na sutannie" po prostu rozłożyła mnie na łopatki. O ile mnie pamięć nie myli to światowa prasa tego dnia wspominała coś o przełomie w walce HIV (polska chyba dwa dni później) i o kilku innych ciekawych wydarzeniach, które polskie media przemilczały. No ale po co zajmować się leczeniem chorób, czy też światową gospodarką, skoro Papież miał na sutannie pająka! Naprawdę super informacja, ciekawe co teraz pająk porabia? Może warto go złapać i opchnąć na e-bay? Papieski pająk - bez ceny minimalnej!

A propos kacapów i ich ciekawych tez - Zrównywanie nazistowskiego reżimu, który chciał unicestwić Polaków, i Armii Czerwonej, która ich wyzwoliła, jest poważnym błędem politycznym. Gdyby nie Armia Czerwona, to współcześni Polacy byliby służącymi i prostytutkami u Aryjczyków - dodał Markow. Niezłe, co? Choć pytanie o to co by było, gdyby nie Armia Czerwona jest bardzo dobrym pytaniem. Może, gdyby nie nas krasnoarmieńcy nie "wyzwolili" (jego mać) to nie musielibyśmy po dziś dzień robić przysiadów będąc po uszy w gównie? No, ale to coś z serii political fiction... Nie muszę chyba dodawać, gdzie sobie może Markow wsadzić takie wyzwolenie? (жопЭ)

Kolejna odsłona cyklu złote myśli celebrytów, Wodecki komentując dzień bez samochodu (kiedy doczekam się dnia bez debila?) , który wg niego nie do końca spełnił swoją rolę - a to niespodzianka - stwierdził, że należałoby w ciągu roku przejść na samochody hybrydowe i, że "pozwolenie na jazdę samochodem powinno mieć tylko parę osób: policja, pogotowie, prezydent i ja". Ad. 1 - rozumiem, że Wodecki bierze na siebie koszty? Ad. 2 - nie potrafię tej wypowiedzi rozpatrywać nawet w kategoriach bardzo kiepskiego żartu, powiem więc prosto - pozwolenie na publiczne wypowiadanie się też powinno mieć tylko kilka osób i z pewnością nie powinien się wśród nich znaleźć Wodecki, a poza tym to - pierdol się :)

Feminazistki znów atakują, tym razem Kochanowskiego za to, że ośmielił się powiedzieć, że nie lubi feministek - dobrze, że nie użył terminu, którym ja się posługuję. W dzisiejszych czasach jedną z największych zbrodni przeciw prawomyślnieniu jest powiedzenie tego co się myśli, zwłaszcza jeśli jest to niewygodna dla wielu prawda. Kochanowski to zrobił, przez co automatycznie został sklasyfikowany jako zacofaniec - "mentalnie w postrzeganiu kobiet zatrzymał się gdzieś na początku lat 60-tych". Z pewnością. Jeśli przyjrzeć się arguemntom użytym przez Kluzik-Rostkowską to można dojść do wniosku, że zatrzymała się ona gdzieś na początku szkoły podstawowej. Pytanie gdzie lepiej się zatrzymać?

Ja najchętniej zatrzymałbym się z dala od tego burdelu, ale jak się zapewne domyślacie jest to tylko pobożne życzenie. Złodzieje ubezpieczeń (vel ZUS) borykają się z firmami, które dzięki luce w prawie odprowadzają składki nie w Polsce ale za granicą. Jako, że ZUS traci masę kasy, którą mógłby przecież potencjalnie zmarnować lub zdefraudować to bije na alarm i chce aby sprawą zajęło się ABW! Sprawa jest trudna, bo proceder jest "jakby" legalny ;) heh... Na początku artykułu pada stwierdzenie, że kreatywne kombinatorstwo polaków nie zna granic - co akurat jest prawdą, lecz czy aby na pewno w tym przypadku? Ja widzę to nieco inaczej. Prawo uchwalają niekompetentni debile, jest więc ono celowo lub nie pełne luk, które większość ludzi wykorzysta jeśli tylko będzie mogła - zwłaszcza jeśli będą to Polacy - co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Czy można mieć do nich o to pretensje? Dają to bierz, biją uciekaj - proste. Zwłaszcza, że jak pisze Ziemkiewicz - życie w Polsce jest jak pływanie w kisielu, nie należy więc się dziwić, że ludzie chcą sobie ten proces ułatwić na wszelkie możliwe sposoby. Pod koniec artykułu przytoczone jest zdanie, które świetnie podsumowuje i wyjaśnia opisywaną sytuację: "To polski system ubezpieczeń jest nieuczciwy. Skopany do granic możliwości i kompletnie niedostosowany do realiów. Ludzie w potrzebie szukają rozwiązań korzystnych dla siebie, nie dla systemu". Nic dodać, nic ująć.

Co do pieniędzy, które można zmarnować, to muszę wspomnieć o innej instytucji, która z całą pewnością stanowi godną konkurencję dla ZUS, mianowicie NFZ (Narodowa Fikcja Zdrowia). Biura, komórki, konferencje, samochody służbowe - wszystko pierwej sort rzecz jasna. Żyć nie umierać o ile pracujesz w NFZ rzecz jasna! Bo jak nie i nie masz kasy, to lepiej się od razu zastrzel, bo pewnie zabraknie pieniędzy na Twoje leczenie. .50 - gdzie on, och gdzie?

22 września 2009

Dum, dum, dum

czyli absurd uber alles...

Wielkiej urody, nie, wróć, talentu, wróć, intelektu, nie, nie, cholera to nie tak, no w każdym razie Anna Mucha twierdzi, że sprawa antykoncepcji i edukacji seksualnej jest sprawą życia i śmierci!
Powiało grozą... czyli coś z cyklu złote myśli "celebrytów". Mucha jest zdania, że edukacja seksualna powinna zaczynać się jak najwcześniej i być obowiązkowa. Argumentem przemawiającym za tą tezą ma być sprawa nastoletniego ojca z Anglii, który jednak nim nie był. Jestem przekonany, super argument, zwłaszcza, że państwa zachodnie od dawna stosują edukację seksualną w szkołach- jak pokazuje praktyka bez rezultatów. Mucha krytykuje Cejrowskiego, za to niegdyś nabijał się z nauczycielki karząc jej zakładać prezerwatywę na banana (w kontekście edukacji seksualnej w szkole), błyskotliwie stwierdza, że jeśli zrobiłby to jeszcze raz, znalazłby się w mentalnym średniowieczu. Cóż, ja tam wolę być w mentalnym "średniowieczu" z Cejrowskim niż być muchą lgnącą do gówna "postępu".

Jakby ktoś jeszcze miał jakiekolwiek wątpliwości co do faktu, że polski system "edukacji" jest do dupy, oto kolejny fakt, który przemawia za tą tezą. No comment.

Nie tylko kacapki lubują się w relatywizmie i pisaniu historii od nowa, upa-syny vel Ukraińcy także mają spory wkład w rewizjonizm stosowany. Lwowska Rada Obwodowa potępiła polski Sejm za uchwałę z 15 lipca w sprawie "tragicznego losu Polaków na Kresach Wschodnich". Skrytykowano też wydany przez rząd zakaz wjazdu do Polski dla uczestników rajdu Bandery. Za fałszowanie historii uznano określenie antypolskiej akcji UPA z 1943 roku jako "masowych mordów o charakterze czystki etnicznej i znamionach ludobójczych". Wiadomo nie od wczoraj, że UPA składała się z bardzo zacnych ludzi, żeby nie powiedzieć herosów i taka też cześć im się należy, a Polska jest "be". Z powodu troski o ciśnienie tętnicze nie będę zbyt obszernie komentował pretensji i tez wysuwanych przez ten pseudo-naród, powiem tylko tylko, że w jednym mają rację - pretensje terytorialne - Lwów to polskie miasto - i przyjdzie czas kiedy się o nie upomnimy!

Lwów, Lwowem a tymczasem fiskus (tak znowu) odwala krecią robotę po to aby jeszcze bardziej pogrążyć naród polski w biedzie i beznadziei. Czyli coś z serii, dlaczego nawet jak odzyskamy Lwów, spalimy Moskwę, a z Niemiec zrobimy parking i tor wyścigowy to w tym kraju nigdy nie będzie dobrze. Firmy, które borykają się z kłopotami finansowymi i zwrócą się do fiskusa z prośbą o rozłożenie podatku lub zaległości na raty - może spotkać niemiła niespodzianka. Zamiast pomocy, urząd może zająć konto bankowe podatnika, a do jego drzwi może zastukać poborca skarbowy. Nie ma jak wyciągnąć pomocną dłoń do petenta/podatnika. Najlepiej wepchnąć gnoja do rynsztoku, wtedy na pewno nie będzie zalegał z podatkami...
A propos to miło wiedzieć, że podatnicy/obywatele nie przybierają biernej postawy i starają się walczyć o swoje. Prawie miliard złotych nienależnie pobranego podatku oddał firmom i obywatelom fiskus w 2008 r. - wylicza "Rzeczpospolita". Przegrał też rekordową liczbę sporów z podatnikami. Czekam momentu, w którym w końcu polski urzędnik zacznie odpowiadać swoją, zazwyczaj pustą, głową za bezsensowne, bezprawne i kretyńskie decyzje - być może zbiegnie to się z dniem, w którym świnie zaczną latać, co nie zmienia faktu, że będzie to wielki dzień, na który niewątpliwie warto czekać. Być może wtedy królestwo absurdu powoli zacznie chylić się ku upadkowi, no w każdym razie tego urzędniczego...

Na koniec przemiła wiadomość/przestroga dla tych, którzy uważają, że fajnie jest oszukiwać naturę - jeśli Jacko nie był wystarczającą przestrogą! Klik! I Ty możesz tak wyglądać za jedyne 9 milionów! Warto było, co? Myślę, że dysponując tymi środkami o wiele lepiej byłoby spróbować wszczepić babce mózg, no bo w sumie co mogłoby pójść nie tak? Odessać próżnię, otworzyć czaszkę, delikatnie umieścić mózg kanarka (trzeba zacząć od mniejszego, aby nie spowodować szoku), zamknąć i gotowe!